Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty

Od moroszki po morwę - nowa recenzja


Książka zawiera wiele zapisków prowadzonych na bieżąco, coś w rodzaju dziennika podróży. Pan Gębski ma lekkie pióro - czytając miałam wrażenie, że czytam listy z podróży pisane do mnie przez kogoś z rodziny. Jestem zwolenniczką papierowej wymiany korespondencji i nawet sto maili nie przebije jednej papierowej widokówki, a w Moroszce jest takich "widokówek" dość sporo. 

Poniżej fragment recenzji Agaty Adelajdy:


Recenzenci mile widziani

Od moroszki po morwę

Zostało mi jeszcze kilka egzemplarzy autorskich "Od moroszki po morwę". Gdyby ktoś z Was zechciał podjąć się napisania recenzji, to proszę o kontakt. Będę także wdzięczny za udostępnienie tego postu.

Niegdyś mawiano "Siedź w kącie a znajdą cię". Obecnie to nie wystarcza. Niestety... Chcąc zaistnieć choćby w niewielkim kręgu odbiorców, trzeba zadbać o reklamę. Nie każdego jednak stać na reklamowe spoty. Dlatego stawiam na osobiste kontakty i znajomości zawarte za pośrednictwem portali społecznościowych. Jeżeli chodzi o samą książkę, to składa się ona z autentycznych opisów rozmaitych podróży odbytych przeze mnie do końca 2013 roku.

Od moroszki po morwę - nowe oceny


Od moroszki po morwę

Wczoraj na blogu Barbary Pelc ukazała się recenzja "Od moroszki po morwę". Autorka nie była specjalnie zachwycona stylem mojej książki, ale swoje uwagi i zastrzeżenia przekazała w dość delikatnej formie. Trudno zresztą odmówić jej racji, gdy wytyka słabe punkty, jak np. brak zdjęć czy map zwiedzanych miejscowości. Ma też uzasadnione podstawy do twierdzenia, że: "Odnosiłam wrażenie, jakbym czytała suche fakty - byłem tu i tu, zapłaciłem za to tyle i tyle (książka jest istną wyliczanką cen, co ma także oczywiście swoje dobre i praktyczne strony). Autor pisał notatki na bieżąco, po całym dniu, na świeżo i dlatego pewnie nie znajdował czasu na dłuższe opisy dotyczące danego dnia."
Barbara Pelc nie skupia się jednak wyłącznie na negatywach. Chce i potrafi bowiem dostrzec także walory recenzowanej książki. Pisze między innymi:

Książkę czyta się szybko, treść jest interesująca, język bezpośredni, łatwy w odbiorze, bardzo przystępny.

Lektura jest świetną pomocą dla osób, które wybierają się do pracy m.in.: na zbiory moroszki - występuje tu wiele cennych wskazówek i porad dotyczących zarówno zbierania tego owocu, jak i egzystowania w tamtych warunkach.


Chciałam na koniec dodać, iż przepiękny, tajemniczy tytuł oraz genialna okładka zachwyciły mnie doszczętnie i całkowicie skradły moje serce. 


Podobne odczucia miała zresztą autorka poprzedniej recenzji Wioleta Umecka, gdy pisała: Jednak jeśli nie wiecie co to moroszka i nie zbieraliście nigdy zarobkowo owoców za granicą – warto zajrzeć do tego dzieła. Jeśli do tego wszystkiego lubicie czytać wspomnienia z różnorakich podróży to lektura dla Was. I jeśli chcecie mieć w swoich zbiorach książkę z kolorową i dopracowaną okładką, zachęcam do jej przeczytania.

 

"Od moroszki po morwę" w ocenie Beaty Dymarskiej


Od moroszki po morwę

Z reguły nie komentuję recenzji moich książek. Uznaję bowiem prawo każdego czytelnika i recenzenta do własnej oceny mojej twórczości. Również w przypadku recenzji Beaty Dymarskiej generalnie podzielam jej opinie o mojej książce. Nie mogę jednak zgodzić się z twierdzeniem, że cyt.: "Książka zaznajamia nas raczej z tym jak żyło się ponad dwadzieścia lat temu, jak trudno było znaleźć, zaraz po upadku komuny, pracę,".  Sytuacji sprzed ponad 20 lat dotyczy bowiem tylko jeden rozdział z dwudziestu czterech! A zatem autorka pozwoliła sobie na zbyt daleko idące uogólnienie. Podobną przesadą jest twierdzenie, iż "autor lubił codziennie wypić piwo lub wino".  Na pewno nie wynika to z treści mojej książki. Owszem, wspominałem często o różnych trunkach degustowanych w konkretnych krajach, ale nigdy nie pisałem, że czyniłem to codziennie. Uogólnieniem jest też stwierdzenie autorki, że najważniejszym elementem książki jest "praca podczas zbierania leśnych owoców". Tu znów odwołam się do statystyki. Zbiory runa leśnego w Szwecji opisane są w pięciu rozdziałach, co stanowi mniej niż jedną czwartą zawartości "Od moroszki po morwę".
Tyle tytułem sprostowania ewidentnych rozbieżności ze stanem faktycznym. Z treścią całej recenzji można zapoznać się tutaj

"Moja żmija" - recenzja AGi CM

Wielokrotnie polecałem już w tym miejscu recenzje moich książek, a szczególnie ostatniej, czyli "Mojej żmii". Faktem jest, że nie zawsze były one pochlebne. Niektórzy recenzenci starali się jednak wyłuskać z tej książki nie tylko negatywy, ale doszukiwali się też pozytywów.  Niewątpliwie zalicza się do nich Aga CM, autorka "Bloga Kulturalnego". Zamieszczam poniżej fragment jej przemyśleń po lekturze "Mojej  żmii" i zachęcam do przeczytania całości na jej blogu

Ireneusz Gębski napisał powieść prostym językiem. Spodobały mi się opowiadania erotyczne (opublikowane po raz pierwszy w okresie 1992-1994 w miesięczniku „Sexodrama”), które bohaterowie przesyłają sobie w emailach - są wciągające. Historia opowiedziana przez autora to rodzaj swoistego ostrzeżenia dla osób, które poszukują wirtualnych znajomych. Powieść ta ukazuje siłę internetu. Dzięki temu nawiązujemy kontakt z ludzi, którzy mogą wpłynąć na nasze dalsze losy. To powieść o życiu, upojeniu i niepowodzeniach, o ciągłych zmianach. “Moja żmija” to ciekawa, współczesna historia, w której każdy odnajdzie coś dla siebie.

"W cieniu Sheratona" okiem Smerfa

Dzisiaj przedstawiam recenzję "W cieniu Sheratona" napisaną przez studentkę Kasię. Ona również, podobnie jak autorka wczorajszej opinii o mojej książce, nie ujawnia swojego nazwiska. Przyjmijmy więc, że jest Smerfem - jak sama się określa:)

Pani Kasia bardzo trafnie wypunktowała dobre i słabe strony tej książki, za co jestem jej bardzo wdzięczny.

Poniżej fragment recenzji, którą w całości można przeczytać tutaj


Od pierwszej chwili, gdy w moje ręce trafiła książka „W cieniu Sheratona” zastanawiałam się czy w tak niewielkiej przestrzeni (nieco ponad 160 stron + niezbyt duży format) można stworzyć pełną i dającą całościowy obraz podjętej tematyki historię. Tłumaczyłam sobie, że przecież są autorzy, którzy nie potrzebują nadmiernej ilości słów by przekazać to, co chcieli w atrakcyjny i przyciągający czytelnika sposób. Niestety, w przypadku tej publikacji miałam wrażenie, że całość stanowi raczej pewien rys, który w bardziej rozbudowanej formie mógłby stanowić znacznie lepszą lekturę. Fakt, że pozycję tę czytało mi się stosunkowo dobrze (poza pewnymi niuansami o których za chwilę), a tematyka była ciekawa sprawił, że żałowałam, że autor nie poszedł nieco dalej i nie zaserwował czytelnikowi więcej.

Recenzja lekarki



W cieniu Sheratona

Autorką kolejnej recenzji mojej książki o emigracji zarobkowej jest Kasandra. Nie mogę bez zgody autorki bloga ujawniać jej prawdziwego imienia i nazwiska. Mogę natomiast powiedzieć, że jest ona nie tylko miłośniczką książek, ale też lekarką. Podkreślam to, gdyż jest to prawdopodobnie pierwsza opinia o mojej twórczości opublikowana przez osobę z branży medycznej.

A tak na marginesie, to wśród lekarzy nie brakuje osób piszących. Przykładem jest choćby znany gdański neurolog Jan Niżnikiewicz, który wydał już kilka interesujących książek, a promocja jego najnowszego utworu „Zakazana historia bogów i ludzi” odbędzie się 12 grudnia w ratuszu staromiejskim w Gdańsku.
         Poniżej fragment recenzji Kasandry. Całość można przeczytać na jej blogu oraz na stronie Lubimy czytać

 Okazuje się, że emigracja wcale prosta i łatwa nie jest o czym szybko przekonają się nasi bohaterowie. Całość napisana jest prostym, konkretnym językiem. To  co zasługuje na plus, to z pewnością realizm i autentyczność przedstawionych wydarzeń. Nie ma tu mydlenia oczu, naciąganych chwil czy słodzenia. Emocje za to oscylować będą od wzruszeń do radosnych momentów a akcja jest na tyle płynna, że znudzenie nam nie grozi. Jeżeli macie ochotę na powieść obyczajową, to zapraszam do książki! 


"Moja żmija" - recenzja Kornelii Pikulik

Istnieje takie powiedzenie:

Jeżeli ktoś mówi, że jesteś pijany, to możesz to zlekceważyć. Jeżeli jednak powtarza ci to dwie lub więcej osób, to uwierz im i kładź się do łóżka.

Odnosząc to do recenzji mojej ostatniej książki, które niemal w każdym przypadku są zbieżne, a ich autorzy i autorki podkreślają dysproporcje między opisem internetowego flirtu bohaterów a wplecionymi w powieść opowiadaniami erotycznymi - chylę czoła przed tym tymi opiniami. No cóż, nie zawsze to, co nam wydaje się godne uwiecznienia, jest tego warte. Przyjmuję więc wszystkie uwagi krytyczne "na klatę" i zapewniam, że w przyszłości postaram się nie popełniać tych samych błędów. Póki co zaś zachęcam do zajrzenia na blog Kornelii Pikulik, której tym samym dziękuję za szczerą opinię. Chętnie poznam także odczucia innych osób, które przeczytały tę książkę. O ile takie są wśród zaglądających na mój blog...

Korci mnie czytanie...: Ireneusz Gębski "Moja żmija":

Jeszcze raz o "Mojej żmii"

Przedstawiam kolejną recenzję "Mojej żmii" . Napisała  ją Bernadeta Łagodzic- Mielnik. Jak było do przewidzenia, autorce nie spodobali się główni bohaterowie i ich wzajemne relacje. O opowiadaniach erotycznych zamieszczonych w książce wyraziła się nieco cieplej. Charakterystyczne, że niemal wszyscy recenzenci wskazują na plusy owych opowiadań i minusy korespondencji dwójki bohaterów. Przyznam, że trochę mnie to zaskoczyło, gdyż w trakcie pisania tej książki bardziej obawiałem się negatywnego odbioru właśnie tych różowych opowiastek. Ale cóż, widać zabrakło mi intuicji. 

Zapraszam na blog autorki opinii:

cudownyswiatksiazek3: Ireneusz Gębski "Moja żmija":

"Moja żmija" w oczach Barbary Pelc

Ukazało się już wiele recenzji moich książek, ale tę ostatnią szczególnie polecam Czytelnikom tego bloga. Pani Barbara Pelc przeprowadziła bowiem niezwykle wnikliwą egzegezę mojej ostatniej książki. Owszem, zawarła  w niej także krytyczne uwagi (słusznie zresztą), ale uczyniła to z dużym wyczuciem i taktem. Wykazała też wiele dobrej woli usiłując znaleźć w tym - niestety, kiepskim utworze - trochę jaśniejszych punktów. 

Nie będę jednak streszczał recenzji ani zamieszczał jej fragmentów. Po prostu zapraszam do kliknięcia w poniższy link:)


Czytelnia: "Moja żmija" Ireneusz Gębski

Recenzja "W cieniu Sheratona" pióra Barbary Pelc

Czytelnia: "W cieniu Sheratona" Ireneusz Gębski:   Dzisiaj zabiorę Was w podróż do Anglii...
Fragment recenzji:
 Osobiście dziękuję autorowi, że zabrał mnie z powrotem chociaż na chwilę  myślami do UK. To była piękna, nietuzinkowa, a zarazem zwyczajna, słodko-gorzka podróż. Opowieść o życiu, sensie istnienia, o trwaniu, o dążeniu do spełnienia i szczęścia. Trzeba tylko potrafić to w niej odnaleźć. Książka szalenie mi się podobała i polecam ją z czystym sercem każdemu!

A ja dziękuję autorce za obszerne i obiektywne omówienie mojej książki:)

Moja żmija - recenzja

Poniżej fragment recenzji "Mojej żmii" pióra Łukasza Rudzińskiego:
 
Ireneusz Gębski - "Moja żmija"

Ireneusz Gębski sięga do mającej długą tradycję i modnej obecnie powieści epistolarnej. Historia, choć nie tak cukierkowa i napisana znacznie gorszym piórem, przypomina "Samotność w sieci" Janusza L. Wiśniewskiego. I Zbyszek i Krysia angażują się w wirtualny roman - ona domaga się adoracji i stałego potwierdzania zaangażowania emocjonalnego, on dąży do spotkania, by pójść z nią do łóżka. Czytelnik poznaje bohaterów poprzez ich maile, wie tyle, ile przekazują sobie w korespondencji, czasem jest ona rwana, pisana przez jednego z wirtualnych kochanków, czasem to dłuższe listy, czasem krótkie hasła z komunikatorów.

Autor ma skłonność do mieszania gatunków. "Spowiedź bezrobotnego" napisał jako pamiętnik z szeregiem notatek poczynionych w trakcie poszukiwania pracy. W swojej drugiej powieści "W cieniu Sheratona" opisał styl życia czwórki polskich emigrantów do Anglii i ich pracę. "Moja żmija" to z tych trzech książka napisana najlepszym stylem, choć Gębski nie jest wirtuozem słowa. Posługuje się prostym językiem, często potocznym, slangowym. Paradoksalnie najdojrzalsza powieść Ireneusza Gębskiego jest też najmniej istotna.


 Pełny tekst recenzji można przeczytać tutaj

"W cieniu Sheratona" - recenzja

Ukazała się kolejna recenzja mojej powieści "W cieniu Sheratona". Zapraszam do lektury. Wystarczy kliknąć w poniższy link:)
Korci mnie czytanie...: Ireneusz Gębski "W cieniu Sheratona": Emigracja to temat powszechnie znany. Chyba każdy z nas zna kogoś, kto po otwarciu granic wyjechał do Wielkiej Brytanii za pracą. Wyjeżdżający zwykle mieli nadzieje na łatwy zarobek i duże pieniądze...

Jeszcze jedna recenzja: Ireneusz Gębski - "W cieniu Sheratona"

Ireneusz Gębski - W cieniu Sheratona


Czasu coraz mniej, a książek coraz więcej.: Ireneusz Gębski - "W cieniu Sheratona": Wydawnictwo : Warszawska Firma Wydawnicza Data wydania : listopad 2011 Liczba stron : 162   Życie w obcym kraju nie jest proste. Bariery j...

" Przeczytanie książki zajęło mi kilka godzin, podczas których zajmowałam się wieloma innymi rzeczami. Jednak cały czas czułam potrzebę sięgnięcia po "W cieniu Sheratona" i zapoznanie się chociaż z kilkoma kolejnymi stronami.. Polecam tę pozycję wszystkim osobom, które pragną zapoznać się z sytuacją Polaków na obczyźnie. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę także ludzi, którzy byli za granicą i doskonale znają realia. Warto, żeby skonfrontowali swoje doświadczenia z tymi przedstawionymi przez Ireneusza Gębskiego." - cytat z recenzji Sylwii Piszczatowskiej.

W cieniu Sheratona - recenzja Eweliny Basińskiej

Akcja książki rozgrywała się w głównie w Sheratonie
To już szesnasta recenzja mojej powieści. Wyszła spod pióra Eweliny Basińskiej, współpracującej z portalem Wiadomości 24.pl
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/szeratonowska_kuchnia_recenzja_powiesci_w_cieniu_sheratona_236437.html

P.S.
Nie wypada mi być sędzią we własnej sprawie, ale odnoszę wrażenie,  że szanowna autorka napisała dwa zdania, które nieco się wykluczają:
Poznajemy okolice hotelu, polski kościół, zwyczaje, zachowane przez konserwatywnych Anglików, jak prąd na żetony (pieniądze), czy obowiązkowe dwa kurki z ciepłą i zimną wodą”.
„W opisach jednak zabrakło nieco obrazów Anglii, miejsc, ulic. Wówczas czytelnik miałby szansę na szersze poznanie wyspiarskiego kraju, jego kultury i mieszkańców.”

Świat książek i ja...: Prawdziwe życie polskich imigrantów.

Świat książek i ja...: Prawdziwe życie polskich imigrantów.: W cieniu Sheratona Ireneusz Gębski Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza Data wydania: listopad 2011 ISBN: 978-83-7805-089-6 Li...

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty