Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Moszczenica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Moszczenica. Pokaż wszystkie posty

55 lat po tragediach...



Dwa dni temu minęło 55 lat od dwóch dużych tragedii. Dziewiątego października 1962 r. w Szczecinie podczas defilady z okazji zakończenia manewrów wojsk Układu Warszawskiego czołg T-54 wjechał w tłum, zabijając i raniąc wiele osób, głównie uczniów szkół podstawowych. W tym samym dniu w okolicy Moszczenicy pod Piotrkowem Trybunalskim wydarzyła się katastrofa kolejowa, w której zginęło 34 osoby, a ponad 140 zostało rannych.

Miałem nadzieję, że media wspomną coś o tych  dramatycznych wydarzeniach z okazji 55 rocznicy. Nie zauważyłem jednak żadnej wzmianki. Możliwe, że słabo szukałem. Jeżeli więc ktoś natknął się na jakiś materiał poświęcony temu tematowi, to  proszę o informacje.

Przypomnę jeszcze, że przed rokiem wraz z prof. Pawłem Soroką (pomysłodawcą i redaktorem), Kazimierzem Rafalikiem i Michałem Ostafijczukiem napisaliśmy i wydaliśmy książkę poświęconą w dużej mierze wymienionym wyżej wydarzeniom. Jej tytuł brzmi: Dwie ukryte tragedie w cieniu atomowej apokalipsy
Pamiętając o innych, budujemy pamięć o sobie... 
Książkę można nabyć między innymi tutaj

Kartka z dziennika



Szczecin , defilada 1962 r.

Prowadzenie dziennika jest pozornie proste. Ot, zapisujemy, co działo się konkretnego dnia i czekamy na następny. Tak może wydawać się jednak tylko tym, którzy nie zajmują się na co dzień tego rodzaju aktywnością. Jeżeli ktoś robi to w miarę regularnie, to wie, że musi stosować swego rodzaju filtr. Nie da się przecież codziennie opisywać wszystkiego godzina po godzinie. Może nawet, przy bogatym w treść  trybie życia, byłoby to przez jakiś czas interesujące, ale nie przez rok, dziesięć czy piętnaście lat z rzędu. Trzeba więc dokonywać selekcji. Dotyczy to zarówno faktów, jak i myśli. Zwłaszcza tych ostatnich, bo zazwyczaj kłębią się w nadmiarze.



Gdybym miał, na przykład, opisywać szczegółowo dzisiejszy dzień, to musiałbym zacząć od tego, że położyłem się spać po siódmej rano, po dwudziestoczterogodzinnym dyżurze. Potem wspomniałbym, że wstałem w południe i zjadłem śniadanie. Następnie sprawdziłem prognozę pogody, potwierdzając ją spojrzeniem za okno. Pierwsza myśl: "Będzie deszczowo, a więc nici z roweru".



W chwilę potem odbieram telefon. Dzwoni profesor Paweł Soroka. Chodzi o ostatnie uzgodnienia przed wysłaniem naszej wspólnej książki do wydawnictwa. Z góry zaznaczam, że pomysł na publikację pt. "Dwie ukryte tragedie w cieniu atomowej apokalipsy" nie narodził się w mojej głowie, lecz wyszedł od wymienionego wyżej profesora. Mój wkład będzie można ocenić po ukazaniu się książki. Nastąpi to prawdopodobnie we wrześniu.

Nie zdążyłem jeszcze zaparzyć kawy, a tu kolejny telefon. Dzwoni jakiś konsultant z propozycją zakupu obligacji Banku Pocztowego. Zbywam go stwierdzeniem, że nie dysponuję wolnymi środkami. Następny telefon jest od żony i tu wchodzimy w strefę prywatności...



Tak mniej więcej wyglądają moje codzienne zapiski. Rzecz jasna, nigdy nie zamieszczam ich w całości na blogu. Pewne rzeczy muszą się bowiem odleżeć. Kto wie, może kiedyś zainteresują wnuków, których notabene oczekuję z coraz większą niecierpliwością...

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty