Na tapet wziąłem Mroza...

R. Mróz

Książkę Remigiusza Mroza "O pisaniu na chłodno " otrzymałem w prezencie gwiazdkowym. Jednak przez dwa miesiące jakoś nie mogłem się za nią zabrać. Zawsze było coś pilniejszego do przeczytania. Kiedy już ją jednak otworzyłem, to przez prawie trzysta stron przelecialem jednym ciągiem (jedynie z przerwami na posiłki). Zajęło mi to niespełna 10 godzin.
Do tej pory myślałem o Mrozie jako o utalentowanym i niezwykle płodnym autorze licznych bestsellerów. Teraz dowiedziałem się, że jest on także bardzo oczytany i niesamowicie pracowity. Nie brak mu przy tym dystansu do samego siebie oraz poczucia humoru. Lektura wspomnianej książki, a nie jest to bynajmniej powieść sensacyjna, lecz - jak sam tytuł mówi - rzecz o pisaniu, jest tyleż przyjemna co i pożyteczna. Szczególnie dla osób marzących o karierze pisarskiej lub choćby o wydaniu tylko jednej książki.
Remigiusz Mróz w przystępny sposób dzieli się swoim ogromnym (choć jego młody wiek na to nie wskazuje) doświadczeniem. Ważne jest przy tym, że mimo olbrzymiego sukcesu, jaki stał się jego udziałem, nie gwiazdorzy i nie popada w mentorski czy belferski ton. Do tego ostatniego miałby zresztą podstawy, bo posiada doktorat z zakresu prawa i w swoim czasie miał propozycję pozostania na uczelni w charakterze wykładowcy. Jak wiadomo, wybrał jednak pisarstwo. Teraz widać, że z pożytkiem dla siebie i dla literatury.
P.S. Przy okazji lektury omawianej książki uświadomiłem sobie, że przez lata całe błędnie używałem (nie tylko ja zresztą) określenia "wziąć coś na tapetę ". Dzięki Mrozowi będę na zawsze pamiętał, że poprawna forma brzmi "wziąć na tapet ". :)

Cudowne rozmnożenie


Na dzisiejszej konwencji wyborczej Jarosław Kaczyński zaskoczył wielu. Przede wszystkim zmartwił przeciwników, ucieszył obecnych zwolenników i  zapewne pozyskał serca niektórych niezdecydowanych wyborców. Obiecał bowiem wprowadzenie dodatku 500 plus już na każde pierwsze dziecko, zwolnienie z podatków osób do 26 roku życia, tzw. trzynastkę dla każdego emeryta w wysokości 1100 zł i przywrócenie zlikwidowanych połączeń autobusowych. Ponadto nieco mgliście wspomniał o obniżeniu kosztów pracy. Może chodzić tu o zwiększenie kwoty wolnej od podatku lub o zmniejszenie stawki PIT.

Wszystko to brzmi bardzo pięknie i zapewne spodoba się nie tylko obecnym wyborcom PiS. Dla mnie jednak aż za mocno pachnie tu kiełbasą wyborczą. Prezes Kaczyński chyba bardzo niepokoi się o wynik wiosennych wyborów do europarlamentu i jesiennych do rodzimego parlamentu, skoro akurat teraz wyciąga takie mocne działa. Czy to nie dziwne bowiem, że jeszcze nie tak dawno obserwowaliśmy protesty niepełnosprawnych, nauczycieli, pielęgniarek, pracowników administracji sądowej  i przedstawicieli służb mundurowych, dla których nie było pieniędzy na podwyżki? Jeżeli teraz się znalazły, to gdzie były wcześniej? Specjalnie je odkładano na wybory przez trzy lata, a może nastąpiło jakieś cudowne rozmnożenie?

Norweskie klimaty

Wakacje w Norwegii

Z zainteresowaniem sięgnąłem po ładnie wydaną książkę Olgi Morawskiej  (aktualnie Puncewicz) „Wakacje w Norwegii”. Skandynawskie klimaty są mi bowiem bliskie już od osiemnastu lat, kiedy to po raz pierwszy popłynąłem na drugą stronę Bałtyku. Niestety, po  przeczytaniu tej pozycji odczułem spory niedosyt. W liczącej zaledwie 95 stron tekstu książce (plus 64 strony  zdjęć, notabene ciekawych) na pięciu zamieszczone są podziękowania, bibliografia i spis treści. Na kolejnych dziesięciu stronach zawarty jest ogólny rys historyczny i wskazówki praktyczne poświęcone Norwegii. Jak wdać, na opis samej podróży i związanych z nią atrakcji nie pozostało już wiele miejsca. Pozwolę sobie zatem na parę  uwag i uzupełnień.
W górnej części tytułowej okładki książki widzimy charakterystyczną skałę w kształcie wysuniętego jęzora, sterczącą wysoko nad wodami Sørfjorden. Jest to Troltunga, czyli właśnie Jęzor Trolla. Niestety, na kartach książki nie znajdziemy ani jednego słowa na temat tej atrakcji turystycznej.
Jedźmy dalej. Na stronie dziewiątej autorka wymienia możliwości dojazdu do Szwecji powietrzem, lądem i morzem. Bardzo ładnie, ale dlaczego pomija przy tym prom z Gdańska do Nynashamn? Na tej samej stronie twierdzi, że w Norwegii sklepy w niedziele są nieczynne (poza miejscowościami turystycznymi, gdzie bywają otwarte od 11.00 do 15.00). Zapomina przy tym o sieci 7-Eleven, której placówki – jak nazwa wskazuje – czynne są przez jedenaście godzin. Wiele z nich zresztą otwartych jest przez całą dobę.
Na stronie 56 Olga Morawska poświęca parę akapitów  drewnianym kościołom słupowym (inaczej klepkowym lub masztowym). Ani razu nie wymienia jednak ich oryginalnej nazwy, czyli stavkirke. W przypadku Urnes narzeka, że prom jest tak mały, że mieści tylko 7 samochodów. A można przecież zostawić auto na parkingu w Solvorn, przepłynąć fiord i podejść do stavkirke na piechotę.
Wyjazd z Geiranger pani Olga kwituje jednym zdaniem: „Krętymi ścieżkami wspięliśmy się na płaskowyż”. Czyżby nie wiedziała, że owe „ścieżki” to serpentyny słynnej Drogi Orłów? Może to tylko przeoczenie, bo o bliźniaczej Drabinie Trolli (Trollstigen) napisała znacznie więcej.
Na stronie 74 dowiadujemy się, że z Bodo na Lofoty można dostać się łodzią lub katamaranem. Pewnie można. Lepiej jednak załadować samochód na prom i popłynąć np. do Moskenes… A skoro mowa o Lofotach, to autorka wspomina o tutejszym smakołyku, czyli suszonym dorszu. Ani razu nie wymienia jednak miejscowej nazwy „sztokfisz”. Wspomina też o problemach ze znalezieniem noclegu na dziko. Czyżby nie dotarła np. do plaży Haukland?
Ogólnie rzecz biorąc, to są drobiazgi, nie ujmujące niczego tej książce. Dla czytelnika, który nie był jeszcze w Norwegii to i tak prawdziwa kopalnia wiedzy. Ja pewnie mam większe wymagania z racji wielokrotnego pobytu na norweskiej ziemi…
Poniżej parę moich zdjęć z podróży po Norwegii:








 

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty