Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kler. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kler. Pokaż wszystkie posty

Czy to jest wojna z Kościołem?

   Krystian Kratiuk w artykule "To jest wojna" (Do Rzeczy nr 32) wymienia kilkanaście przypadków fizycznych ataków na księży, dewastacji krzyży i innych elementów liturgicznych. Te przykłady bandytyzmu i chuligaństwa, niewątpliwie godne potępienia i surowego ukarania, służą mu do poparcia tezy, że trwa wojna o dusze Polaków. Ściślej zaś rzecz ujmując, akty dewastacji i profanacji są - według Kratiuka - częścią planu antychrześcijańskiej rewolucji. Owa rewolucja została ponoć zapoczątkowana już w oświeceniu, po czym była kontynuowana przez Robespierr'a, Lenina i wydarzenia z 1968 roku.
   Można byłoby dyskutować, czy rzeczywiście każda z wymienionych  odsłon rozgrywających się na przestrzeni kilku wieków jest "częścią składową wielkiego antykatolickiego procesu". Na pewno jednak nie można zgodzić się z takim oto stwierdzeniem:
   Rewolucjoniści działają zatem na różnych polach - produkują filmy takie jak "Kler", zakończony obrazem płonącego kapłana, "Tylko nie mów nikomu" mający obrzydzić wszystko, co jest związane z sutanną i duchowieństwem (...).
   Oba wymienione filmy nie są bowiem skierowane przeciwko żadnej religii, a już na pewno nie można ich traktować jako ataku na Kościół. Jeżeli już, to tylko na niektórych jego funkcjonariuszy. Ale czy jest coś złego w wytykaniu występków, a czasami wręcz przestępstw, dokonywanych przez ludzi w sutannach? Czyżby mieli oni być kastą pod szczególną ochroną? Bądźmy sprawiedliwi: w każdej grupie zawodowej znajdą się osobnicy żyjący na bakier z prawem czy z moralnością. Czy jednak z tego powodu można mówić o degeneracji całej grupy? Nie! Tak samo jest w przypadku księży. Oba filmy opowiadają tylko o konkretnych przypadkach zepsucia i wynaturzeń, nie stygmatyzując całego kleru.
   Reasumując, nie włączajmy na siłę religii do wojny polsko-polskiej. Jeżeli już musi się ona toczyć, to niech pozostanie tylko w sferze polityki. I żeby było jasne - dotyczy to wszystkich stron sporu. Także tych spod znaku LGBT, bo niektórzy z nich też mają sporo na sumieniu.

"Kler" i świnie


Stosunkowo rzadko chodzę do kina, ale na "Kler" poszedłem z wielką chęcią. Nie dlatego, że jest to dobry film. Również nie dlatego, że dotyczy on księży. Do obejrzenia tego obrazu zachęcili mnie jego przeciwnicy, którzy jeszcze przed premierą wieszali  na nim psy. Pewnie nie wszyscy z nich uświadamiają sobie, że bezwiednie zrobili ogromną kampanię promocyjną dla tego filmu. Nawet redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz, który poważył się porównać widzów "Kleru" do publiczności chodzącej na niemieckie filmy w czasie okupacji, używając ówczesnego powiedzenia "Tylko świnie siedzą w kinie", przysporzył widowni filmowi Wojciecha Smarzowskiego (tylko w ostatni weekend film obejrzało milion "świń").
Co do samego filmu, to nie zobaczyłem niczego, czego nie wiedziałbym już wcześniej. Owszem, "Kler" jest mocnym uderzeniem w funkcjonariuszy Kościoła, ale w żadnym miejscu nie atakuje religii jako takiej. Nie obraża niczyich uczuć religijnych. Wbrew pozorom niczego też nie przejaskrawia. W postaciach trzech księży i jednego biskupa pokazane zostały zwykłe ludzkie przywary, jakie spotkać można wśród przedstawicieli wszystkich zawodów. Z tą jednak różnicą, że zostały ukazane niejako w pigułce, skondensowane i wyraziste. No i jeszcze jedna sprawa: księża są osobami zaufania publicznego, więc można oczekiwać od nich nieco więcej niż od przeciętnych zjadaczy chleba.
Czyż w realnym życiu nie spotykamy się z sytuacjami pokazanymi na filmie? Może w mniej drastycznych dawkach, może w bardziej zawoalowany sposób, ale przecież każdy chyba miał do czynienia z duchownymi postępującymi nie do końca właściwie. Nie oszukujmy się! Wśród księży są przecież alkoholicy, pedofile, dziwkarze, karierowicze, biznesmeni i politykierzy. Oczywiście to samo można powiedzieć o innych grupach zawodowych i społecznych, ale tym razem mowa jest akurat o duchownych. Nie można więc chować głowy w piasek i udawać, że nie ma problemu.  Na szczęście niektórzy przedstawiciele Kościoła właściwie odbierają przesłanie filmu, nie traktując go jako ataku na instytucję jako całość.
Sam Smarzowski jest co prawda ateistą, ale - jak twierdzi w rozmowie z Arturem Zaborskim - prawo do oceniania i rozliczania księży daje mu sam fakt, że płaci podatki, z których  spora część idzie na finansowanie Kościoła. Inna sprawa, że wielu wiernych woli nie wiedzieć o grzechach swoich przewodników duchowych. Niektóre z nich są nawet w stanie zaakceptować, np. skłonność do kieliszka (swój chłop) czy do kobiet (prawdziwy facet).
Tego samego dnia uczestniczyłem w spotkaniu z Witoldem Gadowskim. Ten znany i popularny dziennikarz na pytanie o "Kler" odpowiedział uczciwie, że nie oglądał filmu, więc nie będzie się o nim w żaden sposób wypowiadał. Takiej wstrzemięźliwości oczekiwałbym też od innych "znawców" kina.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty