Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Intercity. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Intercity. Pokaż wszystkie posty

Kolejowe przypadki



W sobotę 18 marca zalegalizowaliśmy z kolegą na dworcu w Gdańsku Wrzeszczu karnety Regio i wyszliśmy na peron. Z megafonów usłyszeliśmy informację o  dziesięciominutowym opóźnieniu pociągu Sambor, którym mieliśmy jechać do Bydgoszczy. Weszliśmy więc z powrotem na halę dworcową, aby niepotrzebnie nie marznąć. Po około pięciu minutach megafony wypluły kolejny komunikat: "Pociąg Regio Sambor z Gdyni do Bydgoszczy odjedzie z peronu drugiego".  Na peron dobiegliśmy w samą porę, żeby zobaczyć ostatni wagon odjeżdżającego składu.  Tym samym stanęliśmy przed dylematem, co robić dalej. Mogliśmy zrezygnować z podróży lub spróbować dojechać do Bydgoszczy innym pociągiem, żeby zdążyć na połączenie do Poznania (plan naszej podróży zakładał przejazd pięcioma pociągami regionalnymi z przesiadkami w Bydgoszczy, Poznaniu, Rawiczu i  Wrocławiu). Zdecydowaliśmy się na to drugie rozwiązanie. Nabyliśmy bilety Intercity po 43 złote od osoby i pojechaliśmy do Bydgoszczy najbliższym pociągiem pośpiesznym.
Po powrocie złożyliśmy reklamację w  PLK. W odpowiedzi zastępca dyrektora ds. eksploatacyjnych Marek Szulkowski napisał między innymi, że:

We wskazanym przez Pana dniu przedmiotowy pociąg doznał awarii drzwi na stacji Gdańsk Oliwa, co skutkowało opóźnioną godziną odjazdu pociągu z tej stacji. Z tego powodu wygłoszony został komunikat o opóźnieniu w wysokości 10 minut. Jednocześnie komunikat ten informował, że "wielkość opóźnienia może ulec zmianie", co oznacza, że może się ono zwiększyć lub zmniejszyć. W tym przypadku pociąg 55300 przybył na stację Gdańsk Wrzeszcz z opóźnieniem rzeczywistym 6 minut). W tym dniu nie odnotowano też usterek urządzeń megafonowych na peronach.
W związku z powyższym Zakład Linii Kolejowych w Gdyni nie widzi podstaw do zwrotu kosztów podróży.
Odpisałem, co następuje:
Dziękuję za odpowiedź na reklamację (pismo IZIP4-051/19/20017). Wyjaśniam jednocześnie, że nie chodziło mi o:
a/ wytłumaczenie przyczyn opóźnienia pociągu nr 55300,
b/ ilość minut opóźnienia w/w pociągu,
c/ ewentualne usterki systemu megafonowego w Gdańsku Wrzeszczu.
Moja reklamacja dotyczyła wyłącznie braku zapowiedzi, iż wymieniony wyżej pociąg wjeżdża na stację. Pojawił się bowiem tylko komunikat  - o czym pisałem w reklamacji - iż wspomniany pociąg odjeżdża z peronu drugiego. Skoro zaś "odjeżdża", to pasażer nie ma szans na niego zdążyć z poczekalni dworcowej.
Ponawiam więc prośbę o ponowne rozpatrzenie reklamacji.
Tym razem krótko odpowiedziała Alicja Tracz (referent samodzielne wieloosobowe stanowisko pracy ds. infrastruktury pasażerskiej):
W odpowiedzi na e-maila z dnia 05.04.2017 informuje, że tutejszy Zakład nadal podtrzymuje stanowisko zawarte w piśmie skierowanym do Pana w dniu 03.04.2017.
Moje pytanie brzmi: czy PLK ma obowiązek ogłaszania, że dany pociąg wjeżdża na peron, czy też wystarczy, że ogłosi, iż właśnie odjeżdża? Jeżeli to ostatnie, to faktycznie, moja reklamacja mogła być z czystym sumieniem odrzucona. Chyba jednak nie zaszkodziłoby, gdyby osoba obsługująca system zapowiedzi nieco się wysiliła i powiedziała coś w rodzaju: Opóźniony pociąg relacji (...) wjeżdża na peron drugi.
Powyższym tematem próbowałem zainteresować portal Trojmiasto.pl. Piotr Weltrowski redagujący rubrykę "Co mnie gryzie" obiecał przyjrzeć się sprawie. Potem zapadła długa cisza. Dopiero po dwukrotnym monicie otrzymałem odpowiedź, z której wynikało, że redakcja nie jest zainteresowana nagłaśnianiem tej sprawy. Jednocześnie życzono mi powodzenia "w sporze z PLK". Zabrzmiało to nieco ironicznie, bo co może zrobić jednostka w zetknięciu z wielką firmą?

"Rosomak" i żubry



Żubr pod "Rosomakiem"

Nocna podróż pociągiem Intercity "Pogoria" z Gdańska do Pszczyny byłaby nawet przyjemna, gdyby nie jeden drobiazg. Po wejściu do wagonu z kuszetkami zaskoczyła mnie wysoka temperatura w przedziale. Niestety, po kilku godzinach zrobiło się na tyle zimno, że spanie było wręcz niemożliwe. Najciekawsza była reakcja konduktora na zgłoszenie powyższego faktu.

- Za temperaturę w przedziale odpowiada programator - orzekł autorytatywnie i pokazał niewielkie pudełko nad drzwiami przedziału.

Hm, ciekaw jestem, kto odpowiada za programowanie programatora.

W Pszczynie przesiedliśmy się do schludnego pociągu Śląskich Kolei Regionalnych i po nieco ponad godzinnej jeździe dotarliśmy do Ustronia. Jeszcze tylko kilka minut taksówką (18 zł) i już byliśmy w recepcji sanatorium Rosomak.  Sprawnie załatwiliśmy formalności (opłata klimatyczna 3 zł za dobę, karta telewizyjna 4 zł za dobę) i otrzymaliśmy klucze do pokoju na drugim piętrze z widokiem  na miasto i częściowo na Czantorię. Potem odwiedziliśmy pielęgniarkę, zjedliśmy obiad i zaliczyliśmy wstępną wizytę lekarską.

Po południu odbyliśmy pierwsze spacery po okolicy. Do centrum Ustronia schodzi się 20 minut (moim krokiem). Droga powrotna wiedzie pod górę (nasze sanatorium jest najbardziej ze wszystkich oddalone od centrum), więc wymaga nieco więcej czasu. Zwiedziliśmy dzisiaj między innymi Park Kuracyjny, promenadę nad Wisłą oraz odwiedziliśmy sąsiadującą z sanatorium zagrodę z żubrami. Pogoda nie była zbyt sprzyjająca robieniu zdjęć (dużo chmur), ale na szczęście nie padało.

Kolacja była już o 17.30. Potem czas wolny. Internet dostępny tylko w okolicach recepcji. Na szczęście wziąłem ze sobą blueconnect i mogę się nim posiłkować w pokoju. 
Sanatorium "Rosomak"

Posąg Chrystusa przed kościołme, św. Brata Alberta

Wisła i widok na Czantorię



Jedna z wielu rzeźb w Parku Kuracyjnym

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty