 |
Od moroszki po morwę |
Wczoraj na blogu Barbary Pelc
ukazała się recenzja "Od moroszki po morwę". Autorka nie była
specjalnie zachwycona stylem mojej książki, ale swoje uwagi i zastrzeżenia
przekazała w dość delikatnej formie. Trudno zresztą odmówić jej racji, gdy wytyka
słabe punkty, jak np. brak zdjęć czy map zwiedzanych miejscowości. Ma też
uzasadnione podstawy do twierdzenia, że: "Odnosiłam
wrażenie, jakbym czytała suche fakty - byłem tu i tu, zapłaciłem za to tyle i
tyle (książka jest istną wyliczanką cen, co ma także oczywiście swoje
dobre i praktyczne strony). Autor pisał notatki na bieżąco, po całym dniu, na
świeżo i dlatego pewnie nie znajdował czasu na dłuższe opisy dotyczące danego
dnia."
Barbara Pelc nie skupia się jednak
wyłącznie na negatywach. Chce i potrafi bowiem dostrzec także walory recenzowanej
książki. Pisze między innymi:
Książkę czyta się szybko, treść jest interesująca, język bezpośredni, łatwy w odbiorze, bardzo przystępny.
Lektura jest świetną pomocą dla
osób, które wybierają się do pracy m.in.: na zbiory moroszki -
występuje tu wiele cennych wskazówek i porad dotyczących zarówno
zbierania tego owocu, jak i egzystowania w tamtych warunkach.
Chciałam
na koniec dodać, iż przepiękny, tajemniczy tytuł oraz genialna okładka
zachwyciły mnie doszczętnie i całkowicie skradły moje serce.
Podobne odczucia miała zresztą autorka poprzedniej recenzji Wioleta
Umecka, gdy pisała: Jednak jeśli nie wiecie co to moroszka i nie
zbieraliście nigdy zarobkowo owoców za granicą – warto zajrzeć do tego dzieła.
Jeśli do tego wszystkiego lubicie czytać wspomnienia z różnorakich podróży to
lektura dla Was. I jeśli chcecie mieć w swoich zbiorach książkę z kolorową
i dopracowaną okładką, zachęcam do jej przeczytania.