Ponownie pojechałem
na Plac Solidarności około osiemnastej. Długi kordon policjantów stał wzdłuż
ulicy Jana z Kolna i zabraniał wejścia na plac od strony bramy stoczni. Dla
mnie było to o tyle dziwne, że swobodnie można było dojść do placu od
przystanku tramwajowego. Poza tym o tej porze nie było tu jeszcze ani pochodu
KOD, ani Solidarności. Ci pierwsi przyszli dopiero o godzinie 19. Szli z
ogromną biało-czerwoną flagą z Targu Węglowego. Nie było ich zbyt wielu. Byli
za to dość głośni. Skandowali głównie hasło: "Lech Wałęsa naszym
bohaterem!". Spoza kordonu policji padały zaś okrzyki "Gdzie jest
Bolek?" Zwolennicy KOD przeszli następnie obok gmachu ECS w pobliże sali
BHP. Tutaj od przemówienia Pawła Adamowicza i odśpiewania hymnu polskiego rozpoczął
się wiec.
Z kolei wokół
Pomnika Poległych Stoczniowców 1970 rozstawione były liczne służby porządkowe
Solidarności. To tutaj, po mszy świętej w kościele św. Brygidy, mieli przyjść
członkowie NSZZ "Solidarność". Trzeba podkreślić, że ci ostatni byli
bardzo dobrze zorganizowani. Przyjechali z całego kraju autokarami (stały na
Placu Zebrań Ludowych). Pochód poprzedzała orkiestra, za nią zaś szły liczne
poczty sztandarowe. Dalej widać było czołowych działaczy związku, księży z
metropolitą Głodziem na czele oraz ogromny tłum związkowców i ich sympatyków.
Oba pochody nie spotkały się na trasie, gdyż
KOD-owcy przemaszerowali o jakieś 20 -25 minut wcześniej.
Nie uczestniczyłem
do końca w żadnym z wieców. Nie chcę utożsamiać się z którąkolwiek ze stron.
Wolałbym, żeby obchody ważnych wydarzeń jednoczyły naród, a nie dzieliły go.
Dzisiaj np. widziałem Stefana Chwina po
drugiej stronie transparentu "Tu są granice przyzwoitości", a Jacka
Rybickiego przed nim. A przecież obaj są
zasłużonymi gdańszczanami. Dlaczego nie mieliby stać w jednym szeregu? Podobnie
zresztą jak wielu innych.
Widać wyraźnie, że po
obu stronach jest zbyt wiele jątrzenia, a zbyt mało gestów pojednawczych.
Jacek Rybicki |
W środku arcybiskup Leszek Sławoj Głódź |