Ze smutkiem przeczytałem wiadomość o kolejnym
przerwaniu przez Romana Paszke rejsu dookoła świata pod wiatr. Tym razem na
przeszkodzie nie stanęła awaria sprzętu, lecz aura, która w okolicach przylądka
Horn potrafi być naprawdę kapryśna. Skoro więc tak doświadczony żeglarz uznał,
że nie jest w stanie dalej płynąć, to należy tylko przyjąć to do wiadomości i okazać mu szacunek. Jeżeli on sam
mówi, że jest już wyczerpany, a najbliższe prognozy przewidują wiatry wiejące z
prędkością czterdziestu węzłów, to nikt nie ma prawa wymagać, aby nadal ryzykował
swoje zdrowie i życie.
Okazuje się jednak, że wielu internautów nie
jest w stanie zrozumieć dramatu Romana Paszke. Siedzą sobie oni w ciepłych
mieszkaniach i bezmyślnie wystukują na klawiaturach komentarze w rodzaju:
On mówi,
że zabrakło siły He he. Przecież wiedział na co się szykuje. To nie Zalew
Zegrzyński. Zrobił w jajo sponsorów i tyle. Z motyką na słońce też mogę
polecieć i powiedzieć za chwilę, że się nie udało. Żenada.
Jak tacy
ludzie, którzy mają swoje hobby, bardzo kosztowne, potrafią namówić tzw.
sponsorów i to nie raz. Dlaczego normalnie nie pracują i sami nie zarobią na
to.
Rzecz jasna, żaden z komentatorów nie podpisuje się swoim
nazwiskiem. Ot, siedzi i wylewa z siebie żółć. Tak jest najłatwiej – nic nie
robić, tylko krytykować innych…