![]() |
Od moroszki po morwę |
Z reguły nie
komentuję recenzji moich książek. Uznaję bowiem prawo każdego czytelnika i
recenzenta do własnej oceny mojej twórczości. Również w przypadku recenzji
Beaty Dymarskiej generalnie
podzielam jej opinie o mojej książce. Nie mogę jednak zgodzić się z
twierdzeniem, że cyt.: "Książka zaznajamia nas raczej z
tym jak żyło się ponad dwadzieścia lat temu, jak trudno było znaleźć, zaraz po
upadku komuny, pracę,". Sytuacji sprzed
ponad 20 lat dotyczy bowiem tylko jeden rozdział z dwudziestu czterech! A zatem
autorka pozwoliła sobie na zbyt daleko idące uogólnienie. Podobną przesadą jest
twierdzenie, iż "autor lubił
codziennie wypić piwo lub wino". Na pewno nie wynika to z treści mojej książki.
Owszem, wspominałem często o różnych trunkach degustowanych w konkretnych krajach,
ale nigdy nie pisałem, że czyniłem to codziennie. Uogólnieniem jest też stwierdzenie
autorki, że najważniejszym elementem książki jest "praca podczas zbierania leśnych owoców". Tu znów odwołam się do statystyki. Zbiory runa leśnego w Szwecji opisane są
w pięciu rozdziałach, co stanowi mniej niż jedną czwartą zawartości "Od moroszki
po morwę".
Tyle tytułem sprostowania ewidentnych rozbieżności ze
stanem faktycznym. Z treścią całej recenzji można zapoznać się tutaj