Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nordkapp. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nordkapp. Pokaż wszystkie posty

Ikarus znowu na trasie


Dziesięć lat temu Gdańsk pożegnał się z Ikarusami. Dzisiaj z okazji tej rocznicy odbył się sentymentalny przejazd dwoma autobusami tej marki na trasie Gdańsk Wrzeszcz – Gdańsk Główny (linia nr 142). Obydwa zabytkowe już pojazdy były wypełnione po brzegi. Po drodze zatrzymywały się na przystankach we Wrzeszczu, Brętowie, na Morenie i Siedlcach.
Egzemplarz Ikarusa 280, którym miałem okazję odbyć tę symboliczną przejażdżkę, po wycofaniu z regularnej komunikacji miejskiej, nie stał bezczynnie. Odbywał bowiem liczne podróże  zagraniczne. Jedną z nich była wyprawa na Nordkapp w 2013 roku. Prawie trzydziestoletni egzemplarz autobusu węgierskiej produkcji wziął wtedy udział w rajdzie „Złombol”. Jego właścicielem jest Łukasz Staniszewski, który również podczas dzisiejszego przejazdu siedział za kierownicą.







Wernisaż Cegiełki


Po bodajże trzydziestu latach ponownie odwiedziłem Olsztyn. Okazją do przyjazdu do tego miasta był wernisaż wystawy zdjęć Krzyśka Cegiełki z podroży po Skandynawii, ze szczególnym uwzględnieniem takich atrakcji turystycznych jak: Lillehammer, Lom, Geiranger, Lofoty, Nordkapp, Rovaniemi i Sztokholm. A ponieważ wspomnianą podróż odbywaliśmy razem, to Krzysztof zaprosił mnie w charakterze gościa specjalnego. Tym samym mieliśmy okazję spotkać się po raz pierwszy od zakończenia skandynawskiej przygody.

Wernisaż i towarzysząca mu prezentacja zdjęć odbyły się w Centrum Polsko-Francuskim przy ul. Dąbrowszczaków 39. Tego samego dnia, tyle że rano, Krzysztof opowiadał o swoich zdjęciach i wyprawie w lokalnej telewizji. Zapewne dzięki temu dopisała frekwencja na spotkaniu, które trwało w sumie ponad dwie godziny. Najpierw wspólnie z Krzysztofem opowiadaliśmy o miejscach utrwalonych na wystawowych zdjęciach, potem zaś zaprosiliśmy gości na pokaz slajdów. Tu moja rola ograniczyła się do przesuwania zdjęć i krótkich komentarzy, natomiast Krzysztof dał upust swojemu talentowi krasomówczemu i z zapałem opowiadał o zwiedzonych miejscach, a także o różnych naszych przygodach.

Wystawę można oglądać jeszcze przez kilka tygodni, natomiast pełna relacja Krzysztofa z wyprawy ukaże się niedługo w sieci, a nieco później być może także w postaci książki.

Wieczorem w chińskiej knajpce zjedliśmy pikantnego kurczaka z ryżem, po czym udaliśmy się na zwiedzanie pięknie iluminowanej Starówki. Dalszą część wieczoru oraz dobry kawał nocy spędziliśmy na "rozmowach bilateralnych" dość obficie płucząc przy tym gardła, bynajmniej nie wodą, a jeżeli już - to ognistą.

Nie mogę nie wspomnieć o babci Krzysztofa. Ta dziewięćdziesięciotrzyletnia kobieta zafascynowała mnie swoją energią. Nie dosyć, że ma sprawny umysł, to także świetną kondycję fizyczną. W jej życiu nie ma miejsca na nudę. Lubi oglądać wiadomości i komentować wydarzenia polityczne. Przede wszystkim jednak robi coś, co obecnie jest wielką rzadkością. Co takiego? Ano przędzie na kołowrotku wełnę, a następnie robi na drutach ciepłe skarpety. Tu pochwalę się, że również mnie sprezentowała jedną parę. Nieco mniej gościnny był Funfel, który nie pozwolił mi się pogłaskać i łypał na mnie oczami pełnymi kociej pogardy.
Przy okazji przypominam link do relacji z naszej wyprawy, którą opublikowałem w lipcu. Kliknij








Mikołaj Kopernik

Zamek w Olsztynie




Olsztyn - katedra





Nie tylko Lofoty





Dla tych, którzy chcieliby poznać więcej moich wrażeń z ostatniej podróży po Skandynawii, polecam relację w niniejszym blogu



Dziadkiem na Nordkapp cz. III


W ósmym dniu podróży, po pokonaniu ponad trzech tysięcy kilometrów, dokładnie w samo południe, docieramy na Nordkapp. Ten symboliczny kraniec Europy, podobnie jak wioska św. Mikołaja w fińskim Rovaniemi - to takie świeckie świątynie. Przyciągają bowiem w równym stopniu tysiące turystów, tak jak sanktuaria religijne pielgrzymów. Jest w tym coś magicznego i trudnego do wytłumaczenia. Bo cóż takiego jest w skalistym klifie, na którym 40 latem temu ustawiono makietę globusa z zaznaczonymi południkami i równoleżnikami? To nie jest nawet prawdziwy kraniec Europy, bo ten znajduje się nieco dalej. Mało tego, Nordkapp zwany Przylądkiem Północnym nie znajduje się na stałym lądzie, lecz na wyspie Magerøya. Od kontynentalnej Norwegii oddziela go pas Morza Norweskiego. Jednak jadąc samochodem trudno to zauważyć, ponieważ od dziewiętnastu lat na wyspę wjeżdża się podmorskim tunelem o długości prawie 7 kilometrów. Do niedawna za przejazd podwodnym fragmentem trasy E 69 trzeba było płacić. Obecnie nie ma tego obowiązku. Nadal jednak płaci się za wjazd na parking przy Nordkapp. Aktualna wysokość opłaty to 180 NOK bez wejścia do Nordkapphallen lub 275 koron z taką możliwością. Można jednak uniknąć opłat, parkując auto na innym, oddalonym o 9 kilometrów postoju. Wejście piesze na Nordkapp jest bowiem bezpłatne. Nam udało się znaleźć zatoczkę w odległości zaledwie trzech kilometrów od skraju klifu.

Do zdjęcia pod globusem ustawiają się niekończące się kolejki turystów z całego świata. Najgorzej jest gdy przyjeżdża kolejny autokar, z którego wysypują się dziesiątki osób. Wtedy lepiej odczekać jakiś czas, oglądając inne miejsca. Można np. podejść do obelisku upamiętniającego wizytę Oskara II, króla Szwecji i Norwegii. Przybył on w to miejsce dokładnie 145 lat temu. Również drugiego lipca, tak jak my. Nie był on jednak odkrywcą tego miejsca. Za takiego uchodzi bowiem włoski ksiądz Francesco Negri, który zapuścił się tak daleko na północ już w 1664 roku. Zajęło mu to podobno dwa lata.

Warto też podejść do kamiennych kół, które z daleka wyglądają jak duże monety lub plastry wędliny. Znajdują się na nich oryginalne reliefy wykonane przez dzieci z różnych krajów w ramach projektu "Dzieci Ziemi". Jeżeli zaś komuś mało wrażeń, to może skorzystać z krótkiego przelotu śmigłowcem nad płaskowyżem i podziwiać z góry przepiękne klify.

Pozostają jeszcze sklepy z pamiątkami. Tu komercja króluje całą gębą. Za miniaturkę globusa trzeba zapłacić 99 koron, co w przeliczeniu daje około 43 złote. Można też nabyć imienny certyfikat poświadczający obecność na Nordkapp. Kosztuje tylko 65 NOK lub 70 wraz z reklamówką. W moim przypadku sprzedawca nie przestawił daty w stemplu. Tak więc oficjalnie byłem na Przylądku Północnym już pierwszego lipca...

Wracając do auta mijamy stadko reniferów. Patrzą na nas, ale bez większego z zainteresowania. Widać, że przywykły do obecności ludzi na tym płaskowyżu. Zachodzimy jeszcze na skraj klifu. Na dole widać zatoczkę z granatowo-zieloną wodą, a na jej skraju mały czerwony domek i drewniany pomost. Obrazek jak z bajki.

Wyjeżdżamy z Nordkapp przed szesnastą. O dwudziestej wjeżdżamy do Finlandii. Długie proste drogi. Dopuszczalna prędkość 100 km/h. Prowadzi mi się wyśmienicie. Kłopoty ze znalezieniem miejsca na nocleg. Krzysztof ma huśtawkę nastrojów i reaguje nadmiernie  emocjonalnie w sytuacjach, które można rozładować żartem.

W końcu jakaś miejscówka, aczkolwiek z komarami. Duży parking, WC. Obok sklep z pamiątkami, ryby wędzone i smażone, liczne ozdoby z drewna, rogi reniferów. Oczywiście o tej porze zarówno sklep, jak i punkty gastronomiczne są zamknięte.

Jak już wcześniej pisałem, zawsze udawało nam się opanowywać sytuacje konfliktowe. Czasami jednak trwało to nawet kilka godzin. W powyższym przypadku racja była po stronie Krzysztofa. Ja chciałem rozłożyć się na nocleg w lesie, w miejscu pozbawionym wszelkich udogodnień. Mój partner obawiał się, że mogą tam występować kleszcze. Uparł się więc, żeby jechać dalej. I rzeczywiście, po półgodzinie natrafił na wspomnianą w notatce miejscówkę. Wtedy nie doceniłem tego. Teraz na spokojnie mogę przyznać się do błędu.

Ranek upalny. Spotykamy małżeństwo ze Śląska. Jadą z Rovaniemi na Nordkapp. My w odwrotnym kierunku. Odwiedzamy sklep w  Inari, uzupełniając tu prowiant. O czternastej docieramy do wioski św. Mikołaja nieopodal Rovaniemi. Porządne WC. Mnóstwo sklepów z pamiątkami. Zdjęcie z Mikołajem od 25 do 45  Euro w zależności od formatu. Koło podbiegunowe. Komercja. Robi się pochmurno. W drodze do Szwecji przejaśnia się. O 20.30 docieramy na kąpielisko w Byske przed Skelfetea.

Do północy miła rozmowa przy whisky.

Z tą siedzibą Mikołaja to dość zagmatwana sprawa. Niektórzy twierdzą, że mieszka on w innym miejscu Laponii, a konkretnie w Parku Narodowym im. Urho Kekkonena. Ponieważ jednak miejsce to znajduje się na samej granicy fińsko-rosyjskiej (ustanowionej w wyniku wojny zimowej 1939-1940), w 1985 roku zbudowano wioskę Mikołaja właśnie pod Rovaniemi.  Przez wioskę przebiega północne koło podbiegunowe.

Nie zabawiliśmy długo w tym nastawionym na skubanie turystów miejscu. Pogoda trochę się popsuła, więc nawet zdjęć nie chciało się robić. Po nabyciu drobnych pamiątek (w moim przypadku po 7 Euro za sztukę) wyruszyliśmy w drogę do Szwecji. Tutejsze widoki nie umywają się do tych zapamiętanych z Norwegii. Trasa wiedzie głównie przez lasy, jedynie czasem błyśnie gdzieś lustro wody z jakiegoś jeziora.

Po przekroczeniu granicy ze Szwecją wjechaliśmy na trasę E4. Będziemy się nią poruszać aż do lotniska Skavsta nieopodal miasta Nykoping, gdzie zakończy się nasza wspólna podróż. Wcześniej jednak czekają nas dwa noclegi na kąpieliskach (w Byske i w Tonebro) oraz trzygodzinne zwiedzanie Sztokholmu, a konkretnie jego starówki, czyli Gamla Stan. Zaliczamy też wizytę przed pałacem królewskim w porze uroczystej zmiany warty.

Dla mnie przygoda kończy się na lotnisku w Gdańsku Rębiechowie. W ciągu jedenastu dni, z czego jeden spędzony na promie, pokonaliśmy około 5 200 kilometrów, przemierzając trzy kraje i zwiedzając kilkanaście atrakcyjnych turystycznie miejsc. Ekstra perełki to oczywiście okolice Geiranger, Lofoty, Narvik i ostatni etap przed Nordkapp. Potem w zasadzie był już tylko powrót, aczkolwiek połączony z robieniem zdjęć w mijanych miejscowościach, np. w Härnösand nad Zatoką Botnicką. Wymieniam to miasto nie bez kozery, bo  akurat tu najdłużej  przyszło mi czekać na współtowarzysza tej podróży...

Gdyby mnie ktoś zapytał, co oprócz możliwości zobaczenia pięknych widoków i obcowania z naturą, dała mi ta eskapada - odpowiedziałbym cytatem z książki Dawida Baldacciego "Dzień zero": Jesteśmy tylko ludźmi, a co za tym idzie, nikt nie jest doskonały. Niby każdy o tym wie, ale nie każdy uświadamia to sobie w sytuacji, gdy trzeba umieć zachować dystans do rzeczywistości. Mam nadzieję, że z każdą podróżą udaje mi się to coraz bardziej...

Z bardziej prozaicznych spraw odnotować muszę, że Dziadek, czyli 22. letni passat Krzysztofa spisał się doskonale. Nie mieliśmy na trasie ani jednej usterki! A warto wiedzieć, że jeździłem wcześniej po  Skandynawii różnymi autami, więc mam skalę porównawczą... Nie mam też zastrzeżeń do mojego namiotu i kuchenki gazowej (poza wspomnianym na początku incydentem).
Część pierwsza tutaj
Część druga tutaj
Renifery tuż przed Nordkapp








To my :)








Inari w Finlandii


Wioska Mikołaja









Kąpielisko w Byske





Sztokholm









Po starcie z lotniska Skavsta

Na Nordkapp z Gagarinem :)
Ostatnia noc i pożegnalne ognisko


Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty