Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spacery. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spacery. Pokaż wszystkie posty

Ostatnie dni na Phu Quoc

 


Piątek, 10.03.23

Wczoraj przed południem odbyłem spacer po plaży, dochodząc  do hotelu The Palmy, w którym spędziliśmy pierwszą noc na Phu Quoc. Tuż za farmą pereł mijałem olbrzymi szkieletor. Miał tu powstać hotel, ale z powodu sprzeciwu mieszkańców budowa została wstrzymana. Lokalna społeczność chciała, żeby w tym miejscu powstała szkoła. W efekcie nie ma niczego, nie licząc tej kupy zbrojonego betonu. Nad głową co pewien czas przelatują zniżające się do lądowania samoloty. Piasek jest bardzo gorący, więc idąc na bosaka, trzeba trzymać się linii wody, pozwalając by nadchodzące fale schładzały stopy. Na Phu Quoc jest  właściwie koniec sezonu, bo w kwietniu zacznie się już pora deszczowa. Można śmiało powiedzieć, że początek marca jest idealną porą do odpoczynku na Phu Quoc. Temperatura utrzymuje się w granicach 30 stopni C. Deszczu jeszcze nie widziałem, choć czasami rano pojawia się parę chmurek. Turystów jest niewielu. Najwięcej oczywiście Polaków, trochę Rosjan i Wietnamczyków.

Po południu darmowym busem sprzed hotelu pojechaliśmy do największego miasta na wyspie – Duong Dong. Jest ono oddalone od naszego aktualnego miejsca pobytu o 7,5 kilometra. Nazwa miasta pochodzi od nazwiska cesarza (Duong Dong żył i panował w siódmym wieku). Kierowca wysadził nas w centrum, nieopodal stuletniej świątyni, po czym zrobiliśmy rundkę po sklepach, szukając miejscowego pieprzu oraz wietnamskiej herbaty. Na bazar zajrzeliśmy tylko na chwilę, gdyż odór zepsutych ryb i mięsa był tak niesamowity, że trudno było powstrzymać odruchy wymiotne. Zresztą i tak byśmy tam raczej nic nie kupili. Z mostu nad przecinającą miasto Rach Duong Dong obejrzeliśmy długi szereg pomalowanych na niebiesko statków. Wypiliśmy sok ze świeżo otwartego kokosa (zawiera mnóstwo odżywczych składników mineralnych), spróbowaliśmy miejscowych lodów i przez  marinę, obok której znajduje się kolejna świątynia (w złoto-zielono-czerwonym kolorze), doszliśmy do latarni morskiej, przy której znajduje się pagoda Dinh Cau. Po trzech godzinach chodzenia (łącznie 23 500 kroków) wróciliśmy na miejsce, z którego ten sam bus co poprzednio zabrał nas do naszego hotelu. Jechały z nami trzy starsze Rosjanki. Wszystkie miały jakieś zakupy. Jedna wiozła nawet szczotkę na kiju…

Dzisiaj znowu zafundowałem sobie darmowy masaż stóp, maszerując przed i po południu po plaży. Maszerowałem chyba nawet zbyt intensywnie, bo dorobiłem się odcisku na śródstopiu lewej nogi. Ale 23 tysiące kroków zaliczone 😊.

Sobota, 11.03.23

Ponownie wybrałem się do Duong Dong. Tym razem na piechotę. Idąc brzegiem plaży od Mercury Villas aż do hotelu The Palm (około 3 km), nie spotkałem ani jednego człowieka. Gęściej zaczęło się robić dopiero w pobliżu centrum miasta. Na wysokości hotelu Victoria musiałem opuścić plażę, gdyż dalej aż do mariny całe wybrzeże jest zabetonowane. Szedłem więc chodnikiem, co wbrew pozorom nie jest wcale takie łatwe. Wietnamczycy generalnie nie lubią chodzić, więc chodniki służą im do zupełnie innych celów. Ot, można po nich jeździć na skuterach, parkować  na całej szerokości albo ustawiać stragany czy reklamowe plansze z ofertami masażu. Jeżeli to komuś przeszkadza, to chyba tylko turystom nie znającym miejscowych obyczajów.

Im bliżej końca pobytu na Phu Quoc, tym więcej chodzę. Oczywiście boso! Jeszcze trochę i będę mógł konkurować z Cejrowskim 😊 W tym tygodniu osiągnąłem całkiem niezły wynik: od dziesięciu tysięcy kroków w niedzielę do 27 tysięcy dzisiaj.

Słów kilka o obsłudze kompleksu Mercury Villas and Spa.  Przede wszystkim pracownicy są bardzo uprzejmi. Niezależnie czy jest to pokojowa, ogrodnik, recepcjonista, kelnerka czy pracownik obsługi basenu – wszyscy miło się uśmiechają i pozdrawiają napotkanych gości. Do pokoi codziennie dostarczana jest woda, saszetki z kawą i herbatą oraz ciasteczka, nie wspominając już o rzeczach tak oczywistych, jak świeże ręczniki czy papier toaletowy.  Również na leżaki przy basenie i na plaży podawana jest herbata i słodycze. Dla jasności – nie jest to formuła all inclusive. Gdyby mnie więc ktoś pytał o zdanie, to śmiało mogę polecić ten obiekt na wypoczynek. 








































 

Kamienna grobla tylko dla ptaków?



Po dłuższej przerwie wybraliśmy się z kolegą Arturem na spacer po Wyspie Sobieszewskiej. Zaczęliśmy od odwiedzenia kamiennej grobli. Poprzednio byliśmy tutaj w grudniu 2014 roku, jeszcze przed remontem. Wtedy grobla faktycznie była zaniedbana i spacer po  nierównych kamieniach nie należał do bezpiecznych. Obecnie grobla jest równiutko ułożona, ale przed wejściem ustawiono tablicę z napisem:
Budowla hydrotechniczna
Zakaz wejścia
Wejście grozi śmiercią lub kalectwem
Faktycznie, po przejściu niewiele ponad stu metrów pojawia się przeszkoda. Grobla jest przerwana i przegrodzona stalową klatką. Ta ostatnia zaś zamknięta jest na kłódkę. Teoretycznie można by przeskoczyć między betonowymi przyczółkami, ale jest to dość ryzykowne. Równie ryzykowne jest przechodzenie po drewnianym balu, który ktoś ułożył obok klatki. Czy nie prościej byłoby otworzyć klatki (na drugim końcu grobli też takowa się znajduje) i pozwolić turystom na spacery przez cała groblę? Przynajmniej w okresie, kiedy nie odbywają się lęgi ptaków.
Na szczęście na wyspie jest jeszcze parę innych miejsc, gdzie można do woli spacerować. Przede wszystkim długa plaża oraz urokliwe leśne ścieżki i dukty. Dzisiaj przeszliśmy niespełna 11 kilometrów, ale długość tutejszych tras jest o wiele większa.
W sezonie letnim można wejść na punkt widokowy zbiornika Kazimierz





Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty