Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sąsiedzi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sąsiedzi. Pokaż wszystkie posty

Drogie udrożnienie



Nie sądziłem, że usunięcie małej awarii układu kanalizacyjnego w  równie małej wspólnocie (sześć mieszkań) może przysporzyć tylu kłopotów. Ale po kolei…

Do moich drzwi zadzwonił sąsiad z naprzeciwka. Poprosił mnie, żebym nie odkręcał kranu w wodą w kuchni, gdyż u niego wybija w zlewie. Nie zdziwiło mnie to specjalnie, ponieważ obaj mamy podłączenie odpływów z kuchni do tego samego pionu. Od dawna wiedziałem też, że stara żeliwna rura, o wymianie której mówi się już od lat, w każdej chwili może stać się niedrożna.

Sąsiad zdemontował u siebie syfon, kupił sprężynę do przepychania oraz sodę kaustyczną. Potem wspólnie próbowaliśmy przepchać rurę. Niestety, mimo wielu prób, nie udało nam się uzyskać pożądanego efektu, gdyż woda uparcie przechodziła z jednego zlewu do drugiego, nie chcąc spływać w dół.

- Trudno – powiedziałem. – Trzeba wezwać fachowca. W końcu płacimy na fundusz eksploatacyjny.

Następnego dnia rano wykonałem telefon do pogotowia lokatorskiego. Tu dowiedziałem się, że pogotowie działa dopiero od szesnastej a poza tym usłyszałem, że skoro rura jest zapchana na ostatniej kondygnacji, to  lokatorzy powinni ją przepchać we własnym zakresie. Zadzwoniłem więc do zarządcy naszej wspólnoty i jeszcze raz wyłuszczyłem sprawę.

- Ale odpływ należy do lokatorów – zastrzegła pani, której kiedyś powierzyliśmy zarządzanie naszą klatką.

-  Tak – zgodziłem się – ale tu chodzi o pion, czyli część wspólną. Nasze przyłącza  poziome dokładnie sprawdziliśmy z sąsiadem i one są drożne.

- Dobrze. Dam panu telefon do konserwatora.

Konserwator najpierw marudził, że nie ma czasu, bo zaczyna się sezon grzewczy i musi usuwać różne nieszczelności. Wreszcie obiecał, że przyjedzie za dwie godziny.

Po trzech godzinach zadzwonił i powiedział, że musimy zebrać podpisy wszystkich lokatorów na oświadczeniu mówiącym o tym, że zgadzają się na udrożnienie kanalizacji. Nie chcę tu mówić o mojej reakcji, bo musiałbym użyć słownika niekoniecznie akceptowanego w tekstach publicznych.

Mimo wszystko żona przeszła się po klatce. W dwóch mieszkaniach nikogo nie zastała. W jednym lokatorka podpisała co prawda oświadczenie, ale ze zjadliwym komentarzem, że ona kiedyś sama usunęła podobną awarię. Jej sąsiad natomiast odmówił złożenia podpisu, bo jak powiedział:

- Na nic się nie zgadzam, dopóki nie będę miał zrobionego pionu wentylacyjnego.

Ponowny telefon do zarządcy i przypomnienie, że chodzi nie o remont czegokolwiek, lecz o usunięcie awarii części wspólnej nieruchomości, na co istnieje zresztą stosowna uchwała wspólnoty, przyniósł ten efekt, że pani z tamtej strony słuchawki jeszcze raz porozmawiała z hydraulikiem i nakazała mu natychmiastowy przyjazd i usunięcie zatoru.

Tym razem nie czekaliśmy nawet pół godziny. Konserwator przyniósł ze sobą długą sprężynę oraz wiertarkę i w ciągu kilku minut udrożnił przepływ. Byliśmy oczywiście zadowoleni i pełni podziwu. Nam nie przyszedł bowiem do głowy pomysł z zastosowaniem wiertarki. Niestety, fachowość kosztuje i to słono…

- To będzie kosztowało 200 zł – uświadomił nas konserwator.

Powyższa kwota (skądinąd ciekaw jestem, na jakiej kalkulacji oparta) będzie wypłacona z funduszu eksploatacyjnego naszej wspólnoty. Już wyobrażam sobie najbliższe zebranie! Jak zawsze, będzie straszna jatka i wzajemne obwinianie się o wszystko. Tyle tylko, że wtedy nie będziemy  już mieli tego zarządcy co teraz. Firma zarządzająca obecnie naszą wspólnotą złożyła bowiem wypowiedzenie. To już trzecia z kolei…

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty