Tam miałem być |
Przez wiele lat chwaliłem sobie współpracę z
biurem podróży Rainbow. Jednak w tym roku moja sympatia do tego touroperatora
została poddana ciężkiej próbie. A oto jak doszło do tego, że moje zaufanie do
tej firmy znacznie zmalało:
W lutym bieżącego roku zarezerwowałem
wycieczkę pod nazwą "Tunezja Gorąca jak Samum" (tydzień objazdu i
tydzień w hotelu). Miała ona odbyć się we wrześniu. Podpisałem umowę, wpłaciłem
zaliczkę i czekałem. Po pewnym czasie zauważyłem jednak na stronie biura
komunikat o treści "Oferta nie jest obecnie w sprzedaży". Napisałem
zatem maila z prośbą o wyjaśnienia. Odpisała mi Dorota Rakieć.
W
chwili obecnej wyjazdy są wstrzymane.
Oczekujemy
od MSZ informacji co mamy dalej robić w
związku z sytuacjami politycznymi.
W tej
chwili anulowane zostały najbliższe terminy.
Jak
tylko otrzymamy informację będziemy się kontaktować z klientami.
To było drugiego czerwca. Do połowy lipca nic
się nie działo, więc ponownie się przypomniałem. Tym razem odpowiedziała Joanna
Jakubowska.
W imieniu Doroty Rakieć
dziękuję za informację. Gdyby wycieczka miała być zupełnie odwołana to będziemy
się z Państwem kontaktować – wyślemy komunikat odnośnie sytuacji i wycieczek
proponowanych w zastępstwie. Oczywiście w takiej sytuacji mają Państwo prawo
wyboru indywidualnie wycieczki, wówczas przeliczymy dla Państwa cenę.
Na początku sierpnia dostałem esemesowe i
mailowe (to ostatnie podpisane przez Paulinę Musiał-Wójcik) przypomnienie o
upływającym terminie dopłaty za wycieczkę. Ponownie napisałem więc do biura,
pytając do czego mam dopłacać, skoro nie wiadomo czy wycieczka się odbędzie.
Tym razem nikt nie odpisał, mimo iż wysłałem maila pod dwa różne adresy. W
poniedziałek szóstego sierpnia zadzwoniłem więc na infolinię. Konsultantka powiedziała
mi, że wycieczka jest jak najbardziej aktualna, więc mogę bez obaw dokonać
dopłaty. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to posiadam nagranie z tej rozmowy. Tego samego
dnia przelałem więc pozostałą do zapłaty kwotę. Wczoraj otrzymałem potwierdzenie
jej zaksięgowania.
Kiedy zatem myślami byłem już w Tunezji, nadszedł
mail podpisany przez Patrycję Rosik. Już w pierwszym zdaniu informowała ona, iż:
"(...) z powodu zbyt małej liczby chętnych jesteśmy zmuszeni anulować
powyższą imprezę".
Jasny gwint!
A skąd niby mieli być ci chętni, skoro owa impreza od wielu miesięcy jest już niedostępna?
Po co było to zawracanie głowy? Nie można było od razu powiedzieć tego, co już od
dawna było jasne?! Praktycznie do ostatniej chwili byłem zwodzony przez niekompetentnych,
jak wszystko na to wskazuje, pracowników biura.
W związku z powyższym oczekuję
drobnej rekompensaty w postaci rabatu na zastępczą wycieczkę.