Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polańczyk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polańczyk. Pokaż wszystkie posty

Bieszczadzkie migawki

Dzisiaj minimum słów i maksimum obrazu.  Kto nie lubi dużo czytać, może teraz obejrzeć filmowy skrót tego wszystkiego, o czym pisałem przez dwa ostatnie tygodnie.
P.S. Mój blog obchodzi dzisiaj skromny jubileusz: dwieście tysięcy odsłon, z czego sto tysięcy w ciągu ostatnich 21 miesięcy. Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy tutaj zaglądają.
Link do filmu poniżej:

Bieszczady i Pogórze Przemyskie

Dwa kościoły...


Jezioro Solińskie

Wreszcie pokazało się trochę słońca. Wybrałem się zatem po obiedzie na krótki, aczkolwiek dość intensywny spacer. Z Polańczyka udałem się do Myczkowa, ale nie asfaltową drogą, lecz szlakiem przez Kabajkę. Po ostatnich deszczach było tam sporo błota, ale dało się jakoś przejść.  Zresztą już po czterech kilometrach marszu pokazały się pierwsze zabudowania Myczkowa.
Na szlaku
Po dojściu do głównej drogi przecinającej Myczków rzucają się w oczy dwa stojące obok siebie kościoły. Przedziela je tylko murowana dzwonnica. Jeden z nich to dawna greckokatolicka cerkiew św. Paraskewy z 1915 roku (wg Wikipedii), a obecnie rzymskokatolicki kościół parafialny p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy. O ile druga część poprzedniego zdania nie budzi żadnych wątpliwości, o tyle w przypadku pierwszej coś mi nie gra. Na stronie parafii w Myczkowie czytam bowiem: We wsi znajdują się dwa kościoły położone obok siebie. Pierwszy z budynków, funkcjonujący dawniej jako cerkiew greckokatolicka Zaśnięcia Matki Bożej z 1899 roku wzniesiony z fundacji Jana Nepomucena Zatorskiego, właściciela tutejszego majątku. Miał on także być używany przez wiernych obrządku łacińskiego, ale prawdopodobnie sprawiało to pewne trudności. Dlatego jej fundator, ówczesny właściciel Myczkowa, Jan Nepomucen Wit Zatorski wybudował w 1901 roku kościółek przeznaczony od początku dla ludności rzymskokatolickiej. Kościół ten jest pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Kościół p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy
Skłonny jestem uwierzyć w tę ostatnią wersję, gdyż powtarza się ona także w innych źródłach. Tym samym po raz kolejny przekonuję się, że Wikipedia nie jest do końca wiarygodnym źródłem. O ile bowiem pod hasłem "Myczków" informacje są poprawne, o tyle pod hasłem "Myczków cerkiew" wyskakuje wspomniana wyżej Paraskewa.
Kościół p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa
Oba kościoły były dzisiaj zamknięte. Podobnie jak Muzeum Kultury Bojków. To ostatnie akurat nie dziwi, bo w poniedziałki wszystkie muzea mają wolne.
Muzeum Kultury Bojków
Tak czy owak, przeszedłem  osiem kilometrów  w ciągu 81 minut. Widoki godne pędzla malarza. Ogólnie mówiąc, Bieszczady zyskują z każdym dniem...

Przydrożna kapliczka w Myczkowie

Myczków - dwa kościoły

Skansen Bojków


Myczków - dzwonnica




Myczków - hotel i stacja paliwowa EwKa
Jezioro Solińskie


Spotkanie z kapralem Wojtkiem


Wojtek w Szymbarku

Przed wejściem do "Karczmy Bieszczadzkiej" w Polańczyku stoi wyrzeźbiony w drewnie niedźwiedź. W przednich łapach trzyma cebrzyk z białymi i czerwonymi kwiatami. Podejrzewam, że mało kto zwraca na niego uwagę, choćby dlatego, że obok wisi  tablica z kuszącą zachętą: SPRÓBUJ JAK WALI GRZANIEC SZEFOWEJ. Pewnie sam nie zainteresowałbym się sylwetką misia uwiecznionego w drewnie, gdyby nie wyżłobiony w podstawie napis: Kapral Wojtek.  Natychmiast przypomniałem sobie historię o niedźwiedziu z armii Andersa.
Wojtek w Polańczyku
Tak naprawdę po raz pierwszy zetknąłem się kapralem Wojtkiem dwa lata temu w Szymbarku na Kaszubach. W tamtejszym Centrum Edukacji i Promocji Regionu  od czterech lat stoi bowiem pomnik tego słynnego niedźwiedzia. W łapie trzyma on artyleryjski pocisk, a na głowie ma żołnierską czapkę.  Pomników kaprala Wojtka jest znacznie więcej, nie tylko w Polsce.
Czym zasłużył sobie ten akurat niedźwiedź na tak wielką sławę? Krótko mówiąc, został on przygarnięty w Iranie przez żołnierzy armii Andersa jako malutki niedźwiadek. Karmiono go mlekiem  z butelki ze smoczkiem. Kiedy podrósł, lubił podobno piwo. Żołnierze tak się do niego przywiązali, że w pewnym momencie wciągnęli go na ewidencję 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii. Przeszedł z nią cały szlak bojowy, poczynając od Bliskiego Wschodu, przez Afrykę i Włochy, aż do Anglii. Podobno podczas bitwy pod Monte Cassino nosił skrzynie z pociskami.



CEiPR  w Szymbarku
Po wojnie naturalną koleją rzeczy nastąpiła demobilizacja. Cześć żołnierzy wróciła do kraju, część została na emigracji, a niedźwiedź Wojtek trafił do ogrodu zoologicznego. Spędził tam 16 lat. W sumie żył 22 lata. Pamięć o nim nigdy jednak nie zaginęła, o czym świadczą odsłaniane wciąż nowe pomniki, tablice pamiątkowe, filmy, a także piosenki.

Spacerem dookoła Soliny



W niedzielę było jeżdżenie, wczoraj pływanie, a dzisiaj przyszedł czas na chodzenie. Po Bieszczadach oczywiście. Z Polańczyka wyruszyłem czerwonym szlakiem w kierunku zapory w Solinie. Szlak prowadził początkowo przez strome i błotniste leśne ścieżki. Potem zbliżył się do szosy i praktycznie od trzeciego kilometra biegł obok niej aż do Soliny. Trasa jest bardzo dobrze oznakowana, a na sześciokilometrowym odcinku znajdują się aż trzy miejsca do odpoczynku (stoliki z ławkami).
Dojście do zapory zajęło mi 65 minut. Przeszedłem wzdłuż długiego szpaleru straganów oferujących wszelkiego rodzaju pamiątki, napoje i nieśmiertelne oscypki, po czym wszedłem na koronę tej olbrzymiej tamy (o samej zaporze napiszę innym razem). Przedzierając się powoli przez tłumy turystów przeszedłem na drugą stronę. Postanowiłem nie wracać do Polańczyka tą samą trasą. Wybrałem znacznie dłuższą, ale biegnącą po szosie. Przeszedłem przez całą Solinę. W tej miejscowości praktycznie każdy dom oferuje miejsca noclegowe. Gołym okiem widać, że mieszkańcom dobrze się powodzi. Wspominam o tym, bo pamiętam jeszcze czasy, gdy Bieszczady kojarzyły się z ciężką pracą drwali i smolarzy, a bieda była dość powszechna.
Drogą nr 895 podążyłem do Myczkowa. Trochę dokuczała lekka mżawka. W Myczkowie skręciłem w drogę nr 894 prowadzącą do Polańczyka. W 3 godziny i 7 minut pokonałem 18.31 km. A skoro już mówię o pokonanych na nogach kilometrach, to podczas tegorocznych wypraw turystycznych zaliczyłem ich już 232, z czego 68 w Górach Stołowych, 40 w Reykjaviku, 28 w Kijowie, 52 w Wilnie, 26 w Gdańsku i wspomniane 18 w Polańczyku. Oczywiście nie liczę tutaj wyjść na zakupy czy do pracy.
O Bieszczadach także tutaj:
Szlak czerwony

Kapliczka w Myczkowie


Korona zapory w Solinie

Widok z tamy

Cypel Polańczyk





Elektrownia wodna


Widok na tamę z Soliny



Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty