Pokazywanie postów oznaczonych etykietą premier Tusk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą premier Tusk. Pokaż wszystkie posty

"Zadzwoniłem do Donalda i powiedziałem mu..."



Na szczytach władzy kolejna afera taśmowa. Tym razem dali się podsłuchać  między innymi Marek Belka i Bartłomiej Sienkiewicz. Były premier a obecnie szef NBP oraz minister spraw wewnętrznych, prywatnie prawnuk noblisty, rozmawiali o ważnych sprawach państwowych w restauracji Sowa i Przyjaciele w Warszawie. Inna para podsłuchanych polityków to były minister transportu Sławomir Nowak i były wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz. Redakcja "Wprost" zapewnia, że ma znacznie więcej podobnych nagrań. Nowak już zrezygnował z członkostwa w PO. Opozycja domaga się powołania rządu technicznego (PiS) lub wcześniejszych wyborów (Ruch Palikota). Póki co nie wiadomo, kto stoi za tymi podsłuchami.

Po raz kolejny wychodzi jednak na jaw, że nasi wybrańcy w prywatnym gronie rozmawiają językiem nie odbiegającym od tego, jakim posługują się zwykli pijaczkowie. Notoryczne rzucanie
"chujami" i "kurwami" przez tych panów, którzy przed telewizyjnymi kamerami silą się na wykwintny język, wystarczająco obnaża ich dwulicowość.

Nie wnikam w to, czy to premier wysłał swojego ministra do prezesa banku centralnego czy też było to spotkanie zainicjowane przez kogoś innego. Ważne jest, że w świetle opublikowanych nagrań premier Tusk wychodzi na człowieka, któremu mijanie się z prawdą przychodzi dość łatwo. Jak bowiem wytłumaczyć inaczej fakt, że publicznie mówił kiedyś, iż nie miał pojęcia o piramidzie finansowej Amber Gold, gdy tymczasem Marek Belka twierdzi, że uprzedzał go o tym przekręcie kilka miesięcy przed wybuchem afery? 

Tusk i alkomaty



Początek  roku przyniósł serię tragicznych wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców. Najbardziej dramatyczny wydarzył się w Kamieniu Pomorskim, gdzie śmierć poniosło sześć osób. Głośno było też o pijanym motorniczym z Łodzi, którego lekkomyślne postępowanie doprowadziło do śmierci dwóch osób. Poza tym były jeszcze pojedyncze przypadki zdarzeń ze skutkiem śmiertelnym, np. w Gdyni. 
Jak zwykle w takich przypadkach bywa, natychmiast podniosła się ogromna wrzawa medialna. Dziennikarze i politycy wręcz ścigali się w przedstawianiu propozycji zaostrzenia kar dla pijanych kierowców. Nie wnikam w szczegóły, ale zastanawiam się głośno, dlaczego akurat teraz posypało się takie mrowie pomysłów mających na celu uzdrowienie sytuacji na polskich drogach. Wszak nietrzeźwi kierowcy nie od dziś siadają za kółkiem i  nie od dziś powodują wypadki. Zjawisko to występowało, występuje i nadal będzie występować, niezależnie od zapowiadanych czy też wdrażanych systemów represyjnych. Poza tym nasz system prawny ma już przecież wystarczające instrumenty do walki z pijanymi kierowcami. Wystarczyłoby ich tylko konsekwentnie używać. Tak więc cały ten hałas medialny wygląda mi na typową pokazówkę. Założę się, że gdyby w Kamieniu Pomorskim nie zginęło aż sześć osób, ale za to w innych rejonach Polski w pojedynczych wypadkach byłoby np. trzydzieści ofiar śmiertelnych, to żaden członek rządu nawet by się o tym nie zająknął.
Nie wiem kto podsunął premierowi pomysł odnośnie obowiązku wyposażania każdego samochodu w  alkomat. Wydaje mi się jednak, że takie rozwiązanie nie prowadzi do niczego pozytywnego. Przede wszystkim będzie to okazja do zrobienia świetnego interesu przez producentów i handlowców. A i skarb państwa też się przy tym pożywi. Nie należy się łudzić, że alkomaty będą kosztować 5 - 10 złotych, jak mówi Donald Tusk. Jeżeli nawet takie gdzieś są, to na pewno podrożeją, jak tylko wspomniany przepis wejdzie w życie. Inna sprawa to jakość. Za takie pieniądze można nabyć najwyżej zabawkę a nie urządzenie podające wiarygodne wyniki. Jest jeszcze kwestia korzystania z alkomatów. Co z tego, że będzie on leżał w schowku auta, skoro jeden czy drugi „król szos” po kilku drinkach nawet na niego nie spojrzy?
Jeżeli chodzi o praktyczne zastosowanie alkomatów, to na pewno godne uwagi jest rozwiązanie praktykowane w Szwecji. Tam pijany kierowca, po zatrzymaniu przez policję, ma wybór: zabranie prawa jazdy albo montaż alkomatu, który w przypadku nietrzeźwości kierowcy uniemożliwia uruchomienie silnika. Takie urządzenie jest dość drogie, ale jego skuteczność na pewno jest lepsza niż w przypadku projektu Tuska.

Kosmetyka zamiast restrukturyzacji



Premier Tusk dokonał wreszcie obiecywanej od dawna restrukturyzacji swojego rządu. Nie była ona jednak tak głęboka, jak się spodziewano. Jedyną niespodzianką  było nominowanie na ministra finansów trzydziestoośmioletniego  Mateusza Szczurka. Wcześniej był on analitykiem w ING Banku i nie był związany z polityką. Inne zmiany określić można mianem czysto kosmetycznych.  Czy ma bowiem większe znaczenie fakt, że stanowisko ministry Muchy objął minister Biernat? Podobnie nie należy wiązać większych nadziei ze zmianami  w resortach edukacji i szkolnictwa wyższego, gdzie zmieniły się jedynie nazwiska pań. O zamianie Boniego na Trzaskowskiego nie warto mówić, bo to już było wcześniej ukartowane.  Pewną formą oszczędności określić można natomiast powierzenie pani Bieńkowskiej funkcji wicepremiera i szefowej dwóch ministerstw.
Oczekiwania opinii publicznej były na pewno większe. Spodziewano się bowiem zmian także na stanowiskach ministrów zdrowia i spraw wewnętrznych. Co bardziej złośliwi mówili zaś i nadal mówią, że przede wszystkim wymieniony powinien zostać premier. A to przez analogię do piłki nożnej – ulubionego sportu Donalda Tuska. Wiadomo bowiem od dawna, że za niepowodzenia drużyny odpowiada w pierwszym rzędzie jej selekcjoner. Coś w tym jest, tylko czy któryś trener odszedł dobrowolnie? Tusk może i jest zmęczony rządzeniem, ale na pewno nie ma przesytu władzą…

Związki partnerskie, czyli temat zastępczy



Ulotka SKCH im. Ks. Piotra Skargi

Debata na temat legalizacji związków partnerskich wyszła już daleko poza sejmowe korytarze i rządowe gabinety. Szczególnie mocno uaktywnili się przeciwnicy  projektów ustawy ułatwiającej codzienne życie osobom żyjącym dotąd w nieformalnych związkach. W kolportowanych do mieszkań ulotkach namawiają oni do wysyłania na adres premiera protestów w tej sprawie.
Dzisiaj właśnie wyciągnąłem ze swojej skrzynki na listy gotowy wzór takiego protestu. Wystarczy nakleić znaczek i wysłać kartkę do Donalda Tuska. Z góry zaznaczam, że nie zamierzam tego robić. Po pierwsze, nie uważam, że projekty wspomnianych ustaw „są dyskryminujące dla polskich rodzin i małżeństw” – jak twierdzą organizatorzy tej akcji protestacyjnej. Po drugie, nie widzę powodów, żeby komukolwiek, w tym homoseksualistom, odmawiać prawnego usankcjonowania związku. Nie można przecież udawać, że jeżeli jakieś zjawisko nie jest sformalizowane, to nie istnieje. Jeżeli miałbym już przeciwko czemuś protestować, to jedynie przeciwko nadmiernemu nagłaśnianiu tej sprawy. Premier i rząd mogą dzięki temu „uciec” od problemów gospodarczych. A przecież dla ogółu społeczeństwa  o wiele bardziej istotne niż związki takich czy innych mniejszości są kwestie związane z brakiem pracy, słabą opieką medyczną  i tp.
Ulotki, o których mowa, wydawane i kolportowane są przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Stowarzyszenie to znane jest z wysyłania do osób prywatnych propozycji zakupu różnych publikacji religijnych, medalików i tp. Kuria Krakowska wypowiedziała się na jego temat następująco: Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi” jest organizacją prywatną, założoną przez osoby świeckie, nie powiązaną instytucjonalnie z Kościołem i działającą na własną odpowiedzialność. Stowarzyszenie nie przedstawiło swego statutu do aprobaty władzy kościelnej, dlatego nie może być traktowane jako uznane przez Kościół stowarzyszenie wiernych.
Cytowana wypowiedź pochodzi z 2008 roku. Jak widać, stowarzyszenie wcale się tym nie przejmuje i nadal podpiera się autorytetem Kościoła.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty