|
Szczepcio i Tońcio |
O wycieczce do Lwowa myślałem już od paru lat. Wreszcie nadarzyła
się odpowiednia okazja i moje marzenie zostało wczoraj zrealizowane. Lwów to
symbol polskich kresów i można byłoby mówić i pisać o nim bardzo długo. Nie mam
jednak swady naszej przewodniczki Marianny (córka Polki i Ukraińca), więc
ograniczę się do paru wspomnień z siedmiogodzinnego zwiedzania miasta nad rzeką
Pełtwią.
Po wyjściu z autokaru odwiedziliśmy Archikatedralny sobór św. Jura. Cerkiew ta należy
do Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Pochodzi z XVIII wieku. Za czasów
sowieckich podlegała Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu. Dwa lata temu na
przykatedralnym placu odsłonięty został pomnik metropolity lwowskiego Andrzeja
Szeptyckiego. W uroczystości udział wziął prezydent Petro Poroszenko. Szeptycki bowiem, choć był synem polskiego
hrabiego, a od strony matki wnukiem
Aleksandra Fredry, to jednak uchodził za duchowego przywódcę Ukraińców.
Lwów to nie tylko zabytki. Dla turystów z
Polski opłaca się robić tutaj zakupy. Wiedzą o tym doskonale miejscowi
handlarze. Zorganizowali więc sprawnie działający system sklepów przenośnych
czy, jak kto woli - obwoźnych. Przed
naszym autokarem natknęliśmy się na dwie
babuszki z wypchanymi kraciastymi torbami. Miały w nich chałwę (2,50 zł za 270
gram) oraz śliwki w czekoladzie (25 zł za kilogramowe opakowanie). Sprzedawały
także papier toaletowy z nadrukowaną podobizną Putina (4 złote za rolkę). We
wnętrzu autokaru zaś czekały na siedzeniach cenniki i katalogi z nieco innym
asortymentem. I tak na przykład papierosy Marlboro można było kupić za 6 zł,
koniak ukraiński za 19 zł, Balzam (likier ziołowy) za 14 zł, Papryczkę (wódka z
papryką i miodem za 13 zł a kawior za 36 zł. Wystarczyło tylko wpisać zamawianą
ilość obok cen, a na następnym postoju (w naszym przypadku na Łyczakowie) na
siedzeniach czekały już reklamówki z żądanym towarem. Chwilę później po
autokarze przechodził przedsiębiorczy pan Bogdan i odbierał należne pieniądze.
Dodać należy, że ceny nie różnią się od tych sklepowych. Tym samym turyści mogą
zaoszczędzić sporo czasu, no i nie muszą wymieniać złotych na hrywny. Nieco
gorzej wychodzi na tym ukraiński fiskus, ale to już nie nasze zmartwienie.
Jeżeli zaś chodzi o normy wwozowe do Polski, to przy sprawnie działającej
współpracy turystów można je lekko przekroczyć. Jeżeli na przykład ja nie
potrzebuję papierosów, to przewożę je dla sąsiada. Z kolei on może wziąć dla
mnie dodatkowy litr mocnego alkoholu, jeżeli jest oczywiście abstynentem. W takim
przypadku wszystko jest oczywiście lege artis. Co do kontroli celnej, to w
naszym przypadku nie było szczegółowego
"trzepania". Wystarczyło tylko pokazać przechadzającej się po wnętrzu
autokaru celniczce normatywne zakupy.
|
Sobór św. Jura |
Od dawna uważam, że odwiedzanie cmentarzy to
nie tylko wyraz pamięci o zmarłych, ale też okazja do poznania bądź
przypomnienia sobie historii. Szczególnie w przypadku takich metropolii jak
wileńska Rossa czy lwowski Łyczaków. Niby każdy wie, że spoczywa tam mnóstwo
znanych i zasłużonych w różnych dziedzinach Polaków, ale założę się, że
niewielu z nas wymieni z pamięci więcej niż pięć nazwisk. Dlatego warto tam
pojechać i na własne oczy zobaczyć nagrobki takich postaci jak: Gabriela
Zapolska, Władysław Bełza, Maria Konopnicka, Zygmunt Gorgolewski (architekt i
budowniczy Teatru Wielkiego we Lwowie), Julian Ordon (bohater mickiewiczowskiej
"Reduty Ordona), Seweryn Goszczyński i wielu innych.
Na Łyczakowie spoczywają także Ukraińcy.
Jednym z nich jest Iwan Franko, drugi po Tarasie Szewczence pisarz i poeta
ukraiński. Przyjaźnił się z wieloma polskimi literatami. Szczególnie znana jest
jego przyjaźń z Marią Konopnicką. W wielu źródłach pojawiają się informacje, że
tych dwoje łączył romans. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo nasza poetka gustowała
w młodszych partnerach, a od Iwana Franko była starsza o 14 lat...
|
Grobowiec Gabrieli Zapolskiej |
Na terenie
cmentarza Łyczakowskiego znajduje się
autonomiczny cmentarz Orląt Lwowskich. Dlaczego orląt? Ano dlatego, że w
walkach z Ukraińcami o Lwów w 1918 roku poległo aż 120 uczniów i 76 studentów
na ogólną liczbę 439 żołnierzy. Najmłodszy obrońca Lwowa miał 9 lat! Siedmiu
było dziesięciolatkami... Po drugiej wojnie światowej cmentarz był
splądrowany a w 1971 roku zniszczony
przez czołgi sowieckie. Jego odbudowa rozpoczęła się po słynnej pierestrojce.
Nie obyło się bez komplikacji. Władze ukraińskie stawiały różne przeszkody,
więc prace były na przemian wznawiane i wstrzymywane. Dopiero w roku 2005 Rada
Miejska Lwowa zgodziła się na dokończenie prac. W uroczystości otwarcia
cmentarza wzięli udział prezydenci A. Kwaśniewski i W. Juszczenko. Obok
cmentarza Obrońców Lwowa założono cmentarz Strzelców Siczowych (ten ostatni
jest zamknięty dla turystów). Przedziela je tablica informacyjna z napisem: Tu spoczywają ukraińscy i polscy żołnierze
polegli w latach 1918- 1919. Cmentarze
oddziela też kolumna z postacią Michała Archanioła (niektórzy zastanawiają się,
dlaczego tyłem do cmentarza Orląt). Część ukraińska to rzędy szarych betonowych
krzyży. Po stronie polskiej są białe nagrobki i takież krzyże przepasane biało
czerwonymi szarfami.
|
Na cmentarzu Obrońców Lwowa |
Z cmentarzy udajemy się na Stare Miasto. Tu zaglądamy najpierw do cerkwi Wniebowzięcia
Najświętszej Marii Panny, inaczej Uspieńskiej lub Wołoskiej. Pochodzi ona z
przełomu XVI i XVII wieku. Niedaleko natrafiamy na pomnik Iwana Fiodorowa,
pierwszego znanego z nazwiska drukarza rosyjskiego. Dookoła pomnika oraz na
jego postumencie usadowili się bukiniści. Nieco dalej stoi pomnik znanego
dobrze w Polsce malarza prymitywisty, czyli Nikifora Krynickiego. Tutaj występuje
pod własnym nazwiskiem Epifaniusz Drowniak. Kolejna świątynia, do której
wchodzimy to dawny kościół Bożego Ciała, a obecnie greckokatolicka cerkiew
Najświętszej Eucharystii. Wspaniały barokowy zabytek o bardzo bogatej historii.
Do końca wojny przy kościele istniał zakon dominikanów. Potem klasztor
zamieniono na Muzeum Religii i Ateizmu.
|
Muzeum w aptece |
Przy zbiegu ulic Stauropigijskiej i Drukarskiej
usytuowana jest jedna z najstarszych lwowskich aptek (czynna od 1735 roku). Od
pięćdziesięciu z górą lat znajduje się tu muzeum (równolegle prowadzona jest
działalność handlowa). Wśród eksponatów znajduje się między innymi lampa
naftowa. Ale to nie w tej aptece Jan Zech i Ignacy Łukaszewicz skonstruowali
pierwsza lampę naftową. Powstała ona bowiem w aptece przy ul. Kopernika. Przy
Rynku w dawnej kamienicy Bandinellich mieści się Muzeum Poczty, ale oglądamy
tylko fasadę, podobnie jak w przypadku pobliskiego Muzeum Narodowego. W
sąsiedztwie znajduje się wiele pięknych kamienic. Oglądając je z zewnątrz
dochodzimy do Bazyliki archikatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,
czyli po prostu katedry. Świątynia ta pochodzi z przełomu XIV i XV wieku. Tu
podczas wojny ze Szwedami w 1656 roku złożył śluby król Jan Kazimierz II
oddając Polskę pod opiekę Matki Bożej.
21 lat później w katedrze ochrzczony został król Stanisław Leszczyński.
W czasach współczesnych zaś wizytę w katedrze
złożył papież Jan Paweł II (2001 r.).
|
Sala Lustrzana w Teatrze Opery i Baletu |
Z katedry udajemy się do okazałego gmachu
Teatru Opery i Baletu, który zaprojektował wspomniany wyżej Zygmunt Gorgolewski.
Teatr został otwarty 117 lat temu w obecności między innymi Henryka
Sienkiewicza i Ignacego Paderewskiego. Niegdyś nosił nazwę Miejski, potem
Wielki. Patronował mu także Iwan Franko, a obecnie nosi nazwę Salomei
Kruszelnickiej, znanej ukraińskiej śpiewaczki. Widownia teatru mieści 1200
widzów. Uwagę zwracają dwie złocone loże: cesarska i marszałkowska. Złota nie
brakuje też w innych elementach. Duże wrażenie robi Sala Lustrzana na parterze
obiektu. Parę lat temu umieszczono w niej tablicę upamiętniającą wizytę papieża
Jana Pawła II.
Podczas naszej stosunkowo krótkiej wycieczki (7
godzin zwiedzania) odwiedzamy sporo obiektów sakralnych. Oprócz wcześniej wymienionych
zaglądamy jeszcze do Cerkwi Przemienienia, Katedry Ormiańskiej i dawnego kościoła
św. Piotra i Pawła zwanego także jezuickim. Obecnie jest to świątynia garnizonowa
obrządku greckokatolickiego. W tej chwili trwa tam remont ołtarza. W bocznej nawie
stoją tablice ze zdjęciami żołnierzy poległych w walkach na wschodzie Ukrainy. Z polskich śladów wymienić
warto tablicę z napisem: Anna z Wybranowskich
Trzebińska kasztelanowa Bicka prosi o Zdrowaś Mario R. 1763 dnia 6. marca.
Jeszcze tylko rzut oka na dużą kolumnę z postacią Adama Mickiewicza, brązowy krzyż z białą
postacią Chrystusa (kiedyś w tym miejscu stał pomnik króla Sobieskiego, który po
wojnie trafił do Gdańska), pomnik Tarasa Szewczenki ( to już trzeci po Kijowie i
Wilnie, jaki zobaczyłem w tym roku) i idziemy na obiad do restauracji "Premiera
Lwowska". Przy wejściu witają nas Tońcio i Szczepcio. Siedzą na ławce z walizką
i akordeonem. Wyglądają na smutnych. Gdyby tak mogli jeszcze zaśpiewać "Tylko
we Lwowie"...
Po obiedzie już tylko "wernisaż", czyli
lwowski pchli targ. Można tu nabyć pięknie haftowane obrusy i serwetki, obrazy oraz
masę mniej lub bardziej potrzebnych bibelotów. Osobiście kupuję metalowy dzwoneczek
do swojej kolekcji. Kosztuje 70 hrywien, a ponieważ nie mam ani jednej, sprzedawczyni
bez problemu przyjmuje dziesięciozłotowy banknot.
|
Uliczny sklep |
|
Cennik |
|
Grobowiec Wł. Bełzy |
|
Grób Marii Konopnickiej |
|
Miejsce spoczynku Seweryna Goszczyńskiego |
|
Cmentarz Orląt Lwowskich |
|
Na cmentarzu Orląt Lwowskich |
|
Pomnik Iwana Fiodorowa |
|
Nikifor Krynicki |
|
Apteka - Muzeum |
|
Fasada Teatru Opery i Baletu |
|
Sala Lustrzana |
|
Kurtyna w Teatrze Opery i Baletu |
|
Balkony i loże w Teatrze Opery i Baletu |
|
W katedrze ormiańskiej |
|
Miejsce po pomniku J. III Sobieskiego |
|
Niestety, żebractwo we Lwowie jest powszechne |