Od moroszki po morwę |
Recenzenci mile widziani
Etykiety:
egzemplarze autorskie,
Od moroszki po morwę,
recenzja,
reklama
Lubię podróże (69 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
W tunelu pod Martwą Wisłą
Kolejka do wejścia do tunelu |
Wraz z tysiącami mieszkańców Gdańska przeszedłem się dziś wydrążonym niedawno tunelem pod Martwą Wisłą. Okazją do tego niecodziennego przejścia łącznikiem trasy Słowackiego z trasą Sucharskiego był jeden z modnych ostatnio w Gdańsku dni otwartych (niedawno były dni otwarte budowanej aktualnie Pomorskiej Kolei Metropolitarnej, tydzień temu swoje podwoje udostępniło publiczności gdańskie ZOO, a za tydzień obejrzeć będzie można przystanek SKM Gdańsk-Śródmieście). Wiem, że to jest podążanie stadnym pędem, ale jakoś mi to specjalnie nie przeszkadza. Mam też świadomość tego, że ten natłok dni otwartych tuż przed wyborami samorządowymi nie jest przypadkowy. Z drugiej strony trudno jednak wymagać od obecnych władz miasta, aby nie chwaliły się swoimi osiągnięciami.
Paweł Adamowicz i Jacek Karnowski |
Wracając do dnia dzisiejszego, to podkreślić chciałbym doskonałą (choć zapewne kosztowną) organizację transportu w okolice tunelu (dodatkowe tramwaje kursujące z częstotliwością co 10 minut) i sprawne odwożenie zwiedzających darmowymi autobusami do dworca PKP w Gdańsku. W samo południe w tunelu pojawił się prezydent Paweł Adamowicz wraz ze swoim sopockim odpowiednikiem Jackiem Karnowskim. Obaj ubiegają się o reelekcję, więc nic dziwnego, że chcą zyskać punkty u potencjalnych wyborców.
Co do samego tunelu, to jest to bardzo wielka i skomplikowana inwestycja. Jego długość wynosi około półtora kilometra, a najgłębszy punkt pod Martwą Wisłą ma 35 metrów. Do użytku oddany zostanie w przyszłym roku.
Prezydent Gdańska chętnie udziela autografów... |
Czas przejścia tunelu wraz z oczekiwaniem w sporej kolejce oraz zjedzeniem gorącej grochówki po wyjściu - około półtorej godziny. W sumie miło spędzony fragment kolejnego pięknego, być może jednego z ostatnich, dni tej jesieni. Więcej zdjęć
Etykiety:
Damroka,
dzień otwarty,
gdańsk,
grochówka,
Jacek Karnowski,
Martwa Wisła,
Paweł Adamowicz,
tunel
Lokalizacja:
Letnica, Gdańsk, Polska
Lubię podróże (69 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Chytry dwa razy traci
Zdjęcie pochodzi z 2013 roku, ale właśnie to auto prowadziłem wczoraj |
Znane powszechnie przysłowie mówi, że chytry dwa razy traci. Po raz kolejny przekonałem się o tym przy okazji wyświadczania drobnej przysługi dla jednego z moich kolegów. Poprosił mnie on o pojechanie z nim do Grudziądza, gdzie zamierzał nabyć nowe auto. Tu od razu wyjaśnię, że słowo "nowe" jest eufemizmem, gdyż chodziło o zakup samochodu czternastoletniego. Ponieważ jednak dotychczasowy środek lokomocji mojego kolegi liczy sobie lat dwadzieścia, więc wszystko jasne...
Transakcja kupna sprzedaży przebiegła sprawnie i bezproblemowo. Kolega miał wracać do Gdańska nowo nabytym pojazdem, a ja miałem poprowadzić stare auto. Z Grudziądza wyjeżdżaliśmy około godziny dwudziestej pierwszej, a więc było już całkowicie ciemno, co zresztą będzie miało istotne znaczenie w mojej opowieści.
Pożałowałem niespełna dwudziestu złotych i zamiast jechać autostradą A1, skręciłem w drogę nr 91. Daleko nie ujechałem. Już w Dolnej Grupie przed maską mignęła mi policyjna latarka. Młody policjant oznajmił mi, że jechałem z prędkością 67 km/h w terenie zabudowanym, co może skutkować stuzłotowym mandatem. Nie to jednak mnie zaskoczyło. Ja po prostu nie zauważyłem w ciemności znaku "teren zabudowany". Gapiostwo nie jest oczywiście żadnym usprawiedliwieniem. Bez zbędnej dyskusji uznałem więc swoją winę. Moja skrucha chyba spodobała się funkcjonariuszowi policji, gdyż zaproponował mandat w wysokości 50 zł, czyli w dolnej granicy widełek. Do tego 2 punkty karne.
Wnioski? Gdybym pojechał autostradą, zaoszczędziłbym 30 złotych i zyskał przynajmniej godzinę czasu. Jadąc bowiem starą trasą, co rusz natykałem się na teren zabudowany i inne ograniczenia prędkości.
Etykiety:
A1,
autostrada,
Dolna Grupa,
Grudziądz,
mandat,
oszczędność,
policja,
teren zabudowany
Lokalizacja:
Dolna Grupa, Polska
Lubię podróże (69 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Tłok w ZOO
Hipopotam |
Gdański ogród zoologiczny pękał dzisiaj w szwach. Mimo niezbyt przyjemnej pogody tłumy zwiedzających przewijały się po wszystkich zakamarkach ogrodu. Gdańszczanie przybywali pieszo, na rowerach, środkami komunikacji miejskiej i samochodami. Ruch był na tyle duży, że musiała sterować nim policja.
Co sprawiło, że akurat w tę dżdżystą sobotę pojawiło się aż tylu zwiedzających? Na pewno nie nagłe zainteresowanie zwierzętami, w tym sprowadzonymi właśnie lwami. Te ostatnie miały jednak spory wpływ na frekwencję, bo właśnie z okazji otwarcia lwiarni dyrekcja ZOO postanowiła umożliwić wszystkim chętnym darmowe zwiedzanie. Nie ma co ukrywać, lubimy wszelkie dni otwarte i jako społeczeństwo chętnie w nich uczestniczymy.
Eland |
Kolejka do obejrzenia lwiej rodziny (lew i trzy lwice) była gigantyczna. Lwy zaszyły się w lwiarni i nie chciały pokazać się na obszernym wybiegu. Osobiście nie byłem aż tak spragniony ich widoku, żeby stać w deszczu godzinę czy dwie. W tym czasie wolałem obejrzeć sobie inne okazy fauny, a jest ich w obchodzącym właśnie w tym roku sześćdziesięciolecie gdańskim ZOO całkiem sporo. Oto niektóre z nich.
Etykiety:
dzień otwarty,
gdańsk,
lwiarnia,
ogród zoologiczny,
ZOO
Lokalizacja:
Oliwa, Gdańsk, Polska
Lubię podróże (69 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Wolimy czytać czy oglądać?
Ireneusz Gębski - upływ czasu |
W ostatnim tygodniu zamieściłem tutaj dwa posty pod tym samym tytułem. Chodzi o Rowerowy Potop. W pierwszym przypadku była to pisemna relacja z wycieczki po Karlskronie i okolicach z kilkoma zdjęciami i linkiem do galerii. W drugim zaś same zdjęcia, bez słowa komentarza, w postaci prezentacji filmowej, urozmaiconej nieco melodią starego przeboju. Wspominam o tym dlatego, że zaskoczyła mnie statystyka odsłon tych postów. O ile z pisemną wersją Rowerowego Potopu zapoznało się przez tydzień zaledwie 60 osób, o tyle wersję obrazkową sprzed kilku dni wybrało pięć razy więcej internautów. Jakie z tego wnioski? Szkoda nam czasu na czytanie długich tekstów? A może po prostu obrazki bardziej przemawiają do naszej wyobraźni? Temat jest zapewne bardziej złożony i zasługuje na bardziej pogłębioną dyskusję. Póki co, sygnalizuję go tylko i korzystając z okazji zamieszczam krótki kolaż z minionych lat mojego żywota.
Etykiety:
czytelnictwo,
karlskrona,
kolaż,
kultura obrazkowa,
Rowerowy potop,
tekst,
zdjęcia
Lubię podróże (69 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Rowerowy Potop
Etykiety:
AZS,
karlskrona,
Rowerowy potop,
rowery,
stena line,
szwecja,
uzupełnienie relacji
Lubię podróże (69 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Rowerowy potop
Rowerowy potop - pamiątkowa koszulka |
Dzisiaj kilka zdań o trzeciej we wrześniu i zarazem ostatniej w tym roku edycji "Rowerowego Potopu". O udziale w tej imprezie myślałem już od kilku miesięcy, ale nie miałem kompletnej ekipy. Dla niezorientowanych wyjaśniam, że warunkiem nabycia biletu na prom "Stena Line" w promocyjnej cenie (169 zł rejs w obie strony) była rezerwacja czteroosobowej kabiny. Na szczęście natknąłem się przypadkiem na ogłoszenie Patryka (poznałem go podczas XII Gdańskiej Pielgrzymki Rowerowej do Częstochowy), który poszukiwał czwartej osoby do załogi.
Monika i Patryk |
W niedzielę 28 września późnym popołudniem spakowałem
plecak i udałem się na terminal promowy w Gdyni. W okolicy estakady Kwiatkowskiego trochę
pobłądziłem. Dotychczas jeździłem bowiem do Szwecji wyłącznie samochodem, więc
nie zwróciłem uwagi na fakt, że rowerem trzeba jechać nieco inną drogą. Tak czy
owak, po złamaniu wielu przepisów, m.in. przejście przez tory kolejowe,
dotarłem na terminal sporo przed czasem. Na miejscu był już Patryk, a wkrótce
dojechała Monika. Jedynie Kamil pozwolił na siebie czekać niemal do ostatniej
chwili. Przeszliśmy więc przez odprawę biletową bez niego (jego bilet
zostawiliśmy w okienku) i podjechaliśmy do namiotu AZS (główny organizator
imprezy), gdzie po złożeniu podpisanych wcześniej oświadczeń o akceptacji
regulaminu pobraliśmy okolicznościowe koszulki, peleryny i mapki z trasami
wycieczek.
Kilkanaście minut później wjechaliśmy na pokład
"Stena Spirit". Rowery przymocowaliśmy do burt promu i weszliśmy na
pokład siódmy, gdzie znajdowała się nasza kabina. Niestety, tutaj musieliśmy
trochę poczekać, gdyż personel sprzątający nie zdążył przygotować wszystkich
kabin. Trudno się zresztą temu dziwić, gdyż samych tylko uczestników
"Rowerowego Potopu" było 515. Do tego były jeszcze wycieczki
autokarowe i wielu turystów indywidualnych. Ciekawostką jest fakt, że matką
chrzestną tego dużego promu jest Anna Przybylska.
Po zaokrętowaniu przyszedł czas na relaks i
integrację. Jedni z nas zwiedzali prom i uprawiali gimnastykę na górnym
pokładzie, inni buszowali po sklepie, a jeszcze inni bawili się na parkiecie.
Poniedziałkowy poranek rozpoczęliśmy od śniadania (w cenie biletu). Szwedzki stół był
naprawdę obficie i różnorodnie zaopatrzony. Praktycznie nie było fizycznej
możliwości, aby spróbować wszystkich potraw.
Na placu manewrowym podzieliliśmy się na sześć grup.
Każdy z nas, w zależności od kondycji i chęci, mógł wybrać sobie dowolną trasę
z niżej wymienionych:
Biała - 45 km plus spacer po mieście
Żółta - 45 km z rejsem statkiem (płatne dodatkowo 100
zł)
Niebieska - 60
km
Zielona - 75 km
Czerwona - 95 km
Różowa - 100
km.
Osobiście zdecydowałem się na trasę zieloną (potem się
okazało, że i tak przejechałem o ponad 20 km więcej), a wraz ze mną Monika i
Kamil oraz setka innych osób.
Z początku jechaliśmy w zwartej grupie, podążając za
przewodnikiem. Tak było mniej więcej do wyspy Knoso, gdzie zajechaliśmy
podziwiać rezerwat dębów (dwa lata temu biwakowałem w tej okolicy). Od tego
miejsca grupa zaczęła się dzielić na coraz to mniejsze grupki. Po prostu każdy
mógł dostosować tempo jazdy do swoich możliwości i dowolnie dysponować czasem na zwiedzanie. Taką taktykę umożliwiało bardzo
dobre oznakowanie tras (kolorowe strzałki na ścieżkach rowerowych oraz drogach
asfaltowych).
Kościół w Losen |
Most nad Mocklosund |
Wiatrak na wyspie Sturko |
Ireneusz Gębski - wyspa Tjurko |
Od tego punktu zaczęła się droga powrotna. We czwórkę
jechaliśmy prawie non stop ostrym tempem, zatrzymując się tylko na krótkie
chwile przy wiatraku i na moście. Do miasta wróciliśmy około piętnastej. Było więc
jeszcze mnóstwo czasu do powrotu na prom. Wybraliśmy się więc w piątkę (po drodze
dołączył do nas Kamil) do centrum Karlskrony. Tutaj zamierzaliśmy spróbować świetnych
ponoć lodów przy Stortorget. Niestety, lodziarnia czynna była tylko do 28 września.
Udaliśmy się więc do Espresso House, gdzie napiliśmy się pysznej mokki. Tutaj też dołączył do nas Patryk, który wcześniej
jechał na trasie czerwonej.
Dwie Moniki w drodze powrotnej
Na prom wróciliśmy kwadrans po siedemnastej. Zostało więc mnóstwo czasu na toaletę i odpoczynek. Wieczorem spotkaliśmy się całą grupą na krótkim podsumowaniu wycieczki. Obejrzeliśmy też pierwsze zdjęcia.
Karlskrona |
Łącznie przejechałem 96 km w czasie 4 godziny 47 minut. Nie o wyniki jednak tu chodzi. "Rowerowy Potop" jest wyśmienitą imprezą rekreacyjną i integracyjną. Świadczy o tym zresztą rosnące z roku na rok zainteresowanie wyjazdami na szwedzkie trasy. Organizatorom należą się słowa uznania, co też niniejszym czynię na zakończenie tej osobistej relacji z mojego dwunastego pobytu za Bałtykiem.
Więcej zdjęć tutaj
Etykiety:
Anna Przybylska,
AZS,
karlskrona,
Rowerowy potop,
rowery,
stena line,
Stena Spirit,
szwecja
Lubię podróże (69 odwiedzonych państw) i książki (kilka napisanych i opublikowanych oraz kilka tysięcy przeczytanych).
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Szklarska Poręba i okolice
Niedziela, 18.08.24 Wczoraj o 8.20 wsiadłem w pociąg „Piast” z Gdyni do Krakowa przez Wrocław. Tu miałem przesiadkę na "...
Posty
-
Od blisko dwóch lat nie kupuję chleba w sklepach tylko samodzielnie wypiekam go w domu. Nic więc dziwnego, że znajomi od czasu do czasu...
-
Ulotka Fundacji Miej Serce W skrzynce pocztowej znalazłem nietypową przesyłkę: białą kopertę z czymś twardym w środku, bez adresu n...
-
Energa - opłata za wezwanie Zazwyczaj regularnie uiszczam opłaty za czynsz i media. Zdarzyło mi się jednak zapomnieć o dokonaniu p...
-
Zdjęcie pochodzi z 2013 roku, ale właśnie to auto prowadziłem wczoraj Znane powszechnie przysłowie mówi, że chytry dwa razy traci. ...
-
Autor: Stanisław Kmiecik W swojej skrzynce pocztowej znalazłem przesyłkę zawierającą sześć kartek świątecznych z kopertami, mini ka...
-
Moroszka - główny cel wyjazdu Układ był prosty, przynajmniej teoretycznie. Danka i Sławek, których po raz pierwszy zawiozłem do ...
-
"Nikoś" Nikodem Skotarczak Mówi się, że po śmierci wszyscy są równi i że do grobu niczego nie zabierzemy. Fakt, niczego ni...
-
Ireneusz Gębski książki Blogowanie jest (myślę, że zgodzą się mną inni blogerzy) formą nałogu. Obserwujemy statystyki wejść na nas...
-
Z serwisu MojeKartki.info otrzymałem maila z taką oto propozycją: Witaj Początek Nowego Roku to bardzo dobra okazja do wysłania eka...
-
Niewiele brakowało, a nabrałbym się na promocyjne sztuczki UPC. W celu zmniejszenia wysokości rachunków za telewizję, Internet i tele...