Pokazywanie postów oznaczonych etykietą słowacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą słowacja. Pokaż wszystkie posty

Zamek w Niedzicy, zapora i "jogurciki"


W górach śniegu wreszcie pod dostatkiem. Padało przez ostatnią noc i dzisiejsze przedpołudnie. A na Wybrzeżu, jak słyszę od rodziny, kwitną przebiśniegi i wypuszczają pąki forsycje.
Zapora w Niedzicy
Po południu kolejny wyjazd z PCT. Tym razem do Niedzicy i na pobliską zaporę wodną na Zbiorniku Czorsztyńskim (inaczej Zaporę Niedzica). W pierwszej kolejności zwiedziliśmy dawną warownię węgierską, czyli zamek. Zbudowano go w początkach XIV wieku. Pierwsza wzmianka o zamku Dunajec pochodzi z 1325 roku.  Obecnie jest to obiekt muzealno-hotelowy. Aż do  1943 roku zamek należał do rodów węgierskich (choć od 1920 był już w granicach Polski). Jedyny wyjątek to sześćdziesiąt lat szesnastego wieku, gdy jego właścicielami byli polscy magnaci Hieronim i Olbracht Łascy.
Oprócz sal muzealnych na zamku obejrzeliśmy także wozownię. W tej ostatniej tylko jeden eksponat (sanie) pochodził z tych stron. Wiele bryczek sprowadzono z okolic Kielc oraz z terenów wschodniej Polski. Stoi tu również rosyjski powóz rodem z Petersburga.
Po zejściu z zamkowego wzgórza odbyliśmy krótki spacer po koronie zapory oddzielającej Zbiornik Czorsztyński od Zbiornika Sromowce. Inwestycja ta realizowana była w latach 1975-1997. Wiązała się z ogromnymi zmianami dla miejscowej ludności, szczególnie dla mieszkańców wsi Maniowy, których budynki mieszkalne i gospodarcze znalazły się pod wodą. Państwo dało im co prawda materiały i wydzieliło teren pod zabudowę, ale budować musieli już sami.
Ostatnim etapem wycieczki  był przejazd na słowacką stronę, gdzie w przygranicznym sklepie mogliśmy kupić pamiątki, zwłaszcza te w stanie płynnym. Tak więc oprócz śliwowicy i słowackiego piwa, miałem wreszcie okazję nabyć wspominane niedawno „jogurciki”.
Dzisiejszą wycieczkę pilotowała Barbara Szela (pamiętam ją z 2012 roku), a po zamku oprowadzała nas Dorota Kowalczyk. Pogoda była mroźna, ale słoneczna. Widoki cudowne.
Zamki w Niedzicy i Czorsztynie


Wozownia w Niedzicy



Ruiny zamki w Czorsztynie z tarasu zamku w Niedzicy

Salon ostatnich węgierskich właściceili zamku w Niedzicy


Zapora w Niedzicy

"Tron"


Sala tortur



Zamek w Niedzicy

Słowackie "pamiątki"

"Jogurciki"


Bachledka i Tatrzańska Łomnica


Zapowiadało się nieciekawie. Przy wyjeździe ze Szczawnicy padał deszcz, a na Słowacji nawet śnieg z deszczem. Kiedy jednak dojechaliśmy do miejscowości Zdziar, niebo  przetarło się z chmur i ukazał się piękny błękit. Kolejką gondolową wjechaliśmy na grzbiet Spiskiej Magury. Wokół rozciągały się stoki narciarskie. My jednak nie przyjechaliśmy dzisiaj po to, żeby szusować na nartach, lecz w celu przejścia drewnianym pomostem zbudowanym na wysokości koron drzew i wejścia na wieżę widokową. Po słowacku ta atrakcja nazywa się tak: Chodnik korunami stromov

Bachledka, bo tak nazywa się ścieżka zawieszona na wysokości 1149 m n.p.m. (najwyższy punkt chodnika nad ziemią – 24 metry), liczy wraz z wieżą 1234 metry. Zbudowano ją w ciągu trzech miesięcy, a jej otwarcie odbyło się 29 września 2017 roku. Sama wieża widokowa ma 32 metry wysokości. Na jej szczycie rozpostarta jest siatka, pod którą jest tylko ziemia. Wejście na nią ma zapewnić nieco adrenaliny. Być może. Na mnie nie wywarło większego wrażenia. Chętnie za to zjechałbym na dół we wnętrzu krętej rury. Niestety, zjeżdżalnia nie była dostępna. Pewnie ze względu na pogodę. Na wierzchołku wieży wiał dzisiaj bardzo silny wiatr.  Trudno tam było nawet robić zdjęcia, bo dłonie sztywniały od zimna. Rozejrzałem się więc tylko po nieco zachmurzonych szczytach Tatr Bielskich i Pienin i szybko zszedłem na dół. Tu już nie odczuwało się zimna i spokojnie można było opalać twarz w przedpołudniowych promieniach słonecznych.

Kolejnym punktem dzisiejszej wycieczki była Łomnica Tatrzańska. Po przyjeździe do tego pięknego kurortu odwiedziliśmy  Muzeum Tatrzańskiego Narodowego Parku. Najpierw pokazano nam bardzo interesujący film dokumentalny z polskim tłumaczeniem, a potem obejrzeliśmy eksponaty związane z Tatrami. Szczególne wrażenie robiły wypchane okazy tatrzańskiej fauny, od kozic począwszy, poprzez rysie, jelenie, sarny, orły i masę mniejszych ptaków, na niedźwiedziach skończywszy.

Potem polowaliśmy na dobre ujęcie szczytu Tatrzańskiej Łomnicy. Nie było to takie proste, bo druga pod względem wielkości góra  Tatr (2 634 m. n.p.m.) jest kapryśna jak każda baba (to słowa naszej przewodniczki, nie moje). Przez długi czas zasłaniała się chmurami, ale w końcu udało się obejrzeć ją w całej okazałości, zupełnie nagą.

W sumie wycieczka udana, choć moim zdaniem  w ciągu ośmiu godzin, bo tyle trwał cały wyjazd, można byłoby zaliczyć więcej miejsc. Widać jednak PCT uznało, że za 155 złotych (w tym bilety na kolejkę gondolową, chodnik wśród koron i za wstęp do muzeum) więcej się nie należy. Z drugiej strony patrząc, nie dysponując swoim środkiem transportu, samodzielnie nawet tyle nie dałoby się zwiedzić w tym czasie.

siatka" adrenaliny"
























ŁomnicaTatrzańska





Łomnica Tatrzańska


Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty