Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wrzeszcz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wrzeszcz. Pokaż wszystkie posty

Na Szubienicznej Górze

Gdańsk, ul. Do Studzienki

W ramach zwiedzania mniej znanych zakątków Gdańska odbyłem dzisiaj niezbyt długi spacer  (11 km) na Szubieniczną Górę. Zanim tam jednak dotarłem, miałem okazję obejrzeć ciekawe murale przy ul. Do Studzienki oraz zlustrować postępy budowy prywatnego akademika przy ul. Sobieskiego.
Szubieniczna Góra, zwana też Hyclową lub Wodociągową Górą, to niewielkie wzniesienie  (55 m)  pomiędzy ulicami Traugutta i Sobieskiego z jednej strony, a Smoluchowskiego z drugiej. Do roku 1838 ścinano tu przestępców. Obecnie znajduje się tutaj punkt widokowy, z którego obejrzeć można spore fragmenty Wrzeszcza. Obok, równoległe do ogrodzenia starego stadionu Lechii, utworzono niedawno niewielki  (0,7 ha) Park Nostalgiczny. Powstał on na terenie dawnego cmentarza urnowego, na którym ostatnie pochówki odbywały się jeszcze w latach czterdziestych ubiegłego stulecia. Niestety, zachowane nagrobki są w znacznej mierze zdewastowane.
Na Wodociągowej Górze znajduje się też, jak sama nazwa wskazuje, zbiornik wody Stary Sobieski. Zbudowano go w 1911 roku. Obecnie można go zwiedzać od maja do sierpnia.
Nieco poniżej obejrzeć można cerkiew prawosławną p.w. św. Mikołaja. Jej historia jest o tyle ciekawa, że niegdyś mieściła się tu kaplica cmentarna oraz krematorium (pierwsze na terenie współczesnej Polski). Zaraz po wojnie budynek przekazano gminie ewangelicko-augsburskiej, a w 1954 r. przejęty został przez wyznawców prawosławia.
Dalej szedłem wzdłuż ogrodzenia stadionu miejskiego, na którym  kibice Lechii umieścili różne napisy. Nie wszystkie mi się podobały (np. WRZESZCZ NIE LUBIMY OBCYCH). Później jeszcze tylko Opera Bałtycka, Park Uphagena, Park Kuźniczki i moja ulubiona (od 11 lat) Strzyża…


Gdańsk, ul. Do Studzienki

Ścieżka na Szubieniczną Górę

Park Nostalgiczny

Zdewastowane płyty nagrobne

Park Nostalgiczny

Widok z Szubienicznej Góry


Na dole budowa prywatnego akademika

W tle komin kotłowni PG

Wrzeszcz z Szubienicznej Góry



Stadion Miejski w Gdańsku
Niezbyt gościnne hasło


Strzyża przy ul. Kilińskiego


Cerkiew św. Mikołaja w Gdańsku


Koniec świata na ścieżce rowerowej


Na ścieżkach rowerowych, wbrew nazwie,  spotkać można nie tylko rowery i rowerzystów. Dzisiaj nie będę jednak pisał o użytkownikach hulajnóg, rolek czy desek.
Obrazek pierwszy – Brzeźno. Na środku ścieżki rowerowej stoi para w średnim wieku. Patrzą w moim kierunku, ale nie zamierzają mi ustąpić. Zwalniam więc nieco i jadę  prosto na nich.  Schodzą ze ścieżki dopiero wtedy, gdy zatrzymuję się praktycznie na czubkach ich butów. Chwilę później, kiedy  byłem już kilka metrów za nimi, usłyszałem głośny komentarz:
- Jakby to nie mógł objechać bokiem! – Z tonu głosu wynikało, że facet w ogóle nie miał poczucia winy. Nie spodziewałem się oczywiście żadnych przeprosin, ale takie odwracanie kota ogonem nieco mnie zdenerwowało.
- A on nie mógłby zejść na chodnik?! – warknąłem, nie zatrzymując się.
Obrazek drugi – Wrzeszcz. Przed skrzyżowaniem Grunwaldzkiej i Miszewskiego wybiega na ścieżkę jakaś młoda kobieta i macha ręką, w której trzyma mikrofon. Zatrzymuję się, zjeżdżam na pobocze i wtedy widzę kamerzystę, dźwiękowca i wóz TVP.
- Chciałabym porozmawiać o końcu świata – wypala z grubej rury młoda reporterka.
- Słucham? – zdziwiłem się nieco, bo zwykle na ten temat chcieli rozmawiać ze mną tylko Świadkowie Jehowy.
- Czy wierzy pan, że 9 września asteroida uderzy w ziemię? – nie odpuszcza.
- Nie wierzę!
- A co by pan zrobił, gdyby się dowiedział, że dzisiaj będzie koniec świata?
- Przejechałbym się jeszcze jakieś 40 kilometrów, bo lubię jeździć  na rowerze – wypaliłem bez namysłu.
Wtedy podziękowała mi za rozmowę.
Zapyta ktoś, po co pisać o takich duperelach? W pierwszym przypadku chodzi o uświadamianie ludzi, bo jak widać, niektórzy nadal nie odróżniają chodnika od ścieżki rowerowej. A jak mówi przysłowie: kropla drąży skałę. Drążę więc… Drugi przypadek to tylko ciekawostka. Naukowcy od dawna straszą asteroidami, ale  jakoś mijają kolejne terminy i  nic się nie dzieje. A jeżeli nawet się kiedyś tak zdarzy, to i tak przecież nic na to  nie poradzę.

Introligator


Odebrałem dzisiaj od introligatora siódmy tom moich dzienników. Wykonanie i cena za usługę   bez zarzutu. Nieco gorzej z terminowością. To ostatnie można jednak częściowo usprawiedliwić dużą ilością zleceń.  Częściowo, gdyż mimo  wszystko dotrzymywanie terminów powinno być  priorytetem każdego szanującego się zakładu usługowego, szczególnie w przypadku tak długo istniejącego na rynku jak ten. Mowa tu o pracowni introligatorskiej we Wrzeszczu, którą od ponad pięćdziesięciu lat prowadzi Władysław Chumowicz.
Pracownia mieści się przy ul. Do Studzienki. Nie wiadomo jednak, jak długo jeszcze będzie funkcjonować w tym miejscu. Budynek, w którym świadczone są usługi, jest bowiem przeznaczony do rozbiórki (z sąsiedniej kamienicy już wykwaterowano lokatorów). Póki co miasto nie zaproponowało lokalu zastępczego. Pan Chumowicz ma już 82 lata i nienajlepsze zdrowie.
Szkoda byłoby, gdyby z pejzażu Gdańska zniknął taki punkt usługowy. Osobiście korzystam z jego usług już od piętnastu lat. Pamiętam jeszcze czasy, gdy właściciel wykonywał większość prac ręcznie, np. tłoczenia na grzbietach i okładkach oprawianych tomów. Teraz z racji wieku częściej korzysta z pomocy pracowników, a tytuły i inne napisy żłobi specjalna drukarka.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty