Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rosja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rosja. Pokaż wszystkie posty

Dziwne statystyki



Nie przykładam się specjalnie do prowadzenia swojego bloga, ale zerkam czasami w statystyki odwiedzin. Zazwyczaj zagląda do mnie około stu osób dziennie. Albo inaczej: ileś tam osób dokonuje takiej właśnie średniej ilości odsłon. Od czasu do czasu gwałtownie wzrasta jednak ilość odwiedzin. Zaczęło mnie to zastanawiać, gdyż te skoki nie mają związku z moimi wpisami. Ba, zdarzają się nawet w takie dni, w których nic nie zamieszczam. Ki diabeł?
Zajrzałem w liczbę wyświetleń według kraju. I co się okazuje? Tylko w ciągu ostatniego dnia  miałem 468 wizyt z terytorium Rosji. Jest to o tyle zdumiewające, że w tym samym czasie z terenu Polski było tylko 50 odsłon. Czyżbym był obiektem zainteresowania rosyjskich służb specjalnych? Nie chce mi się w to wierzyć, bo przecież nie zajmuję żadnego eksponowanego stanowiska ani też nie poruszam jakichś szczególnie istotnych tematów.
Koleżanki blogerki i koledzy blogerzy, czy też macie podobne skoki liczby odsłon?

Chór Aleksandrowa



Chór Aleksandrowa w Gdańsku

Przypadkiem natrafiłem na jakiś artykuł nagłaśniający sprawę protestu przeciwko występowi Chóru Aleksandrowa w Krakowie. Organizatorzy protestu apelowali, żeby nie mieszać kultury z polityką. Apel słuszny, jak najbardziej! Dlaczego więc sprzeciwiają się oni koncertowi w wykonaniu artystów  występujących w rosyjskich mundurach? Czy sam ten fakt dezawuuje wartość artystyczną zespołu? Trudno przecież wymagać, żeby chór odcinał się od swoich tradycji i zaczął koncertować w jakimś innym przebraniu. Inna pretensja dotyczy tego, że Chór Aleksandrowa występował na Krymie wkrótce po jego zajęciu przez Rosję. I co z tego? Może mieli akurat taki terminarz występów. 



Dla jasności sprawy - nie jestem ani rusofilem, ani rusofobem. Nie lubię po prostu fałszu i zakłamania. Chór Aleksandrowa powstał w 1928 roku i występuje do dziś na całym świecie. Owszem, koncertował dla Stalina i innych sowieckich notabli. Nie zapominajmy jednak, że 11 lat temu występował też z okazji urodzin Jana Pawła II. Papieżowi jakoś nie przeszkadzała proweniencja zespołu...



Osobiście byłem na koncercie Chóru Aleksandrowa przed z górą dziesięciu laty i mam z niego jak najlepsze wspomnienia. Oto zapiski z mojego dziennika:
Chór Aleksandrowa

Chór Aleksandrowa



Warto było wydać 60 złotych na bilet. Chór Aleksandrowa jest rzeczywiście eksportowym hitem rosyjskiej estrady. O jego renomie świadczą m.in. ostatnie występy przed papieżem czy prezydentem USA. Repertuar złożony ze znanych powszechnie utworów („Kalinka”, „Oczy czornyje”, „Dzień pabiedy” czy „Czerwone maki na Monte Cassino”) przypadł do gustu zgromadzonej w  hali oliwskiej AWFiS widowni, która nie szczędziła braw artystom. Podkreślić trzeba też wspaniałe popisy towarzyszącego chórowi baletu.



Owszem, też się czepiałem, ale drobiazgów:



A teraz trochę dziegciu. Koncert rozpoczął się z piętnastominutowym opóźnieniem, gdyż muzycy i chórzyści zajęci byli sprzedawaniem w holu płyt i gadżetów. Również z tego powodu przerwa – zapowiadana na 20 minut – przedłużyła się do pół godziny. No cóż, sztuka sztuką, a  pieniędzy nigdy za wiele…


Chór Aleksandrowa

Reasumując, nigdy nie przyszłoby mi do głowy łączenie narodowości artystów z wykonywaną przez nich sztuką. Jeżeli jednak ktoś uważa, że wszystko można podciągać pod bieżącą politykę, to warto byłoby, żeby najpierw poznał dobrze historię danego podmiotu, w tym wypadku Chóru Aleksandrowa.

Perypetie z rosyjską wizą






Wiza rosyjska

Przed tygodniem miałem odebrać paszport z wizą rosyjską. Nie zrobiłem jednak tego, bo... Ale po kolei!

Po wejściu do biura usłyszałem pytanie:

- To na ile my się tam umawialiśmy?

- 650 zł wraz z ubezpieczeniem - odpowiedziałem nieco zdziwiony.

- Bo wie pan, to jest dwukrotna wiza komercyjna i ona kosztuje 1100 zł... - starszy z dwóch obecnych w biurze pracowników agencji pośrednictwa zawiesił głos. - Na tranzytową przez Kaliningrad nie byłoby szans.

- Ale właśnie dokładnie o takiej rozmawialiśmy i taką cenę wspólnie ustaliliśmy.

- No dobrze, tylko niech pan nikomu nie mówi, że tak tanio panu załatwiliśmy. A teraz niech pan podpisze odbiór paszportu.

Z rozpędu złożyłem podpis na kserokopii wizy, ale niemal w tej samej chwili zauważyłem, że widnieje tam nazwisko GEMBSKI. Zwróciłem na to głośno uwagę.

- Ale to taka rosyjska transkrypcja - bagatelizował młodszy z pracowników biura. - Tam nie pisze się polskich końcówek - uświadamiał mnie jak małe dziecko.

- Ok. Nie pisze się GĘBSKI, ale na pewno nie GEMBSKI. Powinno być raczej GEBSKI, jak w angielskim - nie ustępowałem.

 Zgodził się ze mną ten starszy. Obiecał, że w ciągu paru dni załatwi zmianę pisowni mojego nazwiska i powiadomi mnie o tym telefonicznie.

Po tygodniu oczekiwaniu zadzwonił do mnie szef Biura Glob  z informacją o możliwości odbioru paszportu z wizą. Na miejscu byłem w przeciągu pół godziny.

- Jednak ta wersja nazwiska jest prawidłowa - oznajmił mi na początek pan Jerzy. - W konsulacie powiedzieli, że tak ma być i już.

- Trochę to dziwne. Sam pan przecież mówił, że występuje literówka - byłem nieco zdezorientowany.

- Wszystko jest dobrze - usłyszałem żarliwe zapewnienie. - Ma pan wizę dwukrotną na 90 dni za niską cenę.

- Ale po co mi na 90 dni? - zdziwiłem się. - Przecież chciałem tylko na okres dwóch tygodni.

- Może pan wcześniej pojechać i dłużej pobyć. Bez żadnej dopłaty.

Nie chciałem już dyskutować o tym, że moje zlecenie było inne. Przypomniałem więc tylko o polisie ubezpieczeniowej, która miała być w pakiecie.

- Ale to jest dodatkowo płatne - nastroszył się pan Jerzy.

- Jak to dodatkowo?! - żachnąłem się. - Przecież umawialiśmy się, że ubezpieczenie będzie w cenie wizy!

- A pan kim jest z zawodu? - padło niespodziewane pytanie.

- A co to ma do rzeczy? - odparłem. - Ale jeżeli koniecznie chce pan wiedzieć, to dziennikarzem - wypaliłem z grubej rury.

- No dobrze, dam panu tę polisę gratis - wyraźnie zmiękł pośrednik wizowy.

Wpisał moje dane do formularza i po chwil wydrukował mi gotową polisę. Opiewa ona na 30 tysięcy Euro. Mam nadzieję, że jest opłacona...

Wnioski? Najlepiej załatwiać wizy bezpośrednio w konsulacie. Jeżeli zaś korzystamy z pośredników, to trzeba dokładnie patrzeć im na ręce.

Remis z Rosją i ... Filiz Tour

Wczorajszy mecz z Rosją obstawiałem publicznie (na Facebooku) na 2:1 dla nas. Prawie się nie pomyliłem – niestety, jeden gol był ze spalonego… Remis jednak też był powodem do radości. Niepotrzebne były tylko kibolskie zadymy, o których media dużo mówiły, choć w gruncie rzeczy były to – uwzględniając całkowitą liczbę kibiców – przypadki  marginalne. Wiadomo jednak, że w  środkach masowego przekazu lepiej sprzedają się obrazki z potyczek chuliganów z policją niż z kulturalnego dopingowania swojej drużyny. Tak czy inaczej, polscy piłkarze pokazali, że nie boją się Rosjan. Każdy przecież przyzna,  że 1:1, to nie 4:1, jak było w przypadku Czechów.  A skoro już wspomniałem o południowych sąsiadach, to mam nadzieję, że w sobotę otrzymają od naszej drużyny podobny „prezent” jak ten, który wkopali im Rosjanie…
Wystosowałem skargę na Filiz Tour do  Polskiej Izby Turystyki, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, Federacji Konsumentów i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów:
W dniach 27.04 – 06.05.2012 byłem wraz  z żoną na wycieczce objazdowej w Turcji. Nr rezerwacji: 20120222172948.  Niestety,  biuro Filiz Tour nie w pełni zrealizowało zakładany program. Wypadł z niego między innymi Adampol (Polonezkoy), Muzeum Adama Mickiewicza, stacja Orient Expressu, wizyta w palarni fajki wodnej i Pałac Dolmabahce. Nie otrzymaliśmy też rozliczenia kwoty 450 zł, którą każdy z nas wpłacił a’konto biletów wstępu i przewodnika. Bilety, które posiadamy są warte w najlepszym przypadku 180 zł. Pilotka zapewniała, że otrzymamy zwrot przynajmniej za niewykorzystane bilety do pałacu Dolmabahce. Do chwili obecnej to nie nastąpiło.
Ponadto Filiz Tour nie odpowiada na e-maile ani na listy polecone.  Wydaje mi się, że takie lekceważące traktowanie klientów jest godne napiętnowania.
Proszę o informacje odnośnie podjętych kroków.
Polska Izba Turystyki poinformowała mnie, że Filiz Tour nie jest jej członkiem (już samo to  niezbyt dobrze świadczy o biurze podróży). O reakcji pozostałych instytucji napiszę, gdy tylko takowa będzie miała miejsce.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty