Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dunajec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dunajec. Pokaż wszystkie posty

W Czerwonym Klasztorze


Osiedle Romów w Krośnicy

Wąska, kamienista i stroma ulica Połoniny uniemożliwia wjazd autokarów pod  sanatorium „Dzwonkówka”. Dlatego też wszystkie wycieczki organizowane przez Pienińskie Centrum Turystyki rozpoczynają się i kończą obok fontanny na placu Dietla. Odległość od sanatorium wynosi tylko 450 metrów, ale różnica poziomów jest dość duża. Najpierw schodzi się kamienistą dróżką obok dawnego sanatorium „Hutnik” (aktualnie powstaje tu czterogwiazdkowy hotel Pieniny Grand), potem schodami i na końcu asfaltową drogą. O tej porze roku jest tu bardzo ślisko, a droga powrotna mocno daje się we znaki niektórym kuracjuszom.

Dzisiaj ponownie odwiedziliśmy  Słowację, a konkretnie Czerwony Klasztor. Z tym, że autokarem dojechaliśmy tylko do Sromowiec Niżnych. Potem przeszliśmy przez kładkę nad Dunajcem i jego słowackim brzegiem doszliśmy do klasztornego muzeum. Jest co  prawda o połowę krótsza trasa ze Szczawnicy (Droga Pienińska), też  biegnąca nad Dunajcem, ale tylko dla pieszych i rowerzystów.

Historia tutejszego klasztoru sięga XIV wieku. Najpierw przebywali tu przez ponad 200 lat kartuzi. Od 1563 do 1699 roku klasztor był w rękach świeckich właścicieli. Na początku XVIII wieku osiedlili się w nim kameduli, którzy z biegiem lat  przebudowali go i powiększyli. Jednym z najbardziej znanych zakonników w tym klasztorze był ojciec Cyprian. Zasłynął on umiejętnością skutecznego leczenia ran. Był  nie tylko lekarzem i zielarzem. Zajmował się też botaniką, wyrobem luster i alchemią. Podobno skonstruował też maszynę latającą, na której zleciał z Trzech Koron. Tak czy owak pamięć o ojcu Cyprianie trwa do chwili obecnej, czego dowodem jest na przykład apteka ziołowa w Starej Wsi Spiskiej. Nasz kierowca opowiadał, że również polscy górale lubią od czasu do czasu zaopatrywać się w niej w potrzebne medykamenty.

Wracając do spraw klasztoru, to w 1782 roku cesarz Józef II zlikwidował zakon kamedułów i przekazał obiekt grekokatolickiemu biskupstwu w Preszowie. Nie był to jednak koniec burzliwych dziejów klasztoru. W 1907 roku zniszczył go bowiem pożar. Odbudowę rozpoczęto po I wojnie światowej.

W wycieczce brało udział tylko 13 osób. Koszt wraz z biletem wstępu do muzeum – 40 zł. Oprowadzała nas pani Hanka. Nie jest to moje zmartwienie, ale zastanawiam się, czy i ile zostanie dla PCT po opłaceniu przewodniczki, kierowcy i kosztów paliwa…


Trzy Korony


Domek przeora








Czerwony Klasztor




Dunajec


Zielnik ojca Cypriana

Zabiegi i Palenica


Szczawnica z Palenicy

Dwa dni temu wymieniłem zabiegi, z jakich korzystam w sanatorium „Dzwonkówka”. Pora zatem powiedzieć o nich coś więcej. Wszak nie każdy miał okazję przebywać w sanatorium. Przede wszystkim zaznaczę, że wszystkie zabiegi odbywają się w tym samym budynku. Część na pierwszym, a część na trzecim piętrze. Ja zaś mieszkam na drugim, czyli mam idealną pozycję wyjściową.

Kąpiel solankowa to nic innego jak piętnastominutowe moczenie się w wannie wypełnionej wodą z dodatkiem solidnej garści soli. Taką kąpiel można sobie też z powodzeniem przygotować w domu, pod warunkiem oczywiście, że posiada się w łazience wannę a nie kabinę prysznicową.

Okłady borowinowe to także piętnastominutowe leżenie, lecz nie w wannie a na leżance. Zabiegowa przykłada plaster z gorącą borowiną na odsłonięte  plecy, następnie przykrywa delikwenta kocem i każe spokojnie leżeć. Po wszystkim wyciera papierowym ręcznikiem i oddaje potwierdzoną kartę zabiegową.

Hydro Jet to masaż całego ciała na czymś w rodzaju łóżka wodnego. Tu również leżymy przez kwadrans. W tym czasie od stóp do głowy przesuwają się dwie głowice masujące. Moc ich nacisku można regulować stosownie do potrzeb. Bardzo przyjemny zabieg.

Jonoforeza  to po prostu podawanie lekarstwa do chorego miejsca, które odbywa się za pomocą przepływającego prądu. W moim przypadku jest to Naklofen w żelu. Zabiegowa Małgorzata Topolska nasączyła gazę żelem i przyłożyła ją do moich pleców. Następnie przyłożyła płaską elektrodę i włączyła urządzenie, pytając jednocześnie czy czuję mrowienie. Poczułem przy trzech amperach. Wtedy  położyła na elektrodzie woreczek z obciążeniem, przykryła mnie ręcznikiem i tak zostawiła na 13 minut.

  Terapuls z kolei to zabieg fizykoterapeutyczny z wykorzystaniem impulsowego pola elektromagnetycznego. W praktyce polega to na przyłożeniu odpowiedniej elektrody do bolącego miejsca i włączeniu urządzenia generującego pole elektromagnetyczne. Ogólnie rzecz biorąc, zabieg ma na celu nagrzanie mięśni bądź stawów w przypadku diatermii indukcyjnej lub skóry i tkanki podskórnej przy diatermii kondensatorowej.

Dzisiaj miałem cztery z wymienionych zabiegów (terapuls będę miał jutro). Odbyłem je w godzinach 8.30-11.00. Reszta czasu pozostała więc do mojej dyspozycji.

Po południu wybrałem się na Palenicę (722 m. n.p.m.). Na szczyt tej góry można dostać się na kilka sposobów. Najprostszy polega na wykupieniu biletu na wyciąg krzesełkowy, ale tę przyjemność lepiej zostawić narciarzom i osobom mniej sprawnym czy po prostu leniwym. O wiele więcej satysfakcji daje bowiem wdrapanie się na górę przy pomocy własnych nóg.

Poszedłem najpierw biegnącą wzdłuż Grajcarka ścieżką spacerowo-rowerową. Przy okazji zobaczyłem, iż od mojego ostatniego pobytu w Szczawnicy nieco się tu zmieniło. Myślę  tu o  Szlaku Podróżników i Odkrywców. Pamiątkowymi tablicami przymocowanymi do sporych głazów upamiętniono tu między innymi Bronisława Malinowskiego, Arkadego Fiedlera i Jerzego Kukuczkę. Nieco dalej jest Most Zakochanych. W końcu doszedłem do miejsca, w którym  Grajcarek wpływa do Dunajca. Tu skręciłem w lewo, na drogę wiodącą do Czerwonego Klasztoru na Słowacji. Po kilkuset metrach ponownie skręciłem w lewo i niebieskim szlakiem obok schroniska Orlica rozpocząłem wejście na Palenicę. Latem szlak ten nie sprawia żadnych trudności. Teraz jednak jest bardzo oblodzony. Nie ma szans, żeby iść nim bez raków. Musiałem więc iść obok, przytrzymując się małych drzewek.

Grzbietem góry przebiega granica polsko-słowacka. Tu  szlak jest już bardziej płaski, a śnieg mocno ubity. W pobliżu górnej stacji kolejki krzesełkowej znajduje się wyciąg orczykowy. Nie chciało mi się go omijać górą, więc przeszedłem w poprzek omijając narciarzy i puste orczyki. Przez chwilę kusiło mnie, żeby zjechać kolejką na dół. Przełamałem jednak lenistwo i zacząłem schodzić w dół tuż obok stoku narciarskiego. Nie było to łatwe, gdyż nachylenie jest tam duże, a  zbity śnieg bardzo śliski. Jakoś jednak dałem radę, choć dwukrotnie mój zadek miał okazję zetknąć się z twardymi grudami śniegu.










Palenica








Dunajec

Grajcarek





Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty