Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pępice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pępice. Pokaż wszystkie posty

Ach Kieleckie, jakie cudne...


Miejsce urodzenia St. Żeromskiego

Zaraz po wyjściu z dworca PKP w Kielcach rzucił mi się w oczy szyld baru mlecznego Turystyczny. Pamiętam go doskonale sprzed około 45 lat, kiedy  to na ulicę Żelazną zachodziłem na ciepłe kakao i rogalika. Niewiele podobnych lokali przetrwało do dzisiaj, w dodatku pod szyldem tej samej spółdzielni, czyli w tym wypadku "Społem".

Kopulasty dworzec PKS znajduje się w remoncie. Zresztą większość podmiejskich linii obsługuje prywatna firma przewozowa Arizona. Jej busy docierają praktycznie do wszystkich wsi powiatu kieleckiego. Bilet do Strawczyna kosztuje 3 złote, zaś do oddalonego tylko o trzy kilometry dalej Huciska trzeba zapłacić już 6,50. Ta znacząca różnica w cenie wynika z tego, że kurs do Huciska przebiega okrężną drogą.

Rowerowe zwiedzanie krainy dzieciństwa i wczesnej młodości rozpoczynam od Strawczyna, a konkretnie od kamienia upamiętniającego miejsce urodzenia Stefana Żeromskiego. Na ustawionym na kamiennej podmurówce głazie wyryto napis: "TU STAŁ DOM W KTÓRYM URODZIŁ SIĘ 1.XI.1864 STEFAN ŻEROMSKI. Zamontowana niżej tabliczka informuje, że: Kamień powstał z inicjatywy mieszkańców Strawczyna w latach 50-tych XX wieku. Wykuta data urodzin Stefana Żeromskiego jest zgodna z datą z metryki urodzin znajdującej się w kościele parafialnym pod wezwaniem WNMP w Strawczynie.

Powyższa informacja jest o tyle istotna, że według oficjalnych dokumentów autor "Przedwiośnia" urodził się ponad dwa tygodnie wcześniej, czyli 14.10.1864 roku. W samym Strawczynie jest to zresztą uwidocznione na muralu znajdującym się na szczytowej ścianie tutejszego zespołu szkół. Innych śladów obecności pisarza w Strawczynie raczej nie ma, bo jak wiadomo, jego rodzice dość szybko przeprowadzili się do Ciekot.

Ze Strawczyna jadę do Oblęgora. Tutaj, na wzgórzu zwanym Sieniawska Góra, od wielu już lat mieszka Andrzej Piaseczny. Wdrapać się tam na rowerze nie jest łatwo, bo liczące 450 metrów wysokości wzgórze jest dość strome, zwłaszcza w pobliżu szczytu. Pięć lat temu zbudowano tutaj taras widokowy, z którego rozpościera się widok między innymi na Kielce i  Małogoszcz. Widać też zamek w Chęcinach oraz kościoły w Chełmcach,  Piekoszowie i Strawczynie. Przed ogrodzeniem posiadłości "Piaska" znajduje się kapliczka poświęcona Matce Boskiej. Obok niej stoją dwie flagi: biało czerwona  i biało niebieska (maryjna).

Z Sieniawskiej Góry zjeżdżam z prędkością przekraczającą 50 km/h do centrum Oblęgora. Stąd zaś pedałuję do Oblęgorka, gdzie znajduje się muzeum Henryka Sienkiewicza. Od głównej szosy do pałacyku, w którym obecnie mieści się muzeum, wiedzie piękna lipowa aleja. Posadzono ją w 1900 roku, kiedy to Sienkiewicz otrzymał w darze od ziemianina z Orszy 600 sadzonek. Zresztą sam pałacyk i majątek ziemski też został mu podarowany przez społeczeństwo polskie. Staram się tutaj zaglądać, ilekroć tylko jestem w tych stronach. W dzieciństwie chodziłem tędy do kościoła w Chełmcach. Tam zdarzało mi się spotykać na mszy synową pisarza, Zuzannę Sienkiewicz (nie mylić z jej córką o tym samym imieniu).

Następnego dnia rowerową przejażdżkę rozpocząłem od urokliwego zalewu w Strawczynie i Centrum Sportowo-Rekreacyjnego Olimpic w pobliskim Strawczynku. Stąd udałem się do Chełmiec. W tutejszym kościele najpierw byłem ochrzczony, a potem przez 15 lat chodziłem na niedzielne i świąteczne msze. Niby nic nadzwyczajnego, ale z moich rodzinnych Pępic szło się 7 kilometrów w jedną stronę, głównie polnymi ścieżkami. Oczywiście nie narzekam, bo takie chodzenie bez wątpienia wyszło mi na zdrowie, a ślady dawnej kondycji zostały mi do dzisiaj :).

Niegdyś przy kościele stała plebania, z drugiej zaś strony organistówka, w której mieszkał też wikary. Obecnie budowana jest nowa obszerna plebania. Dodać trzeba, że teraz parafia jest znacznie mniejsza niż za moich czasów. W latach osiemdziesiątych wybudowano bowiem kościół w Cierchach, do którego chodzą teraz mieszkańcy Pępic i Cierch.

Zajrzałem też na miejscowy cmentarz. W pobliżu miejsca spoczynku mojej babki znajduje się grób rodziny Sienkiewiczów. Leżą w nim m.in. syn, synowa i wnuczka pisarza. Kiedy byłem w tym miejscu przed dziewięcioma laty, grób wyglądał fatalnie. Pośród nadgryzionego zębem czasu obramowania stały dwa krzyże (drewniany i metalowy) z tabliczkami informującymi o spoczywających tu członkach rodziny drugiego (pierwszego w dziedzinie literatury) polskiego noblisty. Teraz grób wygląda zupełnie inaczej. Odnowiono ogrodzenie i postawiono duży czerwony głaz, do którego przytwierdzono tabliczki z nazwiskami zmarłych.

Po odwiedzeniu kuzynki na Porzeczu pojechałem do sąsiedniej Bobrzy. W latach dziecięcych przyjeżdżałem tu z wujkiem do młyna. Zdarzały się też wypady na wagary. Na te ostatnie przyciągał szczególnie kamienny mur. Powstał on na początku XIX wieku jako element Staropolskiego Okręgu Przemysłowego według planów Stanisława Staszica. W tym miejscu miał powstać wielki zakład metalurgiczny. Niestety, po Powstaniu Listopadowym w 1830 roku zaprzestano dalszych prac. O tamtych ambitnych planach   uprzemysłowienia Królestwa Polskiego przypomina obecnie wspomniany mur oporowy, którego fragmenty zachowały się w dość dobrym stanie.  

Przejazd przez Cierchy przypomniał mi lata spędzone w szkole podstawowej. Wówczas nauka odbywała się w drewnianym baraku ogrzewanym piecami kaflowymi. Obok było małe boisko do gry w "spalonego". Przy tzw. drwalce znajdowała się toaleta z otworami w podłodze. Nowy budynek szkolny oddano do użytku tuż po ukończeniu przez mnie ósmej klasy. Teraz zauważyłem, że został on rozbudowany, między innymi o salę gimnastyczną.

W latach młodzieńczych, kiedy w Kielcach bywałem stosunkowo często, nigdy nie odwiedziłem Kadzielni. Teraz miałem okazję do nadrobić. Niestety, przyjechałem zbyt późno i ominęła mnie możliwość obejrzenia tutejszych jaskiń. Przeszedłem się więc dolną alejką spacerową aż do bramy amfiteatru, po czym zawróciłem i wdrapałem się na górny taras. Stąd rozpościerał się znacznie ciekawszy widok: na panoramę Kielc z jednej strony i na amfiteatr z drugiej. Doskonale widać było też monumentalny  Pomnik Bojowników o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne. W rezerwacie Kadzielnia znajdują się też pomniki upamiętniające ofiary Katynia.

Trzeci i ostatni dzień pobytu na Kielecczyźnie to piesze wędrówki (w rowerze złapałem gumę) wokół Perzowej Góry. Łącznie prawie 19 kilometrów. Najciekawszy obiekt to oczywiście kaplica św. Rozalii.

Kościół w Strawczynie

Zespół szkół w Strawczynie

Widok z Sieniawskiej Góry

Kapliczka na Sieniawskiej Górze

Dom A. Piasecznego

Aleja lipowa w Oblęgorku

Muzeum H. Sienkiewicza w Oblęgorku

Zalew w Strawczynie

Centrum Sportowo-Rekreacyjne Olimpic w Strawczynku

Kościół w Chełmcach

Grób rodziny Sienkiewiczów w Chełmcach obecnie

Mur oporowy w Bobrzy

Szkoła w Cierchach

Kościół w Cierchach

Na Kadzielni


Pomnik Bojowników o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne
Amfiteatr na Kadzielni

Kaplica św. Rozalii na Perzowej Górze

Wnętrze kaplicy na Perzowej Górze

Pisanie intencji do św. Rozalii
Chełmce

Pępice


S 74 i Pępice

Pępice

Niedawno dowiedziałem się, że przez moje rodzinne Pępice przebiegać ma fragment trasy szybkiego ruchu S-74, łączącej Kielce z Mniowem. Od razu zaznaczam, że nie mam nic przeciwko budowie tej drogi. O tym, że jest ona potrzebna, wiadomo od bardzo dawna. Dotychczasowa droga z Kielc w kierunku Piotrkowa Trybunalskiego jest bowiem wąska i zakorkowana, przez co bardzo niebezpieczna.
Mieszkańcy Pępic też rozumieją konieczność takiej inwestycji. Mimo to protestują, bo według udostępnionego ostatnio projektu droga ekspresowa ma przecinać wioskę niemal na pół. W takim wariancie, oprócz konieczności wyburzenia kilku domów i zabudowań gospodarskich,  nastąpi naruszenie równowagi i całkowita dekompozycja tej miejscowości. Mieszkańcy sugerują, że droga mogłaby przebiegać przez łąki, wzdłuż rzeki Ciemnicy. Póki co złożyli  odwołanie do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Inna sprawa, że od projektu do budowy jeszcze daleka droga, bo brakuje środków finansowych.
Moim skromnym zdaniem, skoro inwestycja i tak musi być zrealizowana, to lepiej poświęcić kilka podmokłych łąk niż burzyć zabudowania i rozrywać wieś na dwie części.

Poetka z Wilczej Góry


Józefa Ślusarczyk-Latos

Od dawna wiedziałem, że Józefa Ślusarczyk-Latos jest poetką. Od wielu lat nie miałem jednak z nią żadnego kontaktu. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że Józia chodziła do tej samej szkoły podstawowej co ja, tylko dwie klasy wyżej. Mieszkała w tej samej pod kieleckiej wsi (Pępice) i na tym samym przysiółku (Wilcza Góra). A teraz najciekawsze: jej mama była rodzoną siostrą mojej babki Katarzyny Drogosz. A zatem jako kuzynka mojej mamy jest moją dalszą ciocią.
Z dzieciństwa zapamiętałem ją jako wysoką i wysportowaną dziewczynę. Czynnie uprawiała wtedy lekkoatletykę. Ja i inne  dzieciaki wołaliśmy czasem na nią "Ej, sportowiec!". W tamtych czasach mało kto z naszej rodzinnej wioski wybijał się ponad przeciętność. Józefa była wyjątkiem od reguły. Bodajże w 1973 roku wyjechała do Krakowa, ja zaś na dobre opuściłem Pępice rok później. Można zatem założyć, że nie mieliśmy ze sobą kontaktu aż przez 44 lata. Aż do wczoraj, kiedy to przypadkowo natknąłem się na znanym portalu społecznościowym na jej nazwisko. Oczywiście od razu przypomniałem się jej. O dziwo, skojarzyła mnie, choć od tamtych czasów upłynęło mnóstwo wody w Ciemnicy i w Bobrzy (rzeki naszego dzieciństwa), a poza tym wówczas nosiłem inne nazwisko. Napisała: Proszę, proszę! - znalezieni po latach... I gdzie Ty się chłopaku zapodziałeś?! Odzywaj się czasem. Życzę Radosnych i Spokojnych Świąt B. Narodzenia Tobie i Rodzinie (komentarz był publiczny, więc nie popełniam chyba  niezręczności, cytując go in extenso).
O twórczym dorobku Józefy, a jest on naprawdę olbrzymi, nie będę pisał. Zainteresowani mogą bowiem i powinni sami się z nim zapoznać.

U Bogdana w Mikołowie


Mikołów - rynek

Niespodziewana i nieplanowana wycieczka do Mikołowa. Tym razem nie jechałem z żadnym biurem turystycznym i nie zamierzałem  zwiedzać tego skądinąd sympatycznego miasta. Dlaczego  i po co więc tam pojechałem? Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba cofnąć się w czasie o prawie 45 lat. Tyle bowiem czasu upłynęło od wyjazdu z Pępic do Mikołowa Bogdana Buchcica. Przez te kilkadziesiąt lat nie widzieliśmy się ani razu. Teraz wyjaśnienie najważniejsze - Pępice pod Kielcami to rodzinna wioska Bogdana i moja. Mało tego, przez kilkanaście lat byliśmy najbliższymi sąsiadami. Kolegami może nie, gdyż dzieli nas pięcioletnia różnica wieku, a w okresie dziecięcym jest to raczej dużo. Niemniej jednak zawsze wspominałem go z sympatią.
Kilka dni temu Bogdan zorientował się (dzięki moim wpisom na blogu), że przebywam w Ustroniu, a więc przysłowiowy rzut beretem od Mikołowa. Zaprosił mnie więc do siebie. Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać. Wczoraj wczesnym popołudniem wsiadłem do busa linii Brothers i po niespełna półtoragodzinnym przejeździe byłem już w Mikołowie.
Kilkugodzinne spotkanie upłynęło w miłej atmosferze, pełnej wspomnień o bliskich nam miejscach i ludziach. Niestety, wielu naszych dawnych znajomych oraz członków rodziny nie ma już na tym świecie. Czas robi swoje. Tym bardziej więc cenne są takie spotkania po latach. Pozwalają bowiem na przypomnienie dawnych zdarzeń i uzupełnienie wiedzy o aktualnie zachodzących zmianach w rodzinnych stronach.
Bogdan wraz z małżonką mieszka w okazałym domu nieopodal bazyliki. Od wielu lat z powodzeniem prowadzi własną działalność gospodarczą.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty