Gdańskie zbiorniki wodne


Myśliwska

Gdańsk - Ogrodowa

Podczas wczorajszej przejażdżki rowerowej (27 km) zwróciłem uwagę na ładnie zagospodarowane zbiorniki wodne przy ul. Spacerowej w Oliwie i ul. Ogrodowej w Brętowie.

Oliwa - Spacerowa
Dzisiaj postanowiłem przyjrzeć się innym małym akwenom wodnym w pobliżu miejsca mojego zamieszkania. Najpierw pojechałem w okolice dworca PKP we Wrzeszczu, a konkretnie na ulicę Nad Stawem, gdzie jeszcze niedawno oglądać można było Browarny Staw. Niestety, w tej chwili trwa tam budowa centrum handlowego (Galeria Metropolia). Dopiero w pobliskich Kuźniczkach zobaczyć można fragment koryta Strzyży, która następnie chowa się pod ziemią, by ponownie pokazać się w Parku "Nad Strzyżą".
Park "Nad Strzyżą"
Kuźniczki


W Królewskiej Dolinie (obok ul. Sobieskiego) znajduje się park z dwoma zbiornikami wodnymi. Niegdyś (ponad 30 lat temu) mieszkałem w tej okolicy i widziałem jak bardzo zaniedbane były te oczka wodne. Obecnie dużo się tu zmieniło na lepsze. Podobnie jak w pobliskich Pieckach-Migowie, gdzie pięknie odnowiono zbiornik retencyjny "Wileńska". Wokół niego biegną ścieżki spacerowe, na których zainstalowano urządzenia do ćwiczeń gimnastycznych.

Park w Królewskiej Dolinie (Sobieskiego)

Wileńska
Z Wileńskiej pojechałem na Suchanino. Tutaj w okolicach Cygańskiej Góry obejrzałem mały zbiornik wodny. Podobno niegdyś było w tym miejscu znacznie większe jezioro polodowcowe. Teraz okolica ta znana jest między innymi z tego, że w pobliżu mieszka jeden z synów Lecha Wałęsy.

Kolejny zbiornik wodny, chyba najbardziej zaniedbany, zobaczyłem nieopodal budynków sądowych, przy ul. Piekarniczej. Jadąc w stronę Kartuskiej na chwilę zatrzymałem się przy niewielkim oczku wodnym przylegającym do ul. Myśliwskiej. Potem pojechałem nad Wróbla Staw na pograniczu Jasienia i Piecek-Migowa. Jest to jeden z nielicznych w Gdańsku zbiorników wodnych, gdzie możliwa jest kąpiel. W pobliżu znajduje się zbiornik retencyjny "Jasień", który powstał na terenie dawnego poligonu wojskowego. Wokół niego biegnie ścieżka, z której mogą korzystać amatorzy spacerów, joggingu, a także rowerzyści.

Suchanino
Po zjechaniu z dawnego poligonu natknąłem się na dwa zbiorniki retencyjne zlokalizowane przy ul. Potokowej wzdłuż potoku Strzyża. Pierwszy to Nowiec II, a drugi Górne Młyny. Również nad Strzyżą znajdują się kolejne zbiorniki retencyjne:  Ogrodowa (byłem tam wczoraj), Potokowa i Srebrniki.






Słowackiego
Jasień
Górne Młyny
Nowiec II
Wróbla Staw
Srebrniki
Dzisiejsza pętla wynosiła 30 kilometrów. Nie znaczy to wcale, że obejrzałem wszystkie gdańskie zbiorniki wodne. Jest ich bowiem znacznie więcej, między innymi na Przymorzu i Ujeścisku.


Piekarnicza

Nie poprę Komorowskiego



Obserwuję trochę obecną kampanię przed wyborami prezydenckimi i odczuwam spory niesmak. Poszczególni kandydaci, a zwłaszcza ich sztaby wyborcze, skupiają się  nie tyle na prezentowaniu programów, co na dezawuowaniu konkurentów. Wszyscy zresztą widzimy wzajemne ataki pretendentów do objęcia najwyższego stanowiska w naszym kraju. O ile można przymknąć oko na działania kandydatów pozbawionych wszelkich szans na realną walkę o prezydenturę, o tyle trzeba i należy uważnie obserwować zachowanie tych mających, przynajmniej  sondażowo, pozycję liderów.



Osobiście nie podobają mi się sztuczki w wykonaniu ubiegającego się o reelekcję Bronisława Komorowskiego. Być może to nie jego pomysły, ale tak czy owak, on to firmuje. Pierwszy dyskomfort odczułem, gdy zobaczyłem w telewizji transmisję  "dobrowolnego" poparcia kandydatury obecnego prezydenta przez włodarzy bodajże 29 miast w Katowicach. Potem były "dobrowolne" spędy gimnazjalistów
trzymających w rękach chorągiewki z napisem "Popieram Komorowskiego". Z kolei w Rzeszowie czujna ochrona prezydenta zakleiła usta obywatelowi, który rzekomo zakłócał spotkanie z wyborcami. A może on tylko chciał wyrazić swoje zdanie jako mieszkaniec tego  kraju? Podobnych gaf i wpadek było znacznie więcej. Gdzieś tam urzędujący prezydent odwrócił się plecami do zadającego niewygodne pytanie, w innym zaś miejscu nie wpuszczono ludzi na niby otwarte spotkanie. Jak w tej sytuacji można popierać takiego kandydata?



Mój głos nie ma pewnie większego znaczenia. Niemniej jednak oznajmiam publicznie, że Bronisław Komorowski nie może liczyć na moje poparcie.

Kolejowe nonsensy


To szwedzki pociąg, ale w podręcznym archiwum nie mam fotki polskiego składu

Po kilku latach przerwy znowu przyszło mi skorzystać z usług polskich kolei. O moich poprzednich doświadczeniach z tym przewoźnikiem pisałem we wrześniu 2012 roku. Dzisiaj mógłbym w zasadzie dosłownie przepisać tamte uwagi, bo naprawdę zmieniło się niewiele. Zadam sobie jednak odrobinę trudu, aby udowodnić, że lansowana ostatnio reklama PKP Intercity o treści "Zapowiada się dobra podróż" nie do końca odpowiada rzeczywistości.
Zamierzałem kupić bilet powrotny z Gdańska do Ustronia Zdroju. Wszedłem na odpowiednią stronę i zacząłem procedurę rezerwacji biletu. Niestety, już po chwili zorientowałem się, że nie będzie to takie proste. Kolejowy system nie przewiduje bowiem możliwości zabukowania biletu na termin dłuższy niż 30 dni od daty rezerwacji. To, co nie stanowi problemu dla Stena Line czy Polskiego Busa, w przypadku kolei jest przeszkodą nie do pokonania. Jako niepoprawny optymista pomyślałem sobie jednak, że to co jest niemożliwe do uzyskania  za pośrednictwem Internetu, uda się załatwić bezpośrednio przy okienku kasowym.
Stanąłem w kolejce na dworcu we Wrzeszczu do kasy z napisem "bilety krajowe". Po kilkunastu minutach złożyłem swoje zamówienie. Z początku szło dobrze. Pani kasjerka zaczęła nawet wypisywać bilet. Pierwszy zgrzyt pojawił się, gdy okazało się, że również tu nie mogę  nabyć biletu  z datą wyjazdu przekraczającą 30 dni. Trudno, pomyślałem sobie, powrotny bilet kupię później. Kiedy jednak zażyczyłem sobie rezerwacji miejsca do leżenia, kasjerka oznajmiła mi, że u niej jest to niemożliwe.
- Trzeba stanąć do tamtej kasy - wskazała mi stanowisko obok.
Kolejne kilkanaście minut i staję przed obliczem następnej funkcjonariuszki polskich kolei. Ta już na samym początku oznajmia mi, że może mi sprzedać bilet tylko do Pszczyny.
- A dalej? - pytam.
- Dalej Intercity nie kursuje. Tamtą linię obsługują Koleje Śląskie, a ja nie sprzedaję ich biletów.
- Ale ja mam tam niewiele czasu na przesiadkę, więc mogę nie zdążyć kupić biletu do Ustronia - tłumaczę najłagodniej jak potrafię.
Tu trzeba przyznać, że pani kasjerka wykazała się zrozumieniem dla mojej sytuacji. Na bilecie napisała odręcznie "dalej" i przystawiła pieczątkę.
- Z tym może pan iść do kierownika pociągu, gdyby nie zdążył pan kupić biletu w kasie.
Aha, w tej kasie była możliwość zapłacenia kartą. W tej obok przyjmowano bowiem wyłącznie  gotówkę.

Durczok a Komorowski...



Niektóre media, w tym portale internetowe, podniecają się aferą Durczoka, bo tak chyba można nazwać rozgłos towarzyszący znanemu dziennikarzowi. Mówi się o molestowaniu seksualnym i mobbingu. W tle pojawiają się jakieś gadżety erotyczne, biały proszek i tak dalej. Wszystko wskazuje na to, że ktoś postanowił zniszczyć  szefa Faktów TVN. Jego macierzysta stacja powołała nawet komisję do zbadania przypadków ewentualnego molestowania czy mobbingu. Oficjalnie jednak TVN  nie wypowiada się w tej sprawie. Środowisko dziennikarskie generalnie oburzone jest grzebaniem w życiu prywatnym swojego kolegi, chociaż nie ma tu pełnej zgodności. Niektórych zapewne cieszy perspektywa załamania się kariery Kamila Durczoka. Jak każdy z nas, zapewne i on miał i ma wrogów.  Nie w tym jednak rzecz. Osobiście nie zajmuję stanowiska w tej sprawie. Raz, że Durczok jest mi zupełnie obojętny, a dwa - że brak mi wystarczającej wiedzy pozwalającej na próbę oceniania tego człowieka.
Zasadniczym celem tego wpisu jest zwrócenie uwagi na kogoś zupełnie innego. Chodzi o prezydentów miast, którzy niedawno w liczbie 29 poparli w Katowicach kandydaturę Bronisława Komorowskiego na prezydenta.  Gdzie Rzym, a gdzie Krym? - zapyta ktoś. Otóż ja widzę pewne powiązania. Moment składania podpisów przez samorządowców transmitował TVN24. Nie zauważyłem jednak, aby ktokolwiek zwrócił uwagę na fakt, że włodarze poszczególnych miast  poparli kandydaturę obecnego prezydenta na koszt swoich wyborców. Tak, tak! Żaden z nich nie przyjechał do Katowic jako osoba prywatna. Wszyscy natomiast pokryli koszty przelotów (przejazdów) i hoteli z funduszy samorządowych. Pytanie: czy mieszkańcy poszczególnych miast zaakceptowaliby taki sposób rozdysponowania środków z ich podatków? Odpowiedź: Pewnie nie wszyscy, ale nikt ich o to nie pytał. Dochodzimy do sedna sprawy. O rzekomych lub wydumanych winach Durczoka mówią wszyscy, a o wykorzystywaniu stanowisk z nominacji PO do poparcia kandydata tej partii na ponowny wybór na urząd prezydenta  mało kto ma odwagę się odezwać...

Gajewski nie chciał awansować...



 Krzysztof Gajewski - wówczas podinspektor

Wszystko wskazuje na to, że nowym komendantem głównym policji zostanie Krzysztof Gajewski. Pewnym paradoksem jest tutaj fakt, że ten funkcjonariusz policji, notabene z mojego rocznika, bronił się jeszcze dziesięć lat temu przed myślą o dalszym awansie. Oto fragment wywiadu, jaki przeprowadził z nim Michał Stąporek z portalu Trojmiasto.pl w grudniu 2005 roku.:

- Nie obawia się pan wejść miedzy kibiców, a pewnie bałby się Pan awansu np. do komendy wojewódzkiej?

- Moja natura kłóci się już z tymi obowiązkami, które pełnię jako komendant miejski. Nie chciałbym przechodzić nigdzie wyżej.

Wbrew tym słowom Krzysztofowi Gajewskiemu przyszło  pełnić obowiązki komendanta wojewódzkiego w Bydgoszczy i w Gdańsku, a następnie zastępcy komendanta głównego. Teraz zaś wstępuje na najwyższy szczebel w policyjnej hierarchii.  Nie jest to oczywiście zarzut, lecz przykład na to, jak niezbadane są wyroki opatrzności...

Osobiście niewiele miałem do czynienia z panem Gajewskim, ale zrządzeniem losu kilka razy się na niego natknąłem. Było to dawno temu, więc  nie ufając swojej pamięci, odwołam się do zapisków ze swojego dziennika:

25.06.02. Wtorek

Samoobrona zapowiedziała na dzisiaj liczne demonstracje i blokady ciągów komunikacyjnych. W Gdańsku miało zostać zablokowane skrzyżowanie ulic: Grunwaldzkiej, Miszewskiego i Do Studzienki. Akcja miała rozpocząć się o godzinie jedenastej.

Przyjechałem na miejsce o godz. 1110.  Niestety, na skrzyżowaniu nie zauważyłem nic odbiegającego od codziennego gwaru i zgiełku. Dopiero po dokładniejszym rozejrzeniu się stwierdziłem obecność kilku radiowozów policyjnych i samochodu ekipy telewizyjnej.  Rychło też odkryłem stanowisko dowodzenia, które znajdowało się tuż przed apteką „Morską”. To stąd komendant miejski policji w Gdańsku, Krzysztof Gajewski, wydawał dyspozycje podległym funkcjonariuszom. Wokół niego zebrała się spora grupa dziennikarzy i fotoreporterów. Wszyscy czekali na dalszy rozwój wypadków. Tymczasem nie działo się nic. Jedynie siły policyjne ciągle ulegały wzmocnieniu o kolejne plutony oddziału prewencji.

O dwunastej trzydzieści zrobił się mały szum. Od strony opery nadchodziła jakaś grupa z transparentem Samoobrony. Kiedy podeszli bliżej okazało się, że jest to trzech mężczyzn i tyleż kobiet. Te ostatnie były mocno korpulentne, co zadaje kłam twierdzeniom, jakoby partia Leppera grupowała wyłącznie biednych i głodnych. „Demonstracja” szybko przeszła do siedziby Samoobrony przy Miszewskiego i to było właściwie wszystko. Przedstawiciele mediów byli wyraźnie zawiedzeni. Tyle czekania  na nic. Wkrótce więc rozeszli się. Policja patrolowała skrzyżowanie jeszcze do 1430.

Blokady nie było. Jednak setki funkcjonariuszy przez kilka godzin stało bezczynnie, zamiast wykonywać w tym czasie normalne  codzienne obowiązki. Paliwo do radiowozów też nie wlało się za darmo. Czyżby Lepper i jego kompania polubili zabawę w kotka i myszkę?

03.04.03. Czwartek

Ty jesteś komendantem, ale na Trakcie Królewskim rządzę ja!” – taki podpis zaproponowałem pod zdjęcie przedstawiające scenę powitania gdańskiego „pirata” i komendanta policji Gajewskiego. Moja propozycja znalazła się wśród kilku wyróżnionych jako najciekawsze w konkursie Dziennika Bałtyckiego, który prowadzi od pewnego czasu zabawę w podpisywanie fotek. Niby drobiazg, a cieszy.
Krzysztof Gajewski i Andrzej Sulewski

01.05.03. Czwartek

Święto pracy!  Jak wyglądało niegdyś, wielu z nas pamięta, a pozostali mogą sobie obejrzeć na starych kronikach filmowych. Jedno jest pewne – obecne obchody to tylko popłuczyny po tym tradycyjnym robotniczym święcie. Obserwowałem dzisiaj w Gdańsku coś na kształt pochodu pierwszomajowego. Wyglądało to mniej więcej tak:

Spod multikina „Krewetka” wyruszyły dwa radiowozy, jeden policyjny a drugi należący do straży miejskiej. Za nimi szli komendanci Gajewski z Sodolem i jeszcze paru innych funkcjonariuszy. Potem byłem ja i kilku gości z aparatami fotograficznymi. Za nami zaś maszerowało kilkunastu młodzieńców z flagami ZSMP i tyleż samo przedstawicieli innych młodzieżówek lewicowych. Na końcu szli nieco starsi reprezentanci jakichś bliżej nieznanych mi partii i ugrupowań. W sumie cały ten niby pochód liczył nie więcej niż sto osób. Zamykały go kolejne trzy radiowozy.

I tak szliśmy sobie w kierunku Długiej. Jedni krzyczeli: „Chleba, pracy i edukacji”, inni zaś wołali: „Miller i Kwaśniewski – Busha pieski”. Przy fontannie Neptuna pochód się rozwiązał. Ot, i wszystko.

29.05.04. Sobota

Poszedłem na Długą, aby obejrzeć paradę zorganizowaną z okazji Święta Miasta. Widownia dopisała, ale oficjele jakby mniej. Na przedzie kroczył, pchając przed sobą wózek ze swoją latoroślą, prezydent Adamowicz z małżonką. Za nim szło kilkunastu radnych w  dawnych strojach i paru współcześnie odzianych rajców. Przy Złotej Bramie, w grupie gapiów, zauważyłem komendanta miejskiego policji w cywilu. Krzysztof Gajewski  popatrzył przez chwilę na barwny pochód, po czym  wraz z żoną i synkiem udał się w stronę tunelu, nieopodal budynku Lotu. Innych znanych twarzy nie udało mi się dojrzeć.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty