Macierewicz, Świerzyński & Company


Sławomir Świerzyński

Sejm obraduje na kilku salach. Posłowie w rękawiczkach i maskach mają głosować zdalnie. Premier i minister zdrowia apelują o unikanie niepotrzebnych wyjść z domu oraz przestrzeganie zakazu zgromadzeń większych niż dwie osoby, a w przypadku uroczystości kościelnych pięciu plus duchownego. Pracownikom służby zdrowia zakazuje się dorabiania w innych placówkach medycznych niż te, w których mają etat. Szereg firm  jest całkowicie zamkniętych. Tysiące osób traci  źródło utrzymania.  Mimo to dostosowują się do koniecznych ograniczeń. Rozumieją potrzebę izolacji i jej wpływ na powstrzymanie koronawirusa. Są jednak wyjątki.

Prezydent Andrzej Duda uznaje, że zamiast pomodlić się w domu, dobrze będzie pokazać się na Jasnej Górze. Wraz z nim jadą ochroniarze i kierowca. Na miejscu jest sporo  zakonników. Tłumów niby nie ma, ale jak to się ma do oficjalnych zakazów?

Z kolei Antoni Macierewicz jest tak zbulwersowany ograniczeniami, że wręcz apeluje do ministra zdrowia o ich zniesienie, a przynajmniej zmodyfikowanie. Nie mieści mu się w głowie, że w kościele nie może przebywać jednocześnie więcej niż pięcioro wiernych.  Według niego uderza to w polską tradycję. Rozumiem, że zna on takie przypadki tradycji, w których gromadzenie się wielu osób w kościele zapobiegło jakiejś zarazie…

Jeszcze bardziej natchniony jest lider discopolowego zespołu Bayer Full. Sławomir Świerzyński wręcz namawia do łamania zakazu, bo  - według niego – Polak ma obowiązek strzec wiary katolickiej. Nie wiem dlaczego akurat Polak, skoro na świecie jest mnóstwo krajów z o wiele większą ilością  katolików niż w Polsce. Ale niech mu będzie! Może strzec do woli, ale w zakamarkach swojego domu.

Konkluzja? Albo wszyscy przestrzegamy zasad, albo dajemy wygrać koronawirusowi. Nie może być wyjątków dla nikogo!
P.S. 

Jak to wygląda w innych krajach? W Indiach np. policja brutalnie bije pałkami ludzi nieprzestrzegających zakazów. Każe im też robić przysiady i pompki. W Jordanii, do której mieliśmy jechać w maju, obowiązuje godzina policyjna od 18 do 10 rano. Państwo pomaga społeczeństwu, do mieszkań dostarcza żywność, między innymi wodę, jajka i chleb, ale tamtejszy rząd ustalił również twarde zasady. Za opuszczenie miejsca zamieszkania po wyznaczonej godzinie trafia się do więzienia.


Apel Sławomira Świerzyńskiego

Maciej Kosycarz - wspomnienie

Maciej Kosycarz
„Maciej Kosycarz nie żyje” – to pierwsza wiadomość, z którą zapoznałem się dzisiaj na Facebooku. Bardzo smutna wiadomość. Nie zamieniłem z nim zbyt wielu słów. Jednak podobnie jak większość mieszkańców Gdańska, znałem go i lubiłem. Na przestrzeni lat wielokrotnie brałem udział w rozmaitych wydarzeniach, które on pieczołowicie dokumentował. Był obecny praktycznie wszędzie. Czasami zdarzało mi się zrobić mu zdjęcie przy pracy. Niektóre z nich przesłałem na jego adres, gdy ponad dwa lata  temu rozeszła się wiadomość  o ciężkiej chorobie, która go dotknęła. Teraz wiem, że te zdjęcia i podziękowania od niego, już na zawsze pozostaną jedynymi śladami naszej znajomości, przynajmniej  tej w  ziemskim wymiarze…








Koronawirus i "biedacy"


Skutki koronawirusa dotykają praktycznie wszystkich. Traci gospodarka, tracą ludzie. Jedni mniej, inni więcej, ale nie ma nikogo, kto w jakiś sposób nie odczuł lub nie odczuje następstw tej pandemii. W tej sytuacji wydaje się być  rzeczą normalną, że trzeba umieć pogodzić się pewnymi niedogodnościami. Nauczyć się nie narzekać, niczego nie utrudniać i nie myśleć tylko o sobie i o swoich pieniądzach.

Dlaczego wymieniam pieniądze? Ano dlatego, że co rusz spotykam wyznania i apele różnych „biedaków”, których koronawirus pozbawił jakiejś  części dochodów. I nie chodzi mi tu o drobnych i średnich przedsiębiorców, którzy rzeczywiście ponoszą i zapewne będą jeszcze ponosić duże straty.  Na myśli mam tych, którzy jawnie grzeszą, mówiąc o swoim niedostatku i rzekomych trudnościach finansowych.

Pierwszy z brzegu to Lech Wałęsa, który twierdzi, iż z powodu niemożności wyjazdów z wykładami może zbankrutować. Biedak ma tylko sześć tysięcy emerytury, a jego żona wydaje ponoć siedem tysięcy złotych miesięcznie. No i jak on ma żyć? Odpowiadam: skromniej i bez zbędnego hałasu wokół swojej osoby. Po co marnotrawić resztki swojej legendy?

Drugi gigant zagrożony spadkiem wpływów to sam Tadeusz Rydzyk. Skarży się on, że jak ludziom spadną dochody i zaczną przesyłać mniejsze ofiary, to jego „dziełom” grozi upadek. A to,  że ludzie, do których apeluje o hojniejsze ofiary, sami ledwo wiążą koniec z końcem, to już go nie interesuje? Może warto spojrzeć poza czubek własnego nosa.

Przykład z innej branży. Janusz Józefowicz zachęca, aby ludzie nie żądali zwrotu gotówki za odwołane spektakle, bo to może grozić upadkiem jego teatru. Nie wiem, jaka jest kondycja finansowa pana Józefowicza, ale wiem, że fryzjerzy, dentyści, restauratorzy i wielu innych nie żądają od klientów kasy za niewykonane usługi. A też grozi im bankructwo.

W tym wszystkim najbardziej podoba mi się postawa Krzysztofa Skiby, który tak oto mówi kolegom z branży rozrywkowej: Do chóru narzekających zapisali się wykonawcy, którzy za jeden koncert biorą po 60 tys. zł i więcej. Kobieta z dyskontu pracuje na takie honorarium przez rok albo i dłużej. Co robiliście przez całe życie? Czemu nie odłożyliście pieniędzy jak wszystkie kurki z monetą były odkręcone? Po cholerę kupowaliście drogie auta i braliście kredyty jak idioci?



Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty