Jaki pozdrawia po pogrzebie


Wydaje mi się, że takie wydarzenie jak pogrzeb generała Zbigniewa Ścibora-Rylskiego zasługuje na godną oprawę i należytą uwagę. O samym generale napisano i powiedziano  już bardzo dużo, więc nie muszę tu niczego dodawać. Dziwię się jednak, że mimo powszechnej wiedzy o jego zasługach - nie tylko powstańczych - nie wszyscy z tych, którzy powinni, zechcieli uczestniczyć we wczorajszych uroczystościach pogrzebowych. Zabrakło  na przykład prezydenta, premiera i szefa MON. Andrzej Duda przysłał co prawda list, który został odczytany przez zastępcę szefa BBN Dariusza Gwizdałę, a premier Morawiecki wydelegował szefa swojego gabinetu Marka Suskiego. Czy to jednak nie za mało dla uczczenia ostatniego przedwojennego oficera?
Ubiegający się o fotel prezydenta Warszawy Patryk Jaki nie miał szczęśliwej miny, gdy ktoś zapytał go czy zabrakło mu czasu na uczestnictwo w pogrzebie generała. Na odczepnego rzucił tylko "Pozdrawiam pana serdecznie". Mam nadzieję, że warszawiacy wezmą pod uwagę te "pozdrowienia" przy urnie wyborczej...
A jak do pogrzebu generała "Motyla" podeszły najważniejsze media? TVN transmitował całą ceremonię. TVP Info w serwisie o godzinie piętnastej informację o ostatnim pożegnaniu generała podało na szóstym miejscu. Ważniejsze okazały się takie sprawy jak:
- przesłuchanie Tuska przed sejmową komisją mające się odbyć drugiego października, 
- opuszczenie aresztu przez Łotysza, który wyłudził 200 mln VAT,
- niezgłoszenie się sędziego z Kościerzyny do aresztu,
- pytania prejudycjalne Sądu Najwyższego do TSUE,
- strajk pilotów w Ryanair.
Tyle faktów bez komentarza...

Jak nie pojechałem do Tunezji

Tam miałem być

Przez wiele lat chwaliłem sobie współpracę z biurem podróży Rainbow. Jednak w tym roku moja sympatia do tego touroperatora została poddana ciężkiej próbie. A oto jak doszło do tego, że moje zaufanie do tej firmy znacznie zmalało:
W lutym bieżącego roku zarezerwowałem wycieczkę pod nazwą "Tunezja Gorąca jak Samum" (tydzień objazdu i tydzień w hotelu). Miała ona odbyć się we wrześniu. Podpisałem umowę, wpłaciłem zaliczkę i czekałem. Po pewnym czasie zauważyłem jednak na stronie biura komunikat o treści "Oferta nie jest obecnie w sprzedaży". Napisałem zatem maila z prośbą o wyjaśnienia. Odpisała mi Dorota Rakieć.
W chwili obecnej wyjazdy są wstrzymane.
Oczekujemy od MSZ informacji  co mamy dalej robić w związku z sytuacjami politycznymi.
W tej chwili anulowane zostały najbliższe terminy.
Jak tylko otrzymamy informację będziemy się kontaktować z klientami.
To było drugiego czerwca. Do połowy lipca nic się nie działo, więc ponownie się przypomniałem. Tym razem odpowiedziała Joanna Jakubowska.
W imieniu Doroty Rakieć dziękuję za informację. Gdyby wycieczka miała być zupełnie odwołana to będziemy się z Państwem kontaktować – wyślemy komunikat odnośnie sytuacji i wycieczek proponowanych w zastępstwie. Oczywiście w takiej sytuacji mają Państwo prawo wyboru indywidualnie wycieczki, wówczas przeliczymy dla Państwa cenę.
Na początku sierpnia dostałem esemesowe i mailowe  (to ostatnie podpisane  przez Paulinę Musiał-Wójcik) przypomnienie o upływającym terminie dopłaty za wycieczkę. Ponownie napisałem więc do biura, pytając do czego mam dopłacać, skoro nie wiadomo czy wycieczka się odbędzie. Tym razem nikt nie odpisał, mimo iż wysłałem maila pod dwa różne adresy. W poniedziałek szóstego sierpnia zadzwoniłem więc na infolinię. Konsultantka powiedziała mi, że wycieczka jest jak najbardziej aktualna, więc mogę bez obaw dokonać dopłaty. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to posiadam nagranie z tej rozmowy. Tego samego dnia przelałem więc pozostałą do zapłaty kwotę. Wczoraj otrzymałem potwierdzenie jej zaksięgowania.
Kiedy zatem myślami byłem już w Tunezji, nadszedł mail podpisany przez Patrycję Rosik. Już w pierwszym zdaniu informowała ona, iż: "(...) z powodu zbyt małej liczby chętnych jesteśmy zmuszeni anulować powyższą imprezę".
 Jasny gwint! A skąd niby mieli być ci chętni, skoro owa impreza od wielu miesięcy jest już niedostępna? Po co było to zawracanie głowy? Nie można było od razu powiedzieć tego, co już od dawna było jasne?! Praktycznie do ostatniej chwili byłem zwodzony przez niekompetentnych, jak wszystko na to wskazuje, pracowników biura.
W związku z powyższym oczekuję drobnej rekompensaty w postaci rabatu na zastępczą wycieczkę.

Spacerkiem po historii


Pomnik Żołnierzy Wyklętych

Dzisiaj dałem odpocząć rowerowi i zażyłem ruchu na własnych nogach. Przeszedłem ponad 14 kilometrów. Spacer zacząłem od cmentarza Srebrzysko. Następnie poszedłem skrajem Parku Jaśkowej Doliny i po przejściu odcinka ulicy o tej samej nazwie wdrapałem się na Jaśkową Kopę. Stąd zszedłem do Parku w Królewskiej Dolinie. Przeciąłem ulicę Sobieskiego i Jarową, by w pobliżu szpitala zakaźnego wejść na dróżkę prowadzącą na Górę Cygańską. Potem zszedłem do dzielnicy Aniołki i po paru latach przerwy odwiedziłem ulicę Kopernika (pracowałem tam niegdyś w charakterze kierownika Ośrodka Szkolenia Kierowców przy LOK). Ulica ta zmieniła się nie do poznania. W miejscu dawnych poniemieckich baraków zbudowano piękne osiedle mieszkaniowe Copernicus.

Przechodząc w pobliżu cmentarza garnizonowego natknąłem się na uroczystość odsłonięcia pomnika Żołnierzy Wyklętych. Przemawiał akurat arcybiskup Sławoj Leszek Głódź. Patrząc na zgromadzonych odniosłem wrażenie, że reprezentują tylko jedną opcję polityczną. Później przeczytałem w internecie, że wojewoda Drelich dziwił się, że na uroczystości nieobecny jest prezydent Gdańska. Z kolei Paweł Adamowicz napisał, że organizatorzy nie zaprosili ani Rady Miasta, ani przedstawicieli Urzędu Miejskiego. Dodał też: To niezbyt dobrze świadczy o kulturze organizatorów. Ale to także kolejny dowód na to, że niektóre środowiska polityczne w Polsce starają się zawłaszczyć naszą tradycję narodową. Tymczasem wojewoda w swoim przemówieniu powiedział między innymi: Cynizmu w tej materii wiele, ale nadal musimy wspólnie podejmować działania, aby młodzi Polacy nie mieli poczucia, że komunistyczne kłamstwo jeszcze w najmniejszym stopniu żyje.

Wspólnie, czyli kto z kim? My, jako rządzący czy my, jako społeczeństwo? Tego wojewoda nie sprecyzował. Powiedział za to, że mówienie o tym, że wśród żołnierzy wyklętych byli różni ludzie jest nieprawdą i zaciemnianiem rzeczywistości. Hm, nie ujmując niczego owym żołnierzom, nie można ich idealizować do tego stopnia, żeby twierdzić, że wszyscy byli aniołami. To już przerabialiśmy w PRL, gdy gloryfikowano partyzantów spod znaku GL i AL, a dyskredytowano tych z AK.

Gdańsk, Kopernika 16



S 74 i Pępice

Pępice

Niedawno dowiedziałem się, że przez moje rodzinne Pępice przebiegać ma fragment trasy szybkiego ruchu S-74, łączącej Kielce z Mniowem. Od razu zaznaczam, że nie mam nic przeciwko budowie tej drogi. O tym, że jest ona potrzebna, wiadomo od bardzo dawna. Dotychczasowa droga z Kielc w kierunku Piotrkowa Trybunalskiego jest bowiem wąska i zakorkowana, przez co bardzo niebezpieczna.
Mieszkańcy Pępic też rozumieją konieczność takiej inwestycji. Mimo to protestują, bo według udostępnionego ostatnio projektu droga ekspresowa ma przecinać wioskę niemal na pół. W takim wariancie, oprócz konieczności wyburzenia kilku domów i zabudowań gospodarskich,  nastąpi naruszenie równowagi i całkowita dekompozycja tej miejscowości. Mieszkańcy sugerują, że droga mogłaby przebiegać przez łąki, wzdłuż rzeki Ciemnicy. Póki co złożyli  odwołanie do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Inna sprawa, że od projektu do budowy jeszcze daleka droga, bo brakuje środków finansowych.
Moim skromnym zdaniem, skoro inwestycja i tak musi być zrealizowana, to lepiej poświęcić kilka podmokłych łąk niż burzyć zabudowania i rozrywać wieś na dwie części.

Woda najważniejsza, baranie!


Dzisiaj trochę przegiąłem z jazdą na rowerze w upale. Przede wszystkim dlatego, że nie wziąłem ze sobą wody i nakrycia głowy. Pokonałem bez picia 55 kilometrów w dwie godziny i 49 minut na trasie Strzyża - Gdańsk - Pruszcz Gdański - Juszkowo - Straszyn - Bielkówko - Lublewo Gdańskie - Otomin - Jasień - Brętowo. Jechałem nie tylko drogami asfaltowymi, na szlaku były bowiem też leśne dukty w okolicach Lublewa i Otomina. Niektóre z ostrymi podjazdami. Na szczęście trafiłem dwa razy na drzewa z dzikimi śliwkami. Niemniej jednak i tak byłem nieźle odwodniony, bo po powrocie do domu wypiłem półlitrową butelkę wody, pojemnik 0,4 litra zsiadłego mleka i zjadłem dwie nektarynki, jednego pomidora, garść borówek i parę truskawek. W pełni do formy doszedłem jednak dopiero po wypiciu schłodzonego Heinekena :). Spalona słońcem łysina nadal jednak piecze :).Tak czy owak, muszę sobie powiedzieć wprost: woda najważniejsza, baranie!


Według synoptyków dzisiaj był najbardziej upalny dzień w tym roku. W moim mieszkaniu, mimo włączonego wentylatora, termometr pokazuje 30,5 stopnia Celsjusza. Po południu lekko zagrzmiało i trochę pokropiło. Na Strzyży oczywiście, bo w centrum Gdańska było oberwanie chmury.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty