Woda najważniejsza, baranie!


Dzisiaj trochę przegiąłem z jazdą na rowerze w upale. Przede wszystkim dlatego, że nie wziąłem ze sobą wody i nakrycia głowy. Pokonałem bez picia 55 kilometrów w dwie godziny i 49 minut na trasie Strzyża - Gdańsk - Pruszcz Gdański - Juszkowo - Straszyn - Bielkówko - Lublewo Gdańskie - Otomin - Jasień - Brętowo. Jechałem nie tylko drogami asfaltowymi, na szlaku były bowiem też leśne dukty w okolicach Lublewa i Otomina. Niektóre z ostrymi podjazdami. Na szczęście trafiłem dwa razy na drzewa z dzikimi śliwkami. Niemniej jednak i tak byłem nieźle odwodniony, bo po powrocie do domu wypiłem półlitrową butelkę wody, pojemnik 0,4 litra zsiadłego mleka i zjadłem dwie nektarynki, jednego pomidora, garść borówek i parę truskawek. W pełni do formy doszedłem jednak dopiero po wypiciu schłodzonego Heinekena :). Spalona słońcem łysina nadal jednak piecze :).Tak czy owak, muszę sobie powiedzieć wprost: woda najważniejsza, baranie!


Według synoptyków dzisiaj był najbardziej upalny dzień w tym roku. W moim mieszkaniu, mimo włączonego wentylatora, termometr pokazuje 30,5 stopnia Celsjusza. Po południu lekko zagrzmiało i trochę pokropiło. Na Strzyży oczywiście, bo w centrum Gdańska było oberwanie chmury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty