Zapiski z kriokomory

Zakład Balneologiczny w Sopocie
Zakładam, że większość czytelników mojego bloga słyszało o krioterapii. Na pewno jednak niewielu z nich doświadczyło jej osobiście. Dlatego chcę podzielić się swoimi odczuciami z pierwszych dwóch pobytów w kriokomorze, cytując fragmenty osobistego dziennika. Polecam też ciekawy, moim zdaniem, materiał na ten temat


11.02.13. Poniedziałek

Dzisiaj pierwsze dwie minuty w kriokomorze. Temperatura minus 110o C. Mam na sobie czapkę, rękawice, skarpety i buty, spodenki gimnastyczne oraz maskę na twarz. Przechodzę przez dwie śluzy, po czym trafiam do właściwej komory, która ma wymiary około 2 x 1,5 m. Uczucie zimna z początku uderza z dużą mocą, ale powoli przyzwyczajam się.  Po wyjściu z kriokomory rozgrzewam się na rowerze stacjonarnym i bieżni. Szkoda, że nie byłem na „zamrażaniu” kilka minut później, gdyż załapałbym się na nagranie programu dla TVN…


12.02.13 Wtorek

Pechowy sutek
Dzisiaj przebywałem w kriokomorze przez całe trzy minuty. Najbardziej zimno było mi na początku. Potem odczuwałem już tylko dokuczliwe pieczenie sutka. Tak się bowiem składa, że na jego czubku od wielu już lat mam niewielką narośl. W tym właśnie miejscu - jak się później okazało – pod wpływem zimna utworzył się bąbel. Po powrocie do domu posmarowałem go detreomycyną i mam nadzieję, że nie będzie mi już sprawiał kłopotów.

Przede mną jeszcze osiem dni krioterapii. Jestem przekonany o jej skuteczności, więc nie przerażają mnie nawet ewentualne odmrożenia najbardziej wystających elementów ciała. Zresztą, te najważniejsze z męskiego punktu widzenia, są bardzo dobrze osłonięte…

Rezygnacja papieża a pech PiS



Sensacją dnia jest dzisiaj wiadomość o abdykacji papieża Benedykta XVI. To dopiero drugie takie wydarzenie w historii kościoła katolickiego. Nie będę jednak rozpisywał się na ten temat, gdyż jest on już wystarczająco nagłośniony. Wszak wszystkie media trąbią o  tym na okrągło. Chcę natomiast zwrócić uwagę na pecha PiS i osobiście samego Jarosława Kaczyńskiego…
Co ma piernik do wiatraka? Ano ma, nawet sporo. Wiadomość o rezygnacji papieża przykryła bowiem niemal całkowicie złożenie przez PiS wniosku o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu.  Pewnie ten wniosek i tak przepadnie, ale w normalnych warunkach – kiedy media nie miałyby innej pożywki – byłby on wałkowany w tę i we w tę. A tak, to pewnie mało kto nawet zauważył ten fakt.
Podobnie rzecz się miała w dniu pogrzebu Jadwigi Kaczyńskiej. Niemal wszyscy nastawiali się na obszerne relacje z tej uroczystości, która obok żałobnego charakteru, miała też pokazać poparcie dla PiS i samego prezesa. Z całego kraju zjechało do Warszawy mnóstwo  delegacji. Tymczasem właśnie 23 stycznia zmarł kardynał Józef Glemp. Wiadomość o jego śmierci  siłą rzeczy przyćmiła inne wydarzenia, w tym wspomniane uroczystości pogrzebowe.
Czy to nie jest pech?

mBank i zakaz pisania o romansie J. Kurskiego



Najpierw dwa głuche telefony z mBank, potem telefon z automatyczną ankietą na temat zadowolenia bądź nie z „rozmowy” z konsultantem. To reakcja na moje wcześniejsze reklamacje. Znowu więc musiałem skrobnąć maila z pretensjami. Owszem, przyjęto moje zastrzeżenia, ale w sprawie braku obiecanej premii na moim koncie nic się nie zmieniło. Zadzwoniła natomiast kolejna konsultantka z sugestią, abym nie rezygnował pochopnie z rachunku w mBank, gdyż jego prowadzenie jest bezpłatne. Odpowiedziałem, że mogę jeszcze trochę się powstrzymać z ostateczną rezygnacją, ale uważam, że bank, który nie dotrzymuje składanych przez siebie obietnic, nie jest godny zaufania.
Od ładnych paru lat nie czytam tygodnika „Nie”. Pewnie więc nie dowiedziałbym się o domniemanym romansie Jacka Kurskiego, gdyby on sam nie spowodował rozgłosu wokół tej sprawy. Otóż euro deputowany, na wieść o tym, że pismo Urbana zamierza wyciągać na światło dzienne wątki z jego życia osobistego, skorzystał z pomocy prawnej i uzyskał sądowy zakaz publikacji materiału na temat jego prywatnych problemów. I  ten właśnie zakaz spowodował, ze o sprawie dowiedziała się cała Polska.  Nie jestem pewien, czy dokładnie o to  chodziło Jackowi Kurskiemu…
Wyobrażam sobie rechot  Jerzego Urbana, który praktycznie za darmo uzyskał reklamę swojego pisma.  Dziesiątki gazet i portali internetowych informuje bowiem o tej, nie ma co ukrywać, pikantnej sprawie. Założę się, że kolejne numery „Nie” sprzedadzą się w o wiele większym nakładzie niż dotychczas.
Co do samego romansu Jacka Kurskiego nie mogę się wypowiadać, gdyż nie mam ku temu żadnych podstaw. Jeżeli jednak rzeczywiście miał on miejsce, to wiarygodność posła Kurskiego bardzo na tym ucierpi. Wszak nie kto inny, tylko on sam ma zawsze pełne usta frazesów o  świętości rodziny, trwałości związków małżeńskich i tp.
A już tak całkiem na marginesie, to jest sporo prawdy w powiedzeniu o tym, że „Jeżeli mieczem wojujesz, to od miecza zginiesz”. Pamiętamy przecież „dziadka z Wehrmachtu”….



Większe mieszkanie - więcej śmieci?



Władze Gdańska po wielu przymiarkach postanowiły uzależnić wysokość opłaty za wywóz śmieci od metrażu mieszkania. Wybór metody naliczania nowych opłat za wywóz śmieci od wielu miesięcy wzbudzał wiele dyskusji.  W grę wchodził między innymi ryczałt i opłata zależna od ilości zużycia wody. Każde z tych rozwiązań wzbudzało różne wątpliwości. Wydaje się jednak, że opcja zaproponowana obecnie jest najgorsza z możliwych.
Jeżeli koszt wywozu śmieci skalkulowano w wysokości 0,66 zł  od każdego metra kwadratowego powierzchni mieszkania, to bez trudu można wyliczyć, że samotna osoba mieszkająca w lokalu o powierzchni 45 m2 zapłaci 29,70 zł miesięcznie. Jest to kwota około trzy razy większa od dotychczas obowiązujących stawek. Oczywiście w wielu przypadkach zdarza się też tak, że samotne osoby, często renciści i emeryci, zajmują znacznie większe lokale. A zatem będą musiały płacić proporcjonalnie więcej. W skrajnym przypadku (radni ustalili górną granicę na 110 m2 ) może ich to kosztować nawet 72, 60 zł.
Ok, ktoś może powiedzieć, że w przeciętnym mieszkaniu zamieszkuje zwykle więcej niż jedna osoba. Owszem, najczęściej tak właśnie bywa. Metraż mieszkania nie przekłada się jednak w żaden sposób na ilość wyprodukowanych śmieci. Na pewno sensowniejsze byłoby wyliczenie opłaty proporcjonalnej do zużycia wody w danym lokalu.  Sądzę, że władze miasta nie miałyby żadnych trudności z pozyskaniem takich danych od Saur Neptun Gdańsk. Ostatecznie to przecież radni miejscy przegłosowują rokrocznie podwyżki cen wody i odprowadzania ścieków…

Skandynawia razy dziesięć

Dzisiaj prawie bez słów. Zamieszczam tylko pojedyncze migawki z  dziesięciu  podróży po krajach skandynawskich. Obecna aura sprzyja różnym wspomnieniom, a ja najmilej wspominam właśnie wyjazdy do Szwecji, Norwegii i Danii. 
2003 - okolice Tarnaby, ale po norweskiej stronie

2001 - Goeteborg, twierdza Kronan

2002 - zbiory borówki

2004 - okolice Storuman

2004 - Gansvika nad Qyeren k/ Oslo

2005-  Fjelhamar k/ Oslo

2005 - Sztokholm

2006 - lodowiec w Norwegii

2009- Odense

2012 - Oslo

Katownia - odprawa warty


Krzysztof Kucharski

 Na placu między Katownią a Złotą Bramą w Gdańsku odbyła się dzisiaj inscenizacja odprawy warty.  W mundury wojsk pruskich przebrali się członkowie grupy rekonstrukcyjnej Garnizon Gdańsk. Organizatorem tej ciekawej akcji  jest Krzysztof Kucharski, czyli oficjalny gdański kaper. Na co dzień nie jest on może tak rzucający się w oczy jak pirat uzurpator Sławomir Ziembiński, ale na pewno godniej reprezentuje miasto. Zresztą pan Ziembiński, znany z dość agresywnych zachowań, również dzisiaj pokazał swoją „klasę”, usiłując zakłócić inscenizację. 






Drugi od lewej Sławomir Ziembiński

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty