Ubóstwo ojca Tadeusza R.



Zeznający jako świadek w sądzie toruński redemptorysta Tadeusz R. (zastrzegł swoje dane personalne, więc i ja nie wymieniam nazwiska) powiedział, że nie ma żadnych pieniędzy, a  o środki na fryzjera czy zakup butów musi prosić swojego przełożonego. Skromność i ubóstwo  cechujące tego znanego nie tylko w Polsce zakonnika byłyby naprawdę godne podziwu, gdyby nie pewien drobiazg. Otóż na tej samej rozprawie powiedział on, że ma tyle zajęć, iż często nie pamięta co było wczoraj. A skoro tak, to mogło przecież umknąć jego mocno obciążonej pamięci to i owo odnośnie finansów. Nie będę  aż tak złośliwy, żeby wypominać mu maybacha czy leksusa, bo wiadomo, że w tym zakonie nie ma własności prywatnej. Choćby nawet pieniądze płynęły niczym nurt Wisły po odwilży na konta związane z działalnością firmowaną nazwiskiem ojca Tadeusza R., to nie stają się jego własnością, lecz należą do zgromadzenia bądź fundacji. Nie ulega jednak wątpliwości, że choć on sam nie ma – jak twierdzi – żadnych pieniędzy, to jednak ma duży wpływ na ich rozdysponowanie.
Może to niezbyt fortunne porównanie, ale sytuacja ojca Tadeusza R. przypomina mi historie z majątkami gangsterów. Często zdarza się przecież, że uznawany za bogacza mafioso okazuje się być biedny jak – nomen omen – mysz kościelna. Cały majątek jest bowiem rozpisany na bliższą i dalszą rodzinę. W naszym przypadku miejsce rodziny zajmuje zgromadzenie a ojciec Tadeusz nie jest ojcem chrzestnym, tylko ojcem dyrektorem. No i żeby nie było niedomówień, to nie zdobywa on środków finansowych przy pomocy siły mięśni, broni białej czy palnej. Niezawodnym orężem ojca Tadeusza R. jest język. Dzięki umiejętnemu posługiwaniu się tym organem osiąga zamierzone cele, a kilka milionów naszych rodaków ochoczo wysyła przekazy i dokonuje przelewów.

Znowu śmierć na Grunwaldzkiej



Dodaj napis

Kolejny tragiczny wypadek przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku – jedna osoba nie żyje, trzy w stanie ciężkim trafiły do szpitala. Kierująca  mercedesem dziewiętnastoletnia dziewczyna na prostym odcinku jezdni wpadła prawdopodobnie w poślizg i uderzyła w drzewo. Przed niespełna rokiem niemal identyczny wypadek miał miejsce dwieście metrów dalej. Tym razem kierowcą był mężczyzna. Prowadzone przez niego bmw również wypadło z drogi i zatrzymało się na drzewie. Bilans ofiar był taki sam jak w dzisiejszym przypadku.

 Wymieniam tylko te najbardziej tragiczne wypadki. Jednakże na tym feralnym odcinku  alei Grunwaldzkiej od ul. Abrahama do al. Wojska Polskiego jest ich dużo więcej. Na szczęście większość z nich kończy się bardziej szczęśliwie. Przynajmniej dla kierowców i ich pasażerów, gdyż auta biorące udział w kolizjach nadają się zazwyczaj do kasacji.

Jak widać, ten prosty i pozornie bezpieczny fragment reprezentacyjnej arterii Wrzeszcza i Oliwy jest bardzo zdradliwy. Dziwię się trochę, że dopuszcza się tutaj prędkość 70km/h, zresztą wielu kierowców i tak ją przekracza. Po tylu wypadkach warto byłoby chyba pomyśleć o ograniczeniu prędkości w tym miejscu. Na pewno nie zaszkodziłby też fotoradar, który akurat tu miałby rację bytu.  Wiem, że samymi ograniczeniami i represjami nie można nikogo nauczyć rozważnej jazdy. Myślę jednak, że chyba lepiej raz czy drugi zapłacić mandat niż spowodować dramatyczny w skutkach wypadek.





























Wirus invitation dla naiwnych



Tekst, który zamieszczam poniżej, krąży w sieci od wielu już lat. Mimo to ciągle znajdują się naiwni, którzy wierzą w te bzdury. Mało tego, sami przyczyniają się do ich rozpowszechniania, rozsyłając otrzymanego maila do wszystkich swoich znajomych. Ci zaś wysyłają do następnych i tak tworzy się typowy łańcuszek. Przy okazji powstaje bogata baza adresów mailowych, bo wiadomość jest zwykle wysyłana bez wprowadzenia żadnych zmian, a lista adresatów nie jest ukryta. Potem niektórzy się dziwią, że ich skrzynka mailowa zapychana jest mnóstwem internetowego śmiecia. A przecież wystarczy odrobina wysiłku, czyli proste wpisanie w wyszukiwarkę np. hasła „wirus invitation”, żeby dowiedzieć się, że jest to jedna wielka ściema.

W najbliższych dniach musicie uważać i nie otwierać żadnych wiadomości o nazwie "invitation", niezależnie od tego kto ją wysłał.
Jest to wirus, który "otwiera" znicz olimpijski, który pali dysk twardy. Tego wirusa otrzymacie od osoby, która znajduje się na liście kontaktów, dlatego musicie rozpowszechnić tego maila, bo lepiej otrzymać go 25 razy niż nie otrzymać i otworzyć wirusa.
Jeśli otrzymacie wiadomość zatytułowaną "invitation" nie otwierajcie jej i od razu wyłączcie komputer. Jest to najgorszy wirus, o jakim informowało CNN, zaklasyfikowany przez Microsoft jako najbardziej niszczycielski ze wszystkich, które kiedykolwiek pojawiły się.
Ten wirus został odkryty wczoraj po południu w MCafee i nie ma jeszcze dla niego rozwiązania. Ten wirus po prostu niszczy "Sektor Zero" na dysku twardym, gdzie ukryte są podstawowe informacje.
Prześlij tego maila do znajomych, skopiuj i wyślij do przyjaciół i osób z listy kontaktów i pamiętaj, jeśli to zrobisz, skorzystamy na tym wszyscy

Premia dla pani marszałek



Pochodzę z dawnego województwa kieleckiego (obecnie świętokrzyskie), więc nikogo nie powinno dziwić, że noszę scyzoryk, który czasami sam mi się otwiera. Właśnie otworzył mi się na całą długość, gdy przeczytałem informacje o premiach dla prezydium Sejmu RP za 2012 rok.
Nie lubię zaglądać innym do kieszeni, ale nie dotyczy to przedstawicieli władzy, zwłaszcza tej ustawodawczej. Wszak to posłowie decydują o poziomie życia narodu, uchwalając ustawy o podatkach i budżecie państwa. Zewsząd dobiegają głosy o kryzysie, długu publicznym, ruinie ZUS, a tymczasem pani marszałek Ewa Kopacz przyznaje członkom prezydium Sejmu premie w wysokości czterdziestu tysięcy złotych dla każdego, w zamian za co oni odwdzięczają jej się kwotą o pięć tysięcy zł wyższą. Pani marszałek nie widzi w tym nic niestosownego, gdyż Sejm, według niej, to też zakład pracy. A czy pani Kopacz wie, że w przeciętnym zakładzie pracy minimalna pensja (o ile pracownik miał szczęście i otrzymał legalną umowę o pracę) wynosiła w ub. roku 1500 zł brutto?  Jeżeli wie, to czy nie jest jej głupio pobierać  równowartość dwuipółletniej pensji szeregowego pracownika jako jednorazową premię? Czym tak bardzo istotnym dla funkcjonowania państwa zasłużyło sobie prezydium Sejmu na te wysokie gratyfikacje?

Promowanie gejów na wybiegu?



Kilka dni temu miałem okazję  wspomnieć o pośle Arturze Górskim, a dzisiaj  znowu mam  pretekst do wymienienia tego nazwiska. Tym razem chodzi jednak o posła Tomasza Górskiego. Prawo serii czy przypadek? Nie wiem, ale wiem za to, że obaj prawicowi politycy zwracają od  czasu do czasu powszechną uwagę swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami.
Ciekawym stwierdzeniem zabłysnął  bodajże przedwczoraj  ostatni z wymienionych posłów w telewizji Superstacja. Otóż poznański parlamentarzysta  Solidarnej Polski (dawniej PiS) uważa, że w naszym kraju trwa promocja zachowań homoseksualnych. Jednym z przejawów owej promocji mają być chude modelki, które – jego zdaniem – wyglądem przypominają mężczyzn.
Podziwiam wyobraźnię posła. Żyję na tym świecie piętnaście lat dłużej od niego, to i owo widziałem i słyszałem, ale nigdy nie miałem takich skojarzeń. Cóż za genialny umysł! Nie każdy przecież potrafi w tak twórczy sposób zinterpretować „prawdziwe’ intencje kreatorów mody. Przyznam, że patrząc na niektóre modelki charakteryzujące się sylwetkami typu wieszak, miewałem różne myśli, nie zawsze szlachetne. Zawsze jednak widziałem w nich tylko kobiety.
Co do faktycznego promowania zachowań homoseksualnych, to myślę,  że więcej szumu wokół tego tematu robią osoby heteroseksualne. Homoseksualiści byli, są i będą. Nie trzeba ich ani popierać, ani potępiać. Wystarczy po prostu zaakceptować  fakt ich istnienia i nie rozpętywać co pewien czas medialnych burz.

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty