Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sanatorium. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sanatorium. Pokaż wszystkie posty

Migawki z sanatorium (3)

 

W nocy zawyły czujki przeciwpożarowe w jednym ze skrzydeł Domu Zdrojowego. Pożaru co prawda nie było, ale przy śniadaniu menadżerka ponownie ostrzegła przed paleniem papierosów na terenie obiektu. Nie wiem czy to miało jakiś związek z powyższym, ale przez kilka godzin nie działała i  tak już dychawiczna winda. Osobiście zresztą szybciej wchodzę po schodach na drugie piętro, niż wjeżdża ten przedpotopowy dźwig osobowy.

Parę słów o zabiegach. Ćwiczenia ogólnousprawniające, czyli po prostu gimnastykę, prowadzi z nami młoda sympatyczna instruktorka. Pół godziny ćwiczeń z nią mija błyskawicznie. Mamy szczęście, że naszym instruktorem nie jest jej zmiennik. Ten potrafi zrugać kuracjuszy nawet za nie zdjęte w porę buty. Na uwagę, że sam chodzi po sali ćwiczeń w obuwiu, odpowiada z oburzeniem, że on ma specjalne buty, a my chodzimy w całodziennych. Wszystko byłoby w porządku, gdyby przedstawiał swoje rację na spokojnie, a nie pokrzykiwał na kuracjuszy.

Obliczyłem, że codzienne zabiegi zajmują mi maksymalnie  półtorej godziny. Najdłużej trwa wspomniana gimnastyka. Okłady z borowiny zajmują 20 minut, inhalacje i prądy po 15 minut. Pozostaje zatem bardzo dużo wolnego czasu, który można spożytkować według własnego uznania. Ja preferuję oczywiście aktywny wypoczynek, a zatem spacery i wycieczki krajoznawcze. Dzisiaj na przykład skorzystałem z oferty Dar-Tour i pojechałem zwiedzać palmiarnię w Lubiechowie i zamek Książ.

Palmiarnia wybudowana została tuż przed pierwszą wojną światową. Jej ściany pokryto specjalnie sprowadzanym z Sycylii tufem wulkanicznym wyrzucanym przez Etnę. Aktualnie rośnie tutaj około 250 gatunków różnych roślin pochodzących z całego świata. Jest tu także stała wystawa drzewek bonsai. Poza tym na turystów czekają sympatyczne lemury, bażanty oraz całkiem sporo stadko żółwi.

Pobliski zamek Książ jest powszechnie znany i nie ma się co specjalnie o nim rozpisywać. Wspomnę tylko, że to największa tego typu budowla na Dolnym Śląsku i trzecia pod względem kubatury w Polsce. Zamek posiada 400 pomieszczeń, ale zwiedzać można tylko niektóre z nich. Udostępnione są też  niektóre tunele, które podczas ostatniej wojny budowali więźniowie obozu koncentracyjnego Gross Rosen w ramach specjalnego programu Riese (Olbrzym).

Na zwiedzanie nie mieliśmy zbyt wiele czasu, bo zaledwie dwie godziny, ale takie są uroki turystyki w formie zorganizowanej. Gdybym przyjechał tu na własną rękę, mógłbym do woli chodzić po zamku i jego podziemiach. Nie narzekam jednak, bo mnie wystarczyło czasu, ale niestety, nie wszyscy z naszej grupy byli do końca zdyscyplinowani. Doprowadziło to do niepotrzebnych kwasów i wzajemnego obwiniania się. Tymczasem sprawa była jasna. Przewodnik (Krzysztof Kułaga) wyznaczył miejsce i czas zbiórki, więc wystarczyło się dostosować. Ci, którzy pobłądzili (tak, tak – byli tacy), mogli zadzwonić do przewodnika, a nie narażać innych na stratę czasu.

Dobrym rozwiązaniem jest system audio guide. Zakładamy słuchawki na uszy i w miarę wchodzenia do poszczególnych pomieszczeń słyszymy głos lektora z dokładnymi informacjami dotyczącymi tego, co aktualnie oglądamy. 

 













































































Migawki z sanatorium (1)

 

Dom Zdrojowy „Uzdrowisko Szczawno-Jedlina S.A” mieści się  w gmachu dawnego Grand Hotelu, należącego w latach 1909-1935 do rodziny księżnej Daisy. Ona sama miała tu własne apartamenty i podobno w każdą niedzielę przyjeżdżała na obiad, a potem spacerowała z mężem po Szczawnie-Zdroju, stanowiąc swego rodzaju dodatkową atrakcję turystyczną. 

Oficjalnie klucze do pokoju przysługują od czternastej. Udało nam się jednak otrzymać je trzy godziny wcześniej. Na szczęście, bo po nieprzespanej nocy  ledwo siedziałem na twardym krzesełku. Przydzielono nam pokój 211 na drugim piętrze. Widok z okna zasłaniają nam drzewa, ale nieźle widoczna jest centralna wieża budynku, na szczycie której powiewa flaga Polski.

W stołówce siedzimy przy czteroosobowym stoliku nr 18. Pora naszych posiłków to: śniadanie – 8.00, obiad – 12.45, kolacja 17.00. Ze względu na dużą liczbę kuracjuszy (300) posiłki podaje się tu w dwóch turach. Nasza jest tą pierwszą.

 Na obiad zaserwowano nam rosół z makaronem, potrawkę z kurczaka z ryżem i marchewką oraz kompot. W menu był jeszcze arbuz, ale fizycznie go nie widziałem. Na kolację natomiast twarożek z koperkiem, kiełbasa szynkowa, pomidor, masło i herbata. Wszystkie porcje są serwowane. (...)

Dzisiaj pierwszy dzień zabiegów. Na cały turnus mam ich rozpisanych 63, z czego 18 to krenoterapia, czyli po prostu picie wody mineralnej Mieszko lub Dąbrówka. Pozostałe to:

Gimnastyka – 9,

Hydromasaż podwodny – 8,

Inhalacja oparami wody Mieszko – 9,

Okłady borowinowe – 10,

Prądy TENS – 9.

Jak widać, zabiegi nie są zbyt intensywne i w moim przypadku praktycznie wszystkie kończą się przed południem.

Z powodu gimnastyki nie mogłem uczestniczyć w porannym spotkaniu z dyrektorem. Dopiero później dowiedziałem się od „stolikowych” sąsiadów, że bardzo dużo mówił o profilaktyce przeciw covidowej, apelując o noszenie maseczek. Również z powodu zagrożenia koronawirusem sanatorium nie chce mieć nic wspólnego z wycieczkami autokarowymi. Tak więc, jeżeli ktoś będzie chciał jechać do Pragi, Drezna czy  choćby na Zamek Książ, to to na własną odpowiedzialność. Tym samym nie ma mowy o suchym prowiancie za nieobecności w sanatorium. Trudno, jakoś to przeżyjemy.

Po obiedzie uczestniczyłem w spacerze po Szczawnie-Zdroju z przewodnikiem Krzysztofem Kułagą. Pan Krzysztof jest nie tylko licencjonowanym przewodnikiem, ale też autorem m.in.: „Przewodnika po Ziemi Wałbrzyskiej” i „Baśni Zamku Książ”. Ostatnio związany jest z agencją turystyczną Dar-Tour, która organizuje wycieczki dla kuracjuszy. Zdaje się, że jest rok starszy ode mnie.  A wracając do spaceru, to był całkiem przyjemny, bo pogoda dzisiaj dopisała. Obejrzeliśmy z zewnątrz budynek Urzędu i Rady Miasta oraz od środka Teatr Zdrojowy im. Henryka Wieniawskiego. Ten ostatni może poszczycić się pięknie wykończonym wnętrzem. Uwagę zwracają piękne loże i balkony oraz detale pokryte 14-karatowym złotem. Potem przeszliśmy ukwieconym deptakiem w okolice pijalni wód oraz zakładu przyrodoleczniczego. Jest on w tej chwili w remoncie po tragicznym pożarze sprzed ponad czterech lat. Warto tu nadmienić, że jeszcze w dziewiętnastym wieku leczyli się tutaj tak znani Polacy jak: Ludwik Zamenhof, Hipolit Cegielski, Teofil Lenartowicz, Henryk Wieniawski czy Józef Korzeniowski (Conrad). Po drugiej stronie ulicy stoi budynek  dawnego sanatorium „Korona Piastowska”. Urodzili się w nim bracia Hauptmann, z których młodszy Gerhard otrzymał w 1912 roku nagrodę Nobla za  sztukę „Tkacze”. Poniekąd przyczynił się też do zdobycia tego literackiego lauru przez Reymonta, tłumacząc jego „Chłopów” na język niemiecki. Na sam koniec zaszliśmy do kawiarni Astor, w której bywał ponoć sam Winston Churchill, gdy gościł w Grand Hotelu (obecny Dom Zdrojowy).















 

 

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty