W nocy zawyły czujki przeciwpożarowe w jednym
ze skrzydeł Domu Zdrojowego. Pożaru co prawda nie było, ale przy śniadaniu
menadżerka ponownie ostrzegła przed paleniem papierosów na terenie obiektu. Nie
wiem czy to miało jakiś związek z powyższym, ale przez kilka godzin nie
działała i tak już dychawiczna winda.
Osobiście zresztą szybciej wchodzę po schodach na drugie piętro, niż wjeżdża
ten przedpotopowy dźwig osobowy.
Parę słów o zabiegach. Ćwiczenia
ogólnousprawniające, czyli po prostu gimnastykę, prowadzi z nami młoda
sympatyczna instruktorka. Pół godziny ćwiczeń z nią mija błyskawicznie. Mamy
szczęście, że naszym instruktorem nie jest jej zmiennik. Ten potrafi zrugać
kuracjuszy nawet za nie zdjęte w porę buty. Na uwagę, że sam chodzi po sali
ćwiczeń w obuwiu, odpowiada z oburzeniem, że on ma specjalne buty, a my
chodzimy w całodziennych. Wszystko byłoby w porządku, gdyby przedstawiał swoje
rację na spokojnie, a nie pokrzykiwał na kuracjuszy.
Obliczyłem, że codzienne zabiegi zajmują mi maksymalnie półtorej godziny. Najdłużej trwa wspomniana
gimnastyka. Okłady z borowiny zajmują 20 minut, inhalacje i prądy po 15 minut.
Pozostaje zatem bardzo dużo wolnego czasu, który można spożytkować według
własnego uznania. Ja preferuję oczywiście aktywny wypoczynek, a zatem spacery i
wycieczki krajoznawcze. Dzisiaj na przykład skorzystałem z oferty Dar-Tour i
pojechałem zwiedzać palmiarnię w Lubiechowie i zamek Książ.
Palmiarnia wybudowana została tuż przed
pierwszą wojną światową. Jej ściany pokryto specjalnie sprowadzanym z Sycylii
tufem wulkanicznym wyrzucanym przez Etnę. Aktualnie rośnie tutaj około 250
gatunków różnych roślin pochodzących z całego świata. Jest tu także stała
wystawa drzewek bonsai. Poza tym na turystów czekają sympatyczne lemury, bażanty
oraz całkiem sporo stadko żółwi.
Pobliski zamek Książ jest powszechnie znany i
nie ma się co specjalnie o nim rozpisywać. Wspomnę tylko, że to największa tego
typu budowla na Dolnym Śląsku i trzecia pod względem kubatury w Polsce. Zamek
posiada 400 pomieszczeń, ale zwiedzać można tylko niektóre z nich. Udostępnione
są też niektóre tunele, które podczas
ostatniej wojny budowali więźniowie obozu koncentracyjnego Gross Rosen w ramach
specjalnego programu Riese (Olbrzym).
Na zwiedzanie nie mieliśmy zbyt wiele czasu,
bo zaledwie dwie godziny, ale takie są uroki turystyki w formie zorganizowanej.
Gdybym przyjechał tu na własną rękę, mógłbym do woli chodzić po zamku i jego
podziemiach. Nie narzekam jednak, bo mnie wystarczyło czasu, ale niestety, nie
wszyscy z naszej grupy byli do końca zdyscyplinowani. Doprowadziło to do
niepotrzebnych kwasów i wzajemnego obwiniania się. Tymczasem sprawa była jasna.
Przewodnik (Krzysztof Kułaga) wyznaczył miejsce i czas zbiórki, więc wystarczyło
się dostosować. Ci, którzy pobłądzili (tak, tak – byli tacy), mogli zadzwonić
do przewodnika, a nie narażać innych na stratę czasu.
Dobrym rozwiązaniem jest system audio guide. Zakładamy
słuchawki na uszy i w miarę wchodzenia do poszczególnych pomieszczeń słyszymy
głos lektora z dokładnymi informacjami dotyczącymi tego, co aktualnie oglądamy.