Kociewsko-Kaszubska wędrówka



Kolega Artur zaproponował mi dłuższy spacer. Konkretnie z Czarnej Wody do Kościerzyny. Trasę tę mieliśmy przejść w dwóch etapach. Pierwszego dnia mieliśmy pokonać 24 kilometry, a drugiego 20. W sumie niewiele. Jednakże plany planami, a życie pisze inne scenariusze...



Do Czarnej Wody dojechaliśmy z Gdańska pociągiem. Łącznie z przesiadką w Tczewie podróż trwała  godzinę i 45 minut. Tak więc już po wpół do dziesiątej rozpoczęliśmy naszą wędrówkę. Ruszyliśmy zielonym szlakiem w kierunku miejscowości Odry. Zanim weszliśmy w las, zatrzymaliśmy się na chwilę przed pomnikiem kolejarzy pomordowanych i poległych podczas drugiej wojny światowej (więcej o pomnikach tutaj). W drodze do Klonowic natknęliśmy się na worki ze śmieciami, które ktoś bezczelnie wywiózł do lasu. W Klonowicach przeszliśmy przez mostek nad Wdą, dokładnie na 134,5 kilometrze tej rzeki. Nieco dalej minęliśmy kapliczkę z czerwonej cegły oraz wiadukt.  W Odrach rzuciliśmy okiem na kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, po czym podążyliśmy do słynnych kamiennych kręgów.



Przed bramą Rezerwatu "Kręgi Kamienne" zorientowaliśmy się, że obiekt jest o tej porze roku nieczynny.  Trudno byłoby jednak zrezygnować z możliwości obejrzenia drugiego i najstarszego (po angielskim Stonehange) miejsca tego typu w Europie. Na płocie była co prawda kartka z informacją: "W sprawie zwiedzania proszę dzwonić (...)", ale uznaliśmy, że szybciej i sprawniej będzie przeskoczyć ogrodzenie. Tak też uczyniliśmy. Szczegóły ze zwiedzania na zdjęciach poniżej.



Po obejrzeniu kurhanów i kręgów starego cmentarzyska poszliśmy w stronę wsi Miedzno. Tu, obok drewnianego przystanku autobusowego i słupa energetycznego z transformatorem stoi otynkowana na biało kapliczka. Jedna z wielu w tych okolicach. Nieco dalej usytuowane jest siedlisko "Czernihówka". Uwagę zwraca charakterystyczny dom kryty strzechą. Właściciele prowadzą tu gospodarstwo agroturystyczne.



Z Miedzna dochodzimy do kanału Wdy. Tu przez chwilę wahamy się, w którą stronę iść. Dobrze oznakowany dotychczas szlak turystyczny w tym miejscu nieco zawodzi. A może po prostu przegapiliśmy znaki? Tak czy owak, zamiast w prawo, idziemy w wzdłuż kanału w lewo. Kiedy dochodzimy do torów kolejowych przed Karsinem, orientuję się, że zboczyliśmy z zielonego szlaku. Aby na niego wrócić, trzeba iść w stronę miejscowości Bąk. Idziemy więc forsownym marszem torami lub obok nich. Czasami po mchu, czasami po kruszywie, ale przeważnie po piachu. Kondycyjnie wytrzymuję, ale w okolicy przystanku kolejowego Bąk (mniej więcej na 25 kilometrze trasy) zaczynam odczuwać ból w prawym biodrze. Rwie mnie coś w pachwinie i zaczynam utykać. Potem dołącza się ból w kolanie, a wreszcie - pewnie prawem serii - luzuje mi się sznurowadło w bucie i obcieram sobie tylną część stopy. Tempo marszu nieco spada (średnia na trasie 39,45 kilometrów wyniosła 5,33 km/h, a czas 7 godzin i 24 minuty.



Po drodze mijamy jeziora Drząszcz, Prusionki Wielkie, Chądzie i Gołuńskie. W Gołuniu opuszczamy szlak zielony i idziemy do Wdzydz Kiszewskich. Pogoda jest wspaniała. Zieleni jeszcze nie widać, ale ptaki już żwawo śpiewają. We Wdzydzach odwiedzamy najpierw sklep spożywczy. Uzupełniamy zapasy, po czym wspinamy się pod niewielką górkę do Domu Wczasowego "Gabriela". Za nocleg płacimy 40 zł od osoby. Nie otrzymujemy oczywiście paragonu ani też nikt nie interesuje się naszą tożsamością. W pokoiku na poddaszu jest łazienka, ale mikroskopijna kuchenka mieści się już na korytarzu. Jest lodówka, czajnik, mikrofalówka, a w pokoju telewizor. W sumie standard.



W nocy mam problemy z przewracaniem się na drugi bok. Prawa noga dokucza. Drugiego dnia utykam jeszcze bardziej. Pobieżnie zwiedzamy Wdzydze i decydujemy się  na jazdę do Kościerzyny autobusem. Ponieważ jednak do najbliższego odjazdu mamy ponad trzy godziny, idziemy pieszo, aby "zabić" czas. Ostatecznie dochodzimy do Wąglikowic. W sumie zrobiliśmy zakładaną wcześniej ilość kilometrów, choć może nie do końca po planowanej trasie...

Wiosna :)

 

Pomnik Poległych Kolejarzy w Czarnej Wodzie


Wda w Klonowicach



Kościół w Odrach


Rezerwat "Kręgi Kamienne"



Miedzno

Miedzno - Czernihówka


Bąk

Gołuń

Wdzydze - DW "Gabriela"

Wdzydze

Wdzydze

Wdzydze

Kościół w Wąglikowicach

 

Ewangelia wg księdza Stryczka



Na portalu money.pl przeczytałem  wywiad  Agaty Kołodziej z księdzem Jackiem Stryczkiem. Przyznać muszę, że twórca akcji "Szlachetna Paczka" i zarazem duszpasterz ludzi biznesu, wygłasza dość kontrowersyjne tezy na temat bogactwa, rozpiętości zarobków i ewangelii. Otóż według niego nie ma nic niemoralnego w tym, że prezes banku zarabia 36 tysięcy zł dziennie, a szeregowy pracownik tegoż banku dwa i pół tysiąca miesięcznie. Dobra, każdy ma prawo do swoich poglądów. Ksiądz też. Jest jednak pewne 'ale". Nie należy przy tym robić ludziom wody z mózgu, a to właśnie czyni ksiądz Stryczek. Trudno  bowiem nazwać inaczej jego odpowiedź na pytania dziennikarki (Czy Kościół nie powinien nawoływać do tego, żeby taki prezes zrezygnował z części zysku i podzielił się nim z pracownikami? Czy Jezus nie kazał się dzielić?), w której bez mrugnięcia okiem stwierdza, co następuje:



Nie! To mit! Nie ma takiego cytatu w Ewangelii mówiącego, że Jezus kazał się dzielić. To jest właśnie taki katomarksizm, zbiór stereotypów, z których tworzy się religię. Jezus na temat podziału przychodu się nie wypowiadał.



Dziwię się, że osoba duchowna tak słabo zna pismo święte. Wszak  w Ewangelii wg św. Marka Jezus jasno powiedział:



Wtedy Jezus spojrzał nań z miłością i rzekł mu: Jednego ci brak; idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie (...).



A Jezus, spojrzawszy wokoło, rzekł do uczniów swoich: Jakże trudno będzie tym, którzy mają bogactwa, wejść do Królestwa Bożego!



Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego.



Również w Ewangelii wg św. Mateusza jest niemal dosłowne nawiązanie do tego tematu:



Rzekł mu Jezus: Jeżeli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie (...).



Znamienny jest też cytat z kazania Jana Chrzciciela (Ewangelia wg św. Łukasza):



Kto ma dwie suknie, niechaj da temu, który nie ma., a kto ma żywność, niech uczyni podobnie.


Nie dziwię się, że pod wspomnianym wywiadem pojawiła się masa komentarzy, których autorzy w większości negatywnie - delikatnie mówiąc - oceniali wynurzenia księdza Stryczka. Nie będę dołączał się do rzeszy hejterów. Myślę, że wystarczy samo przedstawienie faktów.

Wielkanocne gesty



Gdańsk -Misterium 2012

Zbliża się Wielkanoc. Papież Franciszek symbolicznie obmywa stopy 11 imigrantom: czterem katolikom, trzem prawosławnym, hinduiście i trzem muzułmanom. Kardynał Dziwisz apeluje do polityków: Zakończcie polemiki, naród jest zmęczony konfliktami. Jarosław Kaczyński wzywa do rozmów i prosi o zawieszenie sporów.


Zakładam, że te gesty są szczere. Wypadałoby  więc cieszyć się ze zgodnego przesłania hierarchów kościelnych i najważniejszego obecnie polskiego polityka. Chcą oni przecież zgody i pojednania. Jednak reakcje internautów nie napawają optymizmem. Nawet te najważniejsze dla katolików święta nie skłaniają niektórych do refleksji. Za to chętnie dzielą się oni swoimi frustracjami.

Papieżowi odebrało rozum.

Franciszku! Przykro mówić, ale tracisz szacunek wiernych przy każdym pojawieniu się.

Najlepszym księdzem jest obleśny Dziwisz i trujący grzyb z Torunia.

To tylko niektóre z komentarzy. Podobnie wyglądają reakcje na apel Jarosława Kaczyńskiego.

Nie gadać z Kaczyńskim. To jest wilk w owczej skórze.

Z przestępcą, psychopatą nie przystępuje się do rozmów, dopóki nie naprawi struktur państwa.

Szef klubu parlamentarnego PO Sławomir Neumann wyraził co prawda chęć do dialogu, ale nie oparł się przed wypowiedzeniem paru złośliwości, np. : (...)czy to jest prawdziwy Jarosław Kaczyński, czy tylko maska Jarosława Kaczyńskiego przybrana na święta Wielkiej Nocy, to się okaże za kilka dni czy tygodni.


W świetle powyższego życzę sobie i wszystkim czytelnikom więcej zaufania. Nie doszukujmy się złych intencji w gestach naszych znajomych, członków rodzin czy współpracowników. Pewnie  to naiwne, ale ja wierzę w dobrą wolę...

Bomby w Brukseli



Znowu zamachy terrorystyczne. Tym razem islamiści zaatakowali w Brukseli, gdzie zdetonowali kilka ładunków wybuchowych na lotnisku i w metrze. W tej chwili jest mowa o 34 zabitych i ponad setce rannych.* W środkach przekazu, jak zwykle przy tego rodzaju okazjach, nieustanny jazgot. Wypowiadają się nie tylko świadkowie dramatu, ale też mniej lub bardziej kompetentni eksperci. No i oczywiście politycy. Na przykład premier Beata Szydło zapewnia, iż: Polacy mogą czuć się bezpieczni. Wszystkie polskie służby są w pogotowiu.



Nie byłbym takim optymistą. Gdyby terroryści rzeczywiście wzięli na cel jakiś obiekt w naszym kraju, czego wykluczyć przecież nie można, to zapewne skutecznie przeprowadziliby zamach. Skoro udawało im się to w Paryżu, Londynie, Madrycie, Brukseli, Nowym Jorku, Stambule i w dziesiątkach innych miejsc, to dlaczego miałoby nie udać się w Warszawie? Na szczęście nie jesteśmy w tej chwili atrakcyjnym czy priorytetowym celem dla islamistów. Oby jak najdłużej!



Takie tragiczne w skutkach wydarzenia, jak te dzisiejsze w Brukseli, powinny nam uświadomić, że powinniśmy  jednoczyć się w obliczu niebezpieczeństwa, a nie toczyć jakieś głupie wojenki między partiami  rządzącymi i opozycyjnymi. Cóż bowiem znaczą spory o Trybunał Konstytucyjny, że sięgnę po przykład z polskiego podwórka, w obliczu zagrożenia starciem między cywilizacjami? 

* Według informacji z 29 marca zginęło 32 osoby a 340 zostało rannych.

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty