Sama Rama i kiełbasa

Wraz z pięcioma innymi członkami Gdańskiej Ekipy Rowerowej pojechałem kolejką SKM do Rumi Janowa, żeby przyłączyć się do wycieczki rowerowej organizowanej przez Klub Turystyki Rowerowej „Sama Rama”. Klub ten istnieje i aktywnie działa już kilkanaście lat, a jego szefem jest Roman Łuczak.
Reprezentacja GER
Widok z latarni w Nowym Porcie
Na miejscu zbiórki zastaliśmy kilkadziesiąt osób w różnym wieku (ostatecznie na listę wpisało się bodajże 57 uczestników).  Wyruszyliśmy o 9.30, ale daleko nie pojechaliśmy. Kilkaset metrów dalej zatrzymaliśmy się przed hipermarketem, w którym za pieniądze sponsora (Spółdzielnia Mieszkaniowa „Janowo”) Roman Łuczak zakupił prowiant na drogę. Każdy z biorących udział w wycieczce otrzymał reklamówkę z butelką napoju, dwoma bułkami i pokaźnym kawałem kiełbasy. Tak zaopatrzeni ponownie wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy w stronę Gdyni. Ulicą Hutniczą i Morską poruszaliśmy się po chodnikach, gdyż brakuje tam ścieżek rowerowych (w ogóle w tym mieście rowerzystom jest o wiele trudniej niż w Gdańsku).

Pierwszy krótki postój mieliśmy przy Centrum Handlowym „Klif”. Dotychczas jechaliśmy stosunkowo wolno i po płaskim terenie, ale mimo to niektóre panie narzekały na zbyt szybkie – ich zdaniem – tempo jazdy. Widać rzadko zdarza im się wsiadać na rower… Dla maruderów prowadzący miał jedną radę:
- Jeżeli komuś jest za szybko, to niech jedzie z przodu i sam dyktuje tempo.
Wnętrze latarni morskiej w Nowym Porcie
Chętnych jakoś nie było, więc dalej jechaliśmy gęsiego za Romanem przez rowerowe ścieżki Sopotu, Jelitkowa i Brzeźna. Po drodze ktoś złapał gumę, komuś innemu pękł łańcuch – ot, rowerowa codzienność. Tuż przed Nowym Portem dogoniła nas burza. Nie zmokliśmy jednak, gdyż schroniliśmy się pod dachem nieczynnego peronu. Przymusowy postój wykorzystaliśmy na konsumpcję wiezionego z Rumi prowiantu. Po kilkunastu minutach deszcz przestał padać, więc pojechaliśmy obok terminalu promowego pod kapitanat portu. Tutaj zaplanowany był półgodzinny odpoczynek. Niektórzy z nas weszli na zabytkową latarnię morską z XIX wieku (wstęp 8 zł), inni spacerowali po nabrzeżu.
W drodze powrotnej odłączyłem się od grupy w Brzeźnie i pojechałem do domu. W kilka minut później rozpętała się kolejna burza, której towarzyszyła ulewa znacznie większa niż poprzednio. Mam nadzieję, że i tym razem rowerzystom z Rumi udało się znaleźć gdzieś schronienie…

System pocztowy


Zbiornik "Srebrniki"
Z powodu awarii systemu - jak głosi stosowna wywieszka - agencja pocztowa w Centrum Matarnia w Złotej Karczmie znowu została zamknięta. Po przesyłki awizowane trzeba więc jeździć do urzędu pocztowego aż do Kokoszek. Wybrałem się tam dzisiaj rowerem, żeby odebrać list polecony. Niestety, przez przeoczenie zamiast dowodu osobistego wziąłem ze sobą kartę płatniczą. Oczywiście pani z okienka nie wystarczył taki dokument. Nie chciała też zadowolić się serią i numerem mojego dowodu (miałem te dane zapisane w komórce). Twardo domagała się dokumentu tożsamości ze zdjęciem. Wobec tego musiałem pogodzić się z tym stanem rzeczy i popedałować z powrotem. Jechałem nieco okrężną drogą, bo przez Rębiechowo, więc w obie strony wykręciłem 42 kilometry. Na chwilę zatrzymałem się przy niedawno wyremontowanym zbiorniku retencyjnym na Strzyży. Biegnie wokół niego wyłożona płytkami dróżka. Pod znakiem zakazu ruchu widnieje informacja, że nie dotyczy on pojazdów należących do firmy melioracyjnej. Myślę jednak, że nikomu nie będzie zbytnio przeszkadzało, gdy czasami przejedzie się tamtędy jakiś rowerzysta…

W cieniu Sheratona - recenzja Eweliny Basińskiej

Akcja książki rozgrywała się w głównie w Sheratonie
To już szesnasta recenzja mojej powieści. Wyszła spod pióra Eweliny Basińskiej, współpracującej z portalem Wiadomości 24.pl
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/szeratonowska_kuchnia_recenzja_powiesci_w_cieniu_sheratona_236437.html

P.S.
Nie wypada mi być sędzią we własnej sprawie, ale odnoszę wrażenie,  że szanowna autorka napisała dwa zdania, które nieco się wykluczają:
Poznajemy okolice hotelu, polski kościół, zwyczaje, zachowane przez konserwatywnych Anglików, jak prąd na żetony (pieniądze), czy obowiązkowe dwa kurki z ciepłą i zimną wodą”.
„W opisach jednak zabrakło nieco obrazów Anglii, miejsc, ulic. Wówczas czytelnik miałby szansę na szersze poznanie wyspiarskiego kraju, jego kultury i mieszkańców.”

Kasyno w Cristalu

Kasyno we Wrzeszczu

W legendarnym gdańskim Cristalu bywali niemal wszyscy, od polityków wszelkich opcji poczynając, a na członkach „klubu samotnych serc” skończywszy. Właściciel tego lokalu, Ryszard Kokoszka, znany głównie z organizowania przyjęć imieninowych i urodzinowych dla Lecha Wałęsy, nie zamykał drzwi przed nikim. Bywali tutaj zarówno Kwaśniewscy, jak i nieżyjący już prałat Henryk Jankowski. Ale to już historia…
Wnętrze kasyna
W dawnej restauracji mieści się obecnie kasyno.  Dzisiaj właśnie miało nastąpić jego techniczne otwarcie. Jednakże kilku przedstawicieli mediów, którzy pojawili się o wyznaczonej godzinie, czekała niespodzianka. Otóż obsługa jedynej, jak na razie, gdańskiej jaskini hazardu, nic o tym nie wiedziała. Nie mogliśmy zatem wejść na piętro i obejrzeć ruletki czy stołów do pokera. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kasyno działa już od pięciu dni. Tymczasem na jednym z trójmiejskich portali cytowano Mariusza Grzejszczaka ze spółki Casino, który miał twierdzić, że po dzisiejszym otwarciu technicznym oficjalne otwarcie kasyna nastąpi na przełomie lipca i sierpnia. Trochę to dziwne i tajemnicze, no ale w hazardzie przecież nigdy nic nie wiadomo…

Rowerem nad Wycztok (Wysoka)

Dzisiejsza niedziela obrodziła w rajdy organizowane pod szyldem GER. Pierwszy – z Wejherowa przez Jastrzębią Górę, Władysławowo i Puck, o łącznej długości 90 km - miał poprowadzić Mariusz. Drugi i zarazem najdłuższy – ze Słupska przez Lębork do Gdańska – zorganizowali starzy GER-owcy, z których znam chyba tylko Marka (Bono). Wreszcie trzeci, najkrótszy, bo zaledwie sześćdziesięciokilometrowy, nad Jezioro Wycztok – poprowadził Darek.
Spod dworca w Oliwie wyruszyliśmy kilka minut po dziesiątej w jedenastoosobowym składzie. Wśród nas były trzy nowe osoby. Rajd zapowiadany był jako typowo rekreacyjny i na luzie.  Jednakże nieźle popalić dał nam już pierwszy poważniejszy podjazd. Chodzi o leśny odcinek ul. Kościerskiej w kierunku Owczarni. Gruntowa droga, po wczorajszych opadach deszczu, zrobiła się bardzo błotnista, co dość skutecznie utrudniało pedałowanie. O ile dobrze zauważyłem, to na samą górę dotarło nas bez schodzenia z roweru tylko trzech.
Dalej jechało się już gładko i bez niespodzianek. Przejechaliśmy dość szybko przez Chwaszczyno, Kielno i od strony Kamienia dotarliśmy do Jeziora Wycztok. Byłem już tutaj niegdyś z GER, ale poza sezonem turystycznym. Teraz było tu sporo wczasowiczów. Pogoda niezbyt sprzyjała opalaniu, ale nie było większych przeszkód, żeby popływać. Darek, Marek, Piotrek i Rysiek skorzystali z tej możliwości. O wiele więcej chętnych było do gry w piłkę.  Do kadry siatkarzy co prawda nikogo z nas raczej nie powołają, ale zażyliśmy sporo ruchu i mieliśmy przy tym mnóstwo wspaniałej zabawy.
Droga powrotna biegła przez Kowalewo, a potem już starą trasą aż do Owczarni. Tutaj zaczęliśmy zjeżdżać w dół inną drogą niż ta, którą wjechaliśmy, gdyż Darek chciał nam pokazać diabelski kamień. Od Doliny Radości jechaliśmy już ul. Bytowską, mijając dobrze strzeżone okolice dworu Oliwskiego, gdzie rezyduje reprezentacja Niemiec.

Rajd po Puszczy Darżlubskiej

Dzisiejszy rajd GER rozpoczął się na dworcu SKM w Wejherowie, gdzie kilka minut po dziesiątej spotkało się szesnaścioro rowerzystów (w tym dwie panie). Po raz pierwszy jechał też Piotrek (dla niezorientowanych informacja, że jest to moja najstarsza latorośl w linii męskiej). Prowadzącym był Darek. Najpierw przejechaliśmy kawałek drogi asfaltem, by po chwili skręcić do lasu i poruszać się dalej zielonym szlakiem.

Piaśnica

Pierwszy krótki postój zrobiliśmy  przy grobach pomordowanych przez hitlerowców  w Piaśnicy Wielkiej. Jadąc w stronę Jeziora Dobrego spotykaliśmy po drodze uczestników ekstremalnego rajdu „Kaszubski Kaper”. Jego uczestnicy mieli do pokonania 56 kilometrów pieszo, w tym 3 km w wodzie o głębokości ok. 80 cm.  Wielu z nich było bardzo spragnionych, więc członkowie naszej grupy dzielili się z nimi wodą.
Po odpoczynku nad jeziorem wyruszyliśmy czarnym szlakiem w kierunku Mechowa. Nie brakowało tu ostrych podjazdów, błota i zarośniętych ścieżek. Na którejś z nich  jednemu z uczestników uszkodziła się zębatka. Postanowił więc zawrócić. Wraz nim pojechała jego towarzyszka. Dalszą trasę pokonywaliśmy więc w czternaścioro.

Przed sklepem w Mechowie był kolejny postój dla zregenerowania sił. Niektórzy z nas zwiedzili tutejsze groty. Wstęp kosztował 2 złote, ale szczerze mówiąc, to nie było tam zbyt wiele do oglądania. Jeżeli widziało się wcześniej Jaskinię Postojną w Słowenii, podziemne miasta w Kapadocji, czy nawet naszą rodzimą Jaskinię Raj pod Kielcami, to siłą rzeczy  Mechowskie Groty musiały sprawiać wrażenie mikroskopijnych.
Dalsza trasa prowadziła asfaltową ścieżką rowerową, która ciągnęła się przez wiele kilometrów Puszczy Darżlubskiej. Zupełnie niespodziewany postój mieliśmy w Kąpinie. Była tutaj meta wycieczki rowerowej, którą zorganizowała rada dzielnicy Gdynia Cisowa. Impreza ta właściwie się już kończyła, ale mimo to zostaliśmy zaproszeni na porcję grochówki z wkładką.
Stąd jest już blisko do Wejherowa, więc objedzeni, pojechaliśmy na dworzec.









Piaśnica

Piaśnica

Kąpino

Groty Mechowskie


Jezioro Dobre
Więcej zdjęć tutaj: https://plus.google.com/photos/105491291175835308949/albums/5755286567605038577#photos/105491291175835308949/albums/5755286567605038577


Remis z Rosją i ... Filiz Tour

Wczorajszy mecz z Rosją obstawiałem publicznie (na Facebooku) na 2:1 dla nas. Prawie się nie pomyliłem – niestety, jeden gol był ze spalonego… Remis jednak też był powodem do radości. Niepotrzebne były tylko kibolskie zadymy, o których media dużo mówiły, choć w gruncie rzeczy były to – uwzględniając całkowitą liczbę kibiców – przypadki  marginalne. Wiadomo jednak, że w  środkach masowego przekazu lepiej sprzedają się obrazki z potyczek chuliganów z policją niż z kulturalnego dopingowania swojej drużyny. Tak czy inaczej, polscy piłkarze pokazali, że nie boją się Rosjan. Każdy przecież przyzna,  że 1:1, to nie 4:1, jak było w przypadku Czechów.  A skoro już wspomniałem o południowych sąsiadach, to mam nadzieję, że w sobotę otrzymają od naszej drużyny podobny „prezent” jak ten, który wkopali im Rosjanie…
Wystosowałem skargę na Filiz Tour do  Polskiej Izby Turystyki, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, Federacji Konsumentów i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów:
W dniach 27.04 – 06.05.2012 byłem wraz  z żoną na wycieczce objazdowej w Turcji. Nr rezerwacji: 20120222172948.  Niestety,  biuro Filiz Tour nie w pełni zrealizowało zakładany program. Wypadł z niego między innymi Adampol (Polonezkoy), Muzeum Adama Mickiewicza, stacja Orient Expressu, wizyta w palarni fajki wodnej i Pałac Dolmabahce. Nie otrzymaliśmy też rozliczenia kwoty 450 zł, którą każdy z nas wpłacił a’konto biletów wstępu i przewodnika. Bilety, które posiadamy są warte w najlepszym przypadku 180 zł. Pilotka zapewniała, że otrzymamy zwrot przynajmniej za niewykorzystane bilety do pałacu Dolmabahce. Do chwili obecnej to nie nastąpiło.
Ponadto Filiz Tour nie odpowiada na e-maile ani na listy polecone.  Wydaje mi się, że takie lekceważące traktowanie klientów jest godne napiętnowania.
Proszę o informacje odnośnie podjętych kroków.
Polska Izba Turystyki poinformowała mnie, że Filiz Tour nie jest jej członkiem (już samo to  niezbyt dobrze świadczy o biurze podróży). O reakcji pozostałych instytucji napiszę, gdy tylko takowa będzie miała miejsce.

Śladami Euro na dwóch kółkach.

Moja dzisiejsza trasa rowerowa wiodła początkowo przez Wrzeszcz, Brzeźno i Nowy Port. Wyruszyłem osiem godzin przed meczem Hiszpania – Włochy. Wszystkie ważniejsze skrzyżowania były już jednak obstawione przez policję. W okolicy stadionu kręciło się już kilka ekip telewizyjnych i całkiem spore grupki kibiców hiszpańskich. Ci ostatni chętnie pozowali do zdjęć. Jadąc w kierunku centrum mijałem kolejne grupy, które zmierzały w kierunku PGE Areny lub strefy kibica na Placu Zebrań Ludowych. Kibice nie zawsze chcieli pamietać o tym, że ścieżki rowerowe raczej nie są przeznaczone dla nich. Zwykle jednak sygnał dzwonka wystarczał, aby zrobili przejście.

PGE Arena



Fabryka Weyerhaeuser



Kibice hiszpańscy
Obwodnica ze Stężyckiej
Przez Gdańsk przejechałem ścieżką rowerową, która przez Kartuską i Łostowicką zaprowadziła mnie na Chełm. Stąd ul. Warszawską, Jabłoniową i Stężycką ruszyłem w kierunku obwodnicy, by wkrótce po jej przecięciu zatrzymać się na krótki postój w Kiełpinie Górnym, przy tutejszym kościele. Następnie ul. Goplańską podążyłem w kierunku niewielkiego zagajnika, gdzie natrafiłem na czarny szlak. Zaprowadził mnie on do Kokoszek. Przejechałem kilkaset metrów wzdłuż Kartuskiej i odbiłem w prawo, w ulicę Bysewską.  W Kokoszkach obejrzałem będącą w trakcie zaawansowanej budowy fabrykę Weyerhaeuser. Stąd było już niedaleko do lotniska, na które dojechałem ulicami Nowatorów  i od Rębiechowa nieczynnym odcinkiem Słowackiego. W gdańskim porcie lotniczym ruch był dzisiaj ogromny. Samoloty lądowały i startowały co parę minut. W powrotnej drodze, na leśnym odcinku  ulicy Słowackiego, obserwowałem korek na prawej nitce jezdni. Lewa została bowiem zamknięta w związku z meczem - mogły się nią poruszać jedynie autobusy i pojazdy vipów. Trasa była ładnie udekorowana flagami wszystkich państw biorących udział w Euro.
Dzisiejszy dystans – 62 kilometry. Pogoda wymarzona do jazdy.

Kościół w Kiełpinie Górnym
Rębiechowo
Gdańsk Słowackiego

Rehabilitacja Alior Bank

W nawiązaniu do wpisu z 31 maja z satysfakcją pragnę odnotować, że centrala Alior Bank, w przeciwieństwie do dyrektora jednego z gdańskich oddziałów, potrafiła wyjść z twarzą z kłopotliwej sytuacji. Otrzymałem właśnie pismo z Departamentu Jakości i Innowacji, w którym Lucyna Kącik pisze m.inn.:
Pragniemy serdecznie przeprosić za przedmiotowe zdarzenie. Przekazujemy, że bank dokłada wszelkich starań aby nie dopuścić do wystąpienia podobnych sytuacji w przyszłości.
Raz jeszcze prosimy o przyjęcie serdecznych przeprosin za wszelkie niedogodności powstałe w wyniku opisanego zdarzenia. W ramach przeprosin prosimy o przyjęcie drobnego upominku.
Do korespondencji załączony był długopis Cerruti 1881 w eleganckim etui z logo Alior Bank.
Przyznaję, że ta forma przeprosin w zupełności mnie satysfakcjonuje.

Przylot reprezentacji Niemiec





Reprezentacja piłkarska Niemiec przyleciała  do Gdańska najdłuższym Boeingiem 747-8 (długość 76,3 m). Samolot Lufthansy wylądował w Rębiechowie o godzinie 15.05. Przed bramą lotniska już pół godziny wcześniej zaczęli zbierać się ciekawscy. Z każdą chwilą ich przybywało, choć wiadomo było, że praktycznie nie ma szans na ujrzenie choćby jednego futbolisty niemieckiego. Zawodnicy wsiedli bowiem do autokaru, który podstawiony został do trapu samolotu na płycie lotniska. Dodatkowo spod bezpośredniego sąsiedztwa bramy potencjalnych widzów skutecznie odsuwali gorliwi funkcjonariusze policji i Służby Ochrony Lotniska. Pół godziny po wylądowaniu drużyna niemiecka odjechała  do  Dworu Oliwskiego, gdzie będzie przebywać przez czas EURO  2012.
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/xvi_wielki_przejazd_rowerowy_odbyl_sie_trojmiescie_234552.html

XVI Wielki Przejazd Rowerowy plus okręty wojenne








XVI Wielki Przejazd Rowerowy zgromadził około pięciu tysięcy cyklistów. Głównymi ulicami trójmiejskiej metropolii wyruszyły jednocześnie dwa duże peletony. Jedna grupa jechała z Wejherowa,  Redy, Rumi i  Gdyni, zaś druga wystartowała z ulicy Rajskiej, sprzed gdańskiego Madisona. Ta ostatnia miała do pokonania krótszy, bo zaledwie szesnastokilometrowy odcinek. Obie grupy spotkały się i wyminęły na sopockiej al. Niepodległości, aby po kilkunastu minutach dotrzeć do Łazienek Północnych, gdzie odbyło się zakończenie przejazdu.
Organizatorzy przygotowali listę postulatów dla władz miasta. Niestety, na scenie nie pojawił się ani prezydent Jacek Karnowski, ani przewodniczący rady miejskiej Sopotu Wojciech Fułek. Nie wydelegowali oni też żadnego oficjalnego przedstawiciela. Niezbyt dobrze  to świadczy o włodarzach miasta. Wydają się oni bowiem nie doceniać coraz szybciej rozwijającego się ruchu rowerowego. Brak zainteresowania problemami tysięcy pełnoprawnych uczestników ruchu drogowego, jakimi są przecież rowerzyści, na pewno zostanie zapamiętany.
W ramach finału przejazdu odbył się konkurs na najciekawsze przebranie lub przyozdobienie roweru. Startowali między innymi: pirat, rycerz, Pipi Lansztrung, szlachcic, bezrobotny, tzw. budyń oraz stonoga. Nagrodę w postaci roweru otrzymał autor tej ostatniej przebieranki.
Również w Sopocie, tyle że kilka godzin wcześniej odbyło się powitanie Tomasza Bagrowskiego. Wrócił on właśnie z objazdu większej części Europy, podczas którego pokonał aż osiem tysięcy kilometrów. Wyprawa trwała od pierwszego maja. Bohater tego wyczynu wziął  też udział w przejeździe rowerowym, choć tutaj skromnie trzymał się jakby nieco na uboczu. Tak na marginesie, to organizatorzy tej imprezy powinni byli poświęcić mu choć parę słów.  Takie dokonania nie sa przecież czymś codziennym…
Po  zakończeniu przejazdu sześcioosobowa grupa z Gdańskiej Ekipy Rowerowej zrobiła sobie dodatkową wycieczkę do Gdyni. Oglądaliśmy tu liczne okręty wojenne, które z wielu krajów europejskich przybyły na mające się jutro rozpocząć manewry. Póki co niektóre z nich można było zwiedzać.



Alior Bank - historia pewnej promocji

Moja przygoda z Alior Bankiem rozpoczęła się ósmego lutego br. Wtedy to właśnie, korzystając z promocji systemu Grupon, założyłem konto osobiste w wymienionym banku. Po spełnieniu kilku warunków (zasilenie konta kwotą  tysiąca złotych i wykonanie transakcji przy pomocy karty debetowej w wyznaczonym terminie) miałem otrzymać 100 złotych premii. Miała ona wpłynąć na mój rachunek do końca marca 2012 r. Tak się jednak nie stało. Wobec tego trzeciego kwietnia  złożyłem pisemną reklamację w oddziale Alior Bank przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku.
Dwa tygodnie później otrzymałem pismo, datowane na 16 kwietnia, w którym wytłuszczonym drukiem napisane było:
Informujemy, że reklamacja została uznana  i premia w wysokości 100.00 PLN zostanie wypłacona na Pana rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy w terminie 30 dni od daty przekazania niniejszej wiadomości.
Do tego dołączone były przeprosiny za niedogodności i tak dalej. Pismo podpisała Lucyna Kącik z Zespołu Reklamacji i Skarg. Uspokojony tym profesjonalnym potraktowaniem mnie jako klienta, spokojnie czekałem aż upłynie wyznaczony przez bank termin.
Niestety, ani po tym terminie ani w następnych dniach moje konto nie zostało zasilone nawet o grosz.  W związku z tym 18 maja wysłałem drogą elektroniczną krótką wiadomość:
W dniu 3 kwietnia zgłosiłem reklamację w związku z niewypłaceniem nagrody za udział w promocji „Konto osobiste z premią na Grupon”. Szesnastego kwietnia reklamacja została przez Was uznana (pismo LK12/P2256) i otrzymałem zapewnienie, że 100 zł zostanie przelane na mój rachunek w ciągu miesiąca. Niestety, nadal nie widzę na koncie tego przelewu.
Co mam w takim razie sądzić o wiarygodności Alior Banku?
Odpowiedziało mi głuche milczenie. Pofatygowałem się zatem ponownie do oddziału Alior Bank przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku. Tym razem przyjął mnie Marcin Rózga, dyrektor oddziału. Przez kilka minut wykonywał różne telefony, a potem oznajmił mi, że otrzymam przelew w ciągu siedmiu dni. Nie padło żadne słowo wyjaśnienia, o przeprosinach już nie wspominając. Dlatego uznałem za stosowne zapytać:
-  Czy otrzymam jakieś potwierdzenie, tego co pan mówi?
- W przeciągu tygodnia będzie pan miał te sto złotych – powtórzył, wyraźnie już zniecierpliwiony dyrektor.
- Nie chodzi mi teraz o te głupie sto złotych – również lekko się zdenerwowałem – ale o niedotrzymanie słowa. Jaką  mam gwarancję, że tym razem go dotrzymacie?
Dyrektor, który już zdążył wstać i miał zamiar odejść, spojrzał na mnie z nieukrywaną wściekłością, po czym usiadł ponownie i powiedział:
- Dobrze, damy panu to potwierdzenie.
Na kopii pisma z obietnicą wypłaty premii w ciągu 30 dni dopisał odręcznie: W przeciągu 7 dni wypłacimy powyższą premię na w/w rachunek.
OK, może i wypłacą, ale jak już nadmieniłem, bardziej interesuje mnie sposób traktowania klienta. Ostatecznie to nie ja coś obiecywałem i czegoś nie dotrzymałem. Dlaczego więc ja mam czuć się jak petent, który prosi o rozłożenie rat kredytu? A swoją drogą ciekawe, jak potraktowałby mnie Alior Bank, gdybym był kredytobiorcą i nie płacił w terminie rat? Czy wtedy też dyrektor mówiłby mi, że mogę zapłacić w ciągu iluś tam dni, czy też od razu naliczałby mi słone odsetki…

Książki moimi oczami: Joanna Norowska - Wspomnienia wampira.Przeznaczeni...

Książki moimi oczami: Joanna Norowska - Wspomnienia wampira.Przeznaczeni...: Autor: Joanna Norowska Tytuł: Wspomnienia wampira. Przeznaczenie Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza Opis książki:  Aleks, pełen ...

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty