Moja przygoda z Alior Bankiem rozpoczęła się ósmego lutego br. Wtedy to właśnie, korzystając z promocji systemu Grupon, założyłem konto osobiste w wymienionym banku. Po spełnieniu kilku warunków (zasilenie konta kwotą tysiąca złotych i wykonanie transakcji przy pomocy karty debetowej w wyznaczonym terminie) miałem otrzymać 100 złotych premii. Miała ona wpłynąć na mój rachunek do końca marca 2012 r. Tak się jednak nie stało. Wobec tego trzeciego kwietnia złożyłem pisemną reklamację w oddziale Alior Bank przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku.
Dwa tygodnie później otrzymałem pismo, datowane na 16 kwietnia, w którym wytłuszczonym drukiem napisane było:
Informujemy, że reklamacja została uznana i premia w wysokości 100.00 PLN zostanie wypłacona na Pana rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy w terminie 30 dni od daty przekazania niniejszej wiadomości.
Do tego dołączone były przeprosiny za niedogodności i tak dalej. Pismo podpisała Lucyna Kącik z Zespołu Reklamacji i Skarg. Uspokojony tym profesjonalnym potraktowaniem mnie jako klienta, spokojnie czekałem aż upłynie wyznaczony przez bank termin.
Niestety, ani po tym terminie ani w następnych dniach moje konto nie zostało zasilone nawet o grosz. W związku z tym 18 maja wysłałem drogą elektroniczną krótką wiadomość:
W dniu 3 kwietnia zgłosiłem reklamację w związku z niewypłaceniem nagrody za udział w promocji „Konto osobiste z premią na Grupon”. Szesnastego kwietnia reklamacja została przez Was uznana (pismo LK12/P2256) i otrzymałem zapewnienie, że 100 zł zostanie przelane na mój rachunek w ciągu miesiąca. Niestety, nadal nie widzę na koncie tego przelewu.
Co mam w takim razie sądzić o wiarygodności Alior Banku?
Co mam w takim razie sądzić o wiarygodności Alior Banku?
Odpowiedziało mi głuche milczenie. Pofatygowałem się zatem ponownie do oddziału Alior Bank przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku. Tym razem przyjął mnie Marcin Rózga, dyrektor oddziału. Przez kilka minut wykonywał różne telefony, a potem oznajmił mi, że otrzymam przelew w ciągu siedmiu dni. Nie padło żadne słowo wyjaśnienia, o przeprosinach już nie wspominając. Dlatego uznałem za stosowne zapytać:
- Czy otrzymam jakieś potwierdzenie, tego co pan mówi?
- W przeciągu tygodnia będzie pan miał te sto złotych – powtórzył, wyraźnie już zniecierpliwiony dyrektor.
- Nie chodzi mi teraz o te głupie sto złotych – również lekko się zdenerwowałem – ale o niedotrzymanie słowa. Jaką mam gwarancję, że tym razem go dotrzymacie?
Dyrektor, który już zdążył wstać i miał zamiar odejść, spojrzał na mnie z nieukrywaną wściekłością, po czym usiadł ponownie i powiedział:
- Dobrze, damy panu to potwierdzenie.
Na kopii pisma z obietnicą wypłaty premii w ciągu 30 dni dopisał odręcznie: W przeciągu 7 dni wypłacimy powyższą premię na w/w rachunek.
OK, może i wypłacą, ale jak już nadmieniłem, bardziej interesuje mnie sposób traktowania klienta. Ostatecznie to nie ja coś obiecywałem i czegoś nie dotrzymałem. Dlaczego więc ja mam czuć się jak petent, który prosi o rozłożenie rat kredytu? A swoją drogą ciekawe, jak potraktowałby mnie Alior Bank, gdybym był kredytobiorcą i nie płacił w terminie rat? Czy wtedy też dyrektor mówiłby mi, że mogę zapłacić w ciągu iluś tam dni, czy też od razu naliczałby mi słone odsetki…
Tym razem reklamacja okazała się skuteczna. Obiecana premia jest już na moim koncie. Nie zmienia to faktu, że nadal nikt nie wyjaśnił mi przyczyn tak długiego opóźnienia, ani też nie wyraził symbolicznego ubolewania.
OdpowiedzUsuńbo MR to ch...j
OdpowiedzUsuń