Woda najważniejsza, baranie!


Dzisiaj trochę przegiąłem z jazdą na rowerze w upale. Przede wszystkim dlatego, że nie wziąłem ze sobą wody i nakrycia głowy. Pokonałem bez picia 55 kilometrów w dwie godziny i 49 minut na trasie Strzyża - Gdańsk - Pruszcz Gdański - Juszkowo - Straszyn - Bielkówko - Lublewo Gdańskie - Otomin - Jasień - Brętowo. Jechałem nie tylko drogami asfaltowymi, na szlaku były bowiem też leśne dukty w okolicach Lublewa i Otomina. Niektóre z ostrymi podjazdami. Na szczęście trafiłem dwa razy na drzewa z dzikimi śliwkami. Niemniej jednak i tak byłem nieźle odwodniony, bo po powrocie do domu wypiłem półlitrową butelkę wody, pojemnik 0,4 litra zsiadłego mleka i zjadłem dwie nektarynki, jednego pomidora, garść borówek i parę truskawek. W pełni do formy doszedłem jednak dopiero po wypiciu schłodzonego Heinekena :). Spalona słońcem łysina nadal jednak piecze :).Tak czy owak, muszę sobie powiedzieć wprost: woda najważniejsza, baranie!


Według synoptyków dzisiaj był najbardziej upalny dzień w tym roku. W moim mieszkaniu, mimo włączonego wentylatora, termometr pokazuje 30,5 stopnia Celsjusza. Po południu lekko zagrzmiało i trochę pokropiło. Na Strzyży oczywiście, bo w centrum Gdańska było oberwanie chmury.

Murale w Lillehammer

Lillehammer
W relacji z zakończonej przed blisko miesiącem podróży po Skandynawii wspominałem o muralach w Lillehammer. Zamieściłem jednak wtedy tylko jedno zdjęcie. Wiadomo, pośpiech i spisywanie wrażeń na gorąco, nie sprzyjają dokładności. Dzisiaj zatem uzupełniam tamtą relację o zdjęcia wspomnianych murali. Myślę, że są warte uwagi.Zachęcam też oczywiście do zapoznania się z całą relacją.https://ireneuszgebski.blogspot.com/2018/07/dziadkiem-na-nordkapp-cz-i.html










Jałmużna czy ofiara?

list od księdza

Jedna z moich znajomych udostępniła na Facebooku zdjęcie odręcznego liściku o treści:
Szanowna Pani
Mając wątpliwości, czy to jałmużna, czy ofiara za pogrzeb, oddaje należność
(podpis nieczytelny)
Autorka zdjęcia dodała też komentarz:
W dniu dzisiejszym pożegnaliśmy dziadka...przed pogrzebem ksiądz poprosił mnie na zaplecze domu pogrzebowego i przekazał mi kopertę od proboszcza w której były pieniążki które dałam co łaska za pochówek i list o takiej treści...5 razy czytałam i nie mogłam uwierzyć.
Nie wiem, jak to określić jednym słowem, bo ciśnie mi się ich na usta wiele, w tym większość niecenzuralnych. Nie znam też tego księdza, ale chyba wolałbym się z nim nie spotkać. Jak można mieć tyle pogardy dla ludzi?! Czy ten proboszcz nie wie, że ofiara to jest dobrowolny datek, którego wysokość zależy tylko i wyłącznie od możliwości i chęci ofiarującego? To samo zresztą dotyczy jałmużny. Jedno i drugie od stuleci funkcjonuje we wszystkich ważniejszych religiach, w tym także w katolickiej.
Potocznie jednak jałmużna kojarzy się z czymś dawanym z łaski. Ot, grosze rzucone na odczepnego! Zapewne  ów ksiądz liczył na większą sumę, więc zobaczywszy kwotę niższą od swoich oczekiwań, uniósł się honorem i uczynił to, co uczynił. Tym gestem zaszkodził nie tylko sobie. Niestety, przez pryzmat takich pojedynczych zachowań ludzie patrzą na cały Kościół.
Z późniejszych komentarzy pod wymienionym wyżej wpisem wynika, że zmarły 92-latek aktywnie pomagał przy budowie kościoła. Już samo to powinno skłonić proboszcza do bardziej rozważnego postępowania. Demonstracyjne oddawanie datku, jakie miało miejsce w tym przypadku, to nie tylko lekceważenie ofiarodawcy, ale też dowód na nadmierną pychę duchownego, który skreślił te kilka słów widocznych na załączonym przez panią Marzenę zdjęciu.

Otwarcie Jarmarku św. Dominika


Wybrałem się piechotą na otwarcie 758 Jarmarku św. Dominika. Do Dworu Artusa spod mojego mieszkania jest siedem i pół kilometra. Słońce nieźle przypiekało, więc strugi potu spływały mi po karku. Nic dziwnego, zważywszy na fakt, iż szedłem ze średnią prędkością 6,61 km/h.
W ceremonii otwarcia jarmarku udział wzięli m.in. prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, szef rady miasta Bogdan Oleszek, dotychczasowy prezes Międzynarodowych Targów Gdańskich Andrzej Kasprzak (z okazji przejścia na emeryturę prezydent Adamowicz odznaczył go medalem Stulecia Niepodległości), prezydent "Pracodawców Pomorza" Zbigniew Canowiecki, przeor dominikanów Maciej Okoński i znany właściciel szeregu sklepów piekarniczo-cukierniczych Andrzej Szydłowski. Wymieniłem oczywiście tylko tych notabli, których znam z widzenia.
Co ciekawego zauważyłem podczas krótkiego spaceru wśród jarmarkowych stoisk i kramów? Proszę bardzo, już się chwalę: chałwę ukraińską po 10 zł za opakowanie (taką samą kupowałem we Lwowie po 2,50 zł), pajdę wiejskiego chleba z grilla z masłem i miodem  za jedyne 12 zł i eliksir młodości w postaci oleju arganowego (o cenę nie pytałem, bo taki olejek leży u mnie na półce od czasu wizyty w Maroku). O urządzeniach do wyciskania soku, obierania warzyw czy możliwości degustacji wina i napoju z trzciny cukrowej nie wspominam, bo to stałe elementy corocznych edycji tego jarmarku. Na koniec skosztowałem zimnego Specjala z beczki za 6 złotych w punkcie przy Targu Węglowym.
Przed nami, a zwłaszcza przed turystami, trzy tygodnie nie tylko handlu, lecz także wielu imprez towarzyszących, w tym koncertów muzycznych.


Paweł  Adamowicz po prawej

Przeor Maciej Okoński

Andrzej Szydłowski (w środku z profilu)





Pajda za 12 zł




eliksir młodości...








kogut - symbol jarmarku


Politycy i politykierzy


Już myślałem, że sprawa zaginionego pytona tygrysiego zdominuje media i odsunie  w te wakacje tematy polityczne na dalszy plan. Przynajmniej na jakiś czas. Ale gdzie tam! Pyton zniknął z czołówek programów informacyjnych równie szybko, jak się na nich pokazał. Ciekawsze okazało się odrzucenie przez Senat prezydenckiego projektu referendum konstytucyjnego. A już najbardziej  intrygujące są tłumaczenia polityków PiS, że mimo wszystko  jest to jednak sukces prezydenta. Bo zainicjował debatę o konstytucji, bo rzeczywiście można kiedyś pomyśleć o jej zmianie i tp. Ba, winą za odrzucenie prezydenckiego projektu obarcza się opozycję, czyli Platformę Obywatelską. Jest to o tyle kuriozalne, że PO dysponuje w Senacie jedynie jedną trzecią głosów. Natomiast senatorzy  PiS z premedytacją wstrzymali się w większości od głosu.
Drugi dyżurny temat to, najogólniej rzecz ujmując, sprawa sądów.  Z jednej strony rządowe ustawy zmieniające  dotychczasowy stan rzeczy w błyskawicznym trybie uchwala parlament i równie szybko zatwierdza prezydent, z drugiej zaś protestują przedstawiciele opozycji. Jedni i drudzy powołują się na demokrację. Dwa wielkie media, czyli TVP i TVN, prześcigają się w interpretacji faktów. Oczywiście, każde z nich diametralnie inaczej widzi te same obrazki. Jeżeli TVP  stwierdzi, że policjanci ochraniający obiekty rządowe byli łagodni, to TVN znajdzie przykłady brutalności policji. Jeżeli TVN pokaże niewybredne wypowiedzi posłanki Pawłowicz, to TVP odwzajemni się pokazywaniem jakiegoś skaczącego i wrzeszczącego młodziana, który popycha policjanta i skanduje "ZOMO, ZOMO!". I tak bez przerwy! Codziennie i nieprzerwanie trwa  wojna podjazdowa.
Wymieniłem tu tylko dwie znane stacje telewizyjne. Jednakże każdy wie, że wojna  polsko-polska toczy się także na łamach prasy. Tygodniki opinii nie pozostają bowiem w tyle. Z jednej strony mamy Politykę, Newsweek i Wyborczą, z drugiej zaś Do Rzeczy, Gazetę Polską i Sieci. Najzdolniejsi przedstawiciele tych redakcji czynią wszystko, żeby dopiec stronie przeciwnej, gloryfikując przy tym popieraną przez siebie opcję. Nigdzie jakoś nie mogę dopatrzeć się prób znalezienia konsensusu - wszędzie widać tylko bezpardonowy atak, chęć ośmieszenia i zdyskredytowania politycznego przeciwnika.
Chciałoby się zapytać, czy naszym politykom i politykierom naprawdę chodzi o Polskę, którą  tak często i chętnie wycierają sobie gęby?

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty