Już myślałem, że sprawa zaginionego pytona
tygrysiego zdominuje media i odsunie w
te wakacje tematy polityczne na dalszy plan. Przynajmniej na jakiś czas. Ale
gdzie tam! Pyton zniknął z czołówek programów informacyjnych równie szybko, jak
się na nich pokazał. Ciekawsze okazało się odrzucenie przez Senat prezydenckiego
projektu referendum konstytucyjnego. A już najbardziej intrygujące są tłumaczenia polityków PiS, że
mimo wszystko jest to jednak sukces
prezydenta. Bo zainicjował debatę o konstytucji, bo rzeczywiście można kiedyś
pomyśleć o jej zmianie i tp. Ba, winą za odrzucenie prezydenckiego projektu
obarcza się opozycję, czyli Platformę Obywatelską. Jest to o tyle kuriozalne,
że PO dysponuje w Senacie jedynie jedną trzecią głosów. Natomiast
senatorzy PiS z premedytacją wstrzymali
się w większości od głosu.
Drugi dyżurny temat to, najogólniej rzecz
ujmując, sprawa sądów. Z jednej strony
rządowe ustawy zmieniające dotychczasowy
stan rzeczy w błyskawicznym trybie uchwala parlament i równie szybko zatwierdza
prezydent, z drugiej zaś protestują przedstawiciele opozycji. Jedni i drudzy powołują
się na demokrację. Dwa wielkie media, czyli TVP i TVN, prześcigają się w interpretacji
faktów. Oczywiście, każde z nich diametralnie inaczej widzi te same obrazki. Jeżeli
TVP stwierdzi, że policjanci ochraniający
obiekty rządowe byli łagodni, to TVN znajdzie przykłady brutalności policji. Jeżeli
TVN pokaże niewybredne wypowiedzi posłanki Pawłowicz, to TVP odwzajemni się pokazywaniem
jakiegoś skaczącego i wrzeszczącego młodziana, który popycha policjanta i skanduje
"ZOMO, ZOMO!". I tak bez przerwy! Codziennie i nieprzerwanie trwa wojna podjazdowa.
Wymieniłem tu tylko dwie znane stacje telewizyjne.
Jednakże każdy wie, że wojna polsko-polska
toczy się także na łamach prasy. Tygodniki opinii nie pozostają bowiem w tyle. Z
jednej strony mamy Politykę, Newsweek i Wyborczą, z drugiej zaś Do Rzeczy, Gazetę
Polską i Sieci. Najzdolniejsi przedstawiciele tych redakcji czynią wszystko, żeby
dopiec stronie przeciwnej, gloryfikując przy tym popieraną przez siebie opcję. Nigdzie
jakoś nie mogę dopatrzeć się prób znalezienia konsensusu - wszędzie widać tylko
bezpardonowy atak, chęć ośmieszenia i zdyskredytowania politycznego przeciwnika.
Chciałoby się zapytać, czy naszym politykom i
politykierom naprawdę chodzi o Polskę, którą tak często i chętnie wycierają sobie gęby?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz