Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reklamacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reklamacja. Pokaż wszystkie posty

Znowu Energa mnie w......




O moich negatywnych doświadczeniach z Energą pisałem już  ponad rok temu. Teraz znowu przyszło mi zmierzyć się z tą instytucją. Niniejsza historia rozpoczęła się dla mnie 9 stycznia, kiedy to ujrzałem na fakturze astronomiczną sumę do zapłacenia. Chyba każdy przyzna, że widok kwoty 893 zł za prąd może zszokować, szczególnie wtedy, gdy zazwyczaj była prawie 20 razy mniejsza.  Najpierw pomyślałem, że ktoś podpiął się do mojego licznika. Ponieważ jednak byłem wtedy w pracy, nie mogłem od razu sprawdzić stanu faktycznego, a mojej lokatorki nie  było akurat w mieszkaniu. Wskazania licznika zweryfikowałem więc następnego dnia. 

Okazało się, że zużycie prądu nie odbiegało od wieloletniej normy. Ktoś po prostu źle odczytał lub niewłaściwie zapisał, co na jedno wychodzi, faktyczny stan licznika. Natychmiast więc wysłałem reklamację.

Dodatkowo po paru dniach zadzwoniłem na infolinię Energi. Konsultant nie był w stanie  mi powiedzieć, na jakim etapie jest rozpatrywanie mojej reklamacji. Kiedy zapytałem go co mam dalej robić, odpowiedział: - Jeżeli pan może zapłacić tę kwotę, to niech pan zapłaci, a po ewentualnym uwzględnieniu reklamacji będzie ona zwrócona.

- Czyli do tego czasu Energa będzie obracała moimi środkami? A kto mi zwróci utracone odsetki? Jeżeli ja spóźniłbym się z zapłatą, to Energa natychmiast dosoliłaby mi opłatę za zwłokę! - wygarnąłem swoje wątpliwości.

Ostatecznie zapłaciłem 50 złotych, bo na tyle szacowałem  wartość zużytego prądu. Potem była długa cisza. Dopiero 9 lutego otrzymałem maila o treści:


Szanowny Panie,
dziękuję za zgłoszenie. W odpowiedzi informuję, że w dniu 13.01.2016 r. zostało wystawione zlecenie techniczne na odczyt inkasencki przez Operatora Systemu Dystrybucyjnego tj. ENERGA – OPERATOR SA.
W przypadku potwierdzenia błędnego odczytu, zostanie wystawiona i wysłana faktura korygująca zgodnie z zapisami Rozporządzenia Ministra Gospodarki z dnia 18.08.2011 r. w sprawie szczegółowych zasad kształtowania i kalkulacji taryf oraz rozliczeń w obrocie energią elektryczną.
Jednocześnie informuję, iż Działania windykacyjne zostały wstrzymane do dnia 09.03.2016 r.

Upłynął następny miesiąc. Tym razem nie było maila, ale na stronie Energi pokazała się kolejna faktura. Okazało się, że mam do zapłacenia nie 893 zł, tylko 52,61 zł. Jak już wspomniałem, w styczniu zapłaciłem zaliczkowo 50 zł. Zostało zatem do uregulowania zaledwie 2,61. Drobiazg? Nie dla Energi! Za opóźnienie naliczono mi odsetki w wysokości 8,89 zł. Gdzie logika, gdzie proporcje? Przypominam, że działania windykacyjne miały być wstrzymane do 9 marca. Ciekaw jestem, ile odsetek otrzymałbym od Energi, gdybym zapłacił w styczniu tę pierwszą znacznie zawyżoną kwotę (893 zł)? Obawiam się, że obszedłbym się tylko smakiem.

Póki co składam kolejną reklamację...


mBank po raz trzeci...



Znowu zmuszony jestem do napisania paru gorzkich słów odnośnie mBanku (pisałem już na ten temat trzeciego i szóstego lutego). Po mojej ostatniej reklamacji otrzymałem siódmego lutego e-mail o treści:
(…) Reklamacja zostanie rozpatrzona najszybciej jak to będzie możliwe natomiast maksymalny możliwy czas rozpatrywania reklamacji może wynieść do 30 dni.
Mam nadzieję, że powyższe informacje będą dla Pana pomocne.
Pozdrawiam
Radomir Łowczy
Ok, czekałem już tyle czasu, to poczekam jeszcze miesiąc. Skoro są takie procedury, to trudno  – pomyślałem sobie.  Tymczasem dzisiaj, na dwa dni przed terminem otrzymałem kolejną wiadomość. Niestety, nie taką, jakiej się spodziewałem. Nikt się też pod nią nie podpisał, nie licząc enigmatycznego „Zespół mBanku”.
Szanowny Panie,
nawiązując do Pana reklamacji o numerze R89341937, na wstępie bardzo przepraszamy za przedłużający się czas rozpatrywania Pana zgłoszenia. Sformułowanie przez Bank odpowiedzi wymaga podjęcia dodatkowych czynności wyjaśniających, co skutkuje przedłużeniem prac nad reklamacją. Zapewniamy jednak, że po dokonaniu wnikliwej analizy wszystkich poruszonych przez Pana zagadnień wyczerpująca odpowiedź zostanie do Pana wysłana, nie później niż w ciągu 30 dni od daty nadania niniejszej wiadomości.
A zatem kolejny miesiąc oczekiwania. Trzeci od chwili zaistnienia problemu.  Chodzi raptem o 50 zł, a więc śmieszną kwotę, o której w normalnych warunkach nie warto byłoby nawet wspominać. W tym wypadku w grę wchodzi jednak  wiarygodność banku, czyli instytucji powszechnego zaufania. To, co teraz napiszę, jest może banalne, ale chyba nadal obowiązujące w cywilizowanym świecie. Otóż jeżeli się coś obiecuje, to należy wywiązywać się z zobowiązań. Chyba nie muszę dodawać, że gdyby sytuacja była odwrotna, to już dawno buliłbym słone odsetki…

mBank i zakaz pisania o romansie J. Kurskiego



Najpierw dwa głuche telefony z mBank, potem telefon z automatyczną ankietą na temat zadowolenia bądź nie z „rozmowy” z konsultantem. To reakcja na moje wcześniejsze reklamacje. Znowu więc musiałem skrobnąć maila z pretensjami. Owszem, przyjęto moje zastrzeżenia, ale w sprawie braku obiecanej premii na moim koncie nic się nie zmieniło. Zadzwoniła natomiast kolejna konsultantka z sugestią, abym nie rezygnował pochopnie z rachunku w mBank, gdyż jego prowadzenie jest bezpłatne. Odpowiedziałem, że mogę jeszcze trochę się powstrzymać z ostateczną rezygnacją, ale uważam, że bank, który nie dotrzymuje składanych przez siebie obietnic, nie jest godny zaufania.
Od ładnych paru lat nie czytam tygodnika „Nie”. Pewnie więc nie dowiedziałbym się o domniemanym romansie Jacka Kurskiego, gdyby on sam nie spowodował rozgłosu wokół tej sprawy. Otóż euro deputowany, na wieść o tym, że pismo Urbana zamierza wyciągać na światło dzienne wątki z jego życia osobistego, skorzystał z pomocy prawnej i uzyskał sądowy zakaz publikacji materiału na temat jego prywatnych problemów. I  ten właśnie zakaz spowodował, ze o sprawie dowiedziała się cała Polska.  Nie jestem pewien, czy dokładnie o to  chodziło Jackowi Kurskiemu…
Wyobrażam sobie rechot  Jerzego Urbana, który praktycznie za darmo uzyskał reklamę swojego pisma.  Dziesiątki gazet i portali internetowych informuje bowiem o tej, nie ma co ukrywać, pikantnej sprawie. Założę się, że kolejne numery „Nie” sprzedadzą się w o wiele większym nakładzie niż dotychczas.
Co do samego romansu Jacka Kurskiego nie mogę się wypowiadać, gdyż nie mam ku temu żadnych podstaw. Jeżeli jednak rzeczywiście miał on miejsce, to wiarygodność posła Kurskiego bardzo na tym ucierpi. Wszak nie kto inny, tylko on sam ma zawsze pełne usta frazesów o  świętości rodziny, trwałości związków małżeńskich i tp.
A już tak całkiem na marginesie, to jest sporo prawdy w powiedzeniu o tym, że „Jeżeli mieczem wojujesz, to od miecza zginiesz”. Pamiętamy przecież „dziadka z Wehrmachtu”….



mBank - uprzejma biurokracja



Jakoś nie mam szczęścia do promocyjnych ofert bankowych. Nie tak dawno użerałem się z Alior Bankiem, o czym zresztą wielokrotnie pisałem, a teraz podobne kłopoty mam z mBankiem. W tym przypadku też chodzi o premię finansową za założenie rachunku. MBank  obiecywał, że po spełnieniu określonych warunków wypłaci ją w dwóch transzach: w grudniu 2012 i styczniu 2013. Grudniowy przelew faktycznie trafił na moje konto, natomiast styczniowy, niestety, nie.
Za pośrednictwem  opcji „kontakt” wyraziłem więc swoje niezadowolenie, zarzucając bankowi niedotrzymanie obietnicy. Wkrótce otrzymałem odpowiedź:
Witam
nawiązując do Pana wiadomości, bardzo przepraszam za zaistniałą sytuację.
Jednocześnie, iż w zaistniałą sytuacji należy złożyć reklamację.
(…)Jeżeli zdecyduje się Pan przesłać zgłoszenie reklamacyjne drogą elektroniczną lub pocztową, to konieczne będzie podanie Pana danych osobowych, które pozwolą Pana jednoznacznie zidentyfikować, tj. nr rachunku oraz imię i nazwisko.
Proszę pamiętać, by składając reklamację za pomocą maila lub listu, dokładnie opisać zaistniałą sytuację.
Mam nadzieję, iż powyższe wyjaśnienia okażą się pomocne.
Pozdrawiam
Izabela Kowalczyk
Wydział Obsługi Klientów mBanku.
Napisałem więc stosowną reklamację i wysłałem na podany mi adres mailowy. Po pewnym czasie przyszła kolejna odpowiedź,  której istotne fragmenty cytuje poniżej:
W nawiązaniu do przesłanej wiadomości dziękuję za Pana kontakt z mBankiem.
Informuję jednak, iż na drodze elektronicznej nie jest możliwa weryfikacja sytuacji związanej z wypłatą premii i promocji w jakiej brał Pan udział.
Celem wyjaśnienia zdarzenia konieczny jest kontakt z mLinią, gdzie pracownik mając wgląd do Pańskich produktów przedstawi wyjaśnienia Banku.
Pozdrawiam
Paulina Sas
Wydział Obsługi Klientów mBanku.
Panie P. Sas i  I. Kowalczyk widocznie nie konsultowały się ze sobą, mimo iż pracują w tym samym wydziale, gdyż otrzymane od nich informacje diametralnie się różniły. Ponownie więc napisałem krótkiego maila:
Dziękuję za odpowiedź. Wydaje mi się jednak, że ktoś wprowadza mnie w błąd.
W poprzedniej wiadomości z Waszego banku napisano bowiem, że reklamacje można składać także drogą mailową.
Po kolejnych paru godzinach przyszła wreszcie odpowiedź, którą powinienem był otrzymać już za pierwszym podejściem:
W nawiązaniu do Pana wiadomości uprzejmie informuję, że Pana reklamacja została zarejestrowana na podstawie przesłanej wiadomości mailowej.
Numer reklamacji otrzyma Pan osobną wiadomością na adres mailowy zarejestrowany w mBanku.
Uprzejmie proszę oczekiwać na kontakt ze strony upoważnionego pracownika mBanku.
Pozdrawiam
Adam Gruszczyński
A żeby było zabawniej, to w przerwie między korespondencją mailową wykonałem telefon na bankową infolinię.  Nie chcę przedłużać tego i tak nudnego wyliczania rozmaitych korowodów związanych z tak prostą w gruncie rzeczy sprawą jak reklamacja, więc powiem tylko, że po osiemnastu minutach połączenia i rozmowie z trzema w sumie konsultantami, otrzymałem zapewnienie (takie samo jak to w mailu), że skontaktuje się ze mną pracownik mBanku.

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty