Wczesnym popołudniem pojechałem busem nr 6 na
pętlę przed dworcem Wałbrzych Główny.
Stąd wyruszyłem w stronę najwyższego szczytu Gór Wałbrzyskich, czyli
Borowej (853 m n.p.m.). Nie jest on tak popularny jak Chełmiec, który zaliczono
nawet do Korony Gór Polskich, choć jest niższy o ponad 2 metry. Jednak i tu
powoli przybywa turystów, zwłaszcza od momentu gdy przed prawie pięcioma laty szczyt
Borowej przyozdobiła metalowa wieża widokowa.
Idąc od dworca ulicą Gdyńską skręciłem w ul. Niepodległości
i przeszedłem pod wysokim wiaduktem kolejowym. Dalej posuwałem się ul. Łokietka,
z której wąską ścieżką wiodącą przez sporą łąkę doszedłem do ściany lasu. Tu
natrafiłem na szlak czerwony, którego trzymałem się aż do wierzchołka Borowej.
Początkowo piął się on dość ostro w górę, ale wkrótce mocno się wypłaszczył, a
nawet przez chwilę schodził w dół. Dopiero ostatnie 900 metrów dało mi nieco w
kość, gdyż szlak z szerokiej żwirowanej dróżki zamienił się w wąską, kamienistą
i stromą ścieżkę. A że było dzisiaj dość ciepło, to trochę potu spłynęło mi za
kołnierz. Ostatecznie dotarłem do wierzchołka Borowej po przejściu czterech
kilometrów w czasie 57 minut. Na 16,5 metrową wieżę wszedłem po 90 ażurowych
spiralnie ułożonych schodkach. Tu owiał mnie ożywczy wiaterek, a moim oczom
ukazała się wspaniała panorama Wałbrzycha i otaczających go mniejszych i
większych gór. Rzecz jasna, dobrze widać było pobliski Chełmiec i nieco mniej
ostro bardziej odległą Ślężę.
Po zaczerpnięciu oddechu i zrobieniu paru zdjęć
wyruszyłem w drogę powrotną. Tym razem wybrałem szlak czarny. Już po paru
krokach wiedziałem, że schodzenie nie będzie łatwe. Ziemista ścieżka jest tu
bowiem bardzo stroma i śliska. Wystarczy chwila nieuwagi i można wywinąć orła lub zjechać na tylnej części
ciała. Miałem szczęście, że dzisiaj było sucho i buty z trudem, ale jednak łapały jakoś kontakt z podłożem. Poza tym
byłem szczęśliwy, że nie wybrałem tej trasy jako wejściowej na Borową. Do Koziej
Przełęczy na odcinku około 600 metrów straciłem aż 200 metrów wysokości. Dalej
był już szkolny spacerek. Przeszedłem obok Leśnictwa Glinica i ul. Kosynierów
ponownie dotarłem pod wiadukt kolejowy. A swoją drogą jest to ciekawa konstrukcja
metalowa z 1880 roku. Wiadukt ma trzy
przęsła, liczy 120 metrów długości i 20 m wysokości. Do Szczawna-Zdroju
wróciłem tym razem autobusami nr 12 i 5. Cała wycieczka trwała zaledwie trzy godziny.
|
Wiadukt kolejowy w Wałbrzychu
|
|
Szlak czerwony na Borową
|
|
Borowa - wieża z 2017 roku
|
|
Borowa - szlak czarny
|