Refleksja po przeprowadzce

 


 

Myślę, że po ostatniej przeprowadzce warto wspomnieć moją długą i różnorodną historię mieszkaniową. Najpierw była jednoizbowa, kryta strzechą, drewniana chata pod Kielcami. Bez wody i toalety, a przez pierwsze 10 lat nawet bez prądu. Potem przyszedł czas na internat z siedmioosobową salą w pierwszym i pięcioosobową w drugim roku. Kolejnym lokum były hotele robotnicze, w których dzieliłem pokój z trzema lub dwoma kolegami. Po zawarciu związku małżeńskiego przez kilkanaście lat mieszkaliśmy z żoną i synami na poddaszu starej kamienicy, które trzeba było  opalać węglem, a do toalety schodzić piętro niżej. Kolejne kilka lat spędziliśmy w ciasnym mieszkanku adaptowanym w bloku, w którym wcześniej były koszary ZOMO. Jego powierzchnia wynosiła 32 m kw, czyli mniej niż naszego obecnego salonu. Kuchnia i łazienka były ślepe. Potem przez ponad dwanaście lat mieszkaliśmy  na mansardzie przedwojennej kamienicy. Tu już jednak mieliśmy ogrzewanie i ciepłą wodę z własnego pieca gazowego. No i byliśmy  sami, bo synowie poszli już na swoje. Teraz mamy 63-metrowy lokal z windą, miejscem postojowym w hali garażowej i dużym narożnym balkonem, z którego rozciąga się panorama o promieniu 270 stopni. Nadal nie jest to willa z basenem i ogrodem, ale każdy postęp cieszy, zwłaszcza gdy zaczyna się od zera i do wszystkiego dochodzi samemu.
Bo co na przykład mają powiedzieć ludzie, którzy urodzili się i wychowali w komfortowych warunkach, dziedzicząc luksusowe nieruchomości? O czym mogą jeszcze marzyć? I czy potrafią doceniać warunki, w jakich zrządzeniem losu przyszło im żyć?

Jubileusz Dwójki

 




Odebrałem dzisiaj w sekretariacie II LO w Gdańsku Wrzeszczu egzemplarz autorski książki „Dwójka 1945 -2020”. Pozycja ta wydana została z okazji ubiegłorocznego jubileuszu tej najstarszej po wojnie szkoły średniej w Gdańsku. Obchody 75-lecia placówki miały obejmować także spotkanie absolwentów, które jednak ze względu na pandemię koronawirusa nie mogło się odbyć. „Dwójka 1945-2020” nie jest pierwszym tego rodzaju wydawnictwem w dziejach II LO im. Władysława Pniewskiego. Jest to bowiem już piąty tom z materiałami dotyczącymi dziejów szkoły. Pierwszy ukazał się w roku 2000.

Cieszę się, że jako absolwent tego liceum miałem zaszczyt i przyjemność opublikować w tej książce garść swoich wspomnień z dość zamierzchłych już czasów…

 

Dwójka 1945-2020

Dwa centymetry za dużo...

 

Przedwczorajsze zakupy w sklepie Agata odbijają mi się czkawką. A wszystko przez dwa centymetry! Ale po kolei. Komoda, którą zamówiliśmy ma 206 centymetrów szerokości, tymczasem nasza ściana jest o 2 centymetry krótsza. No i szkopuł w tym, że wystawałaby na salon, co nie wyglądałoby estetycznie. Ponieważ to ja nieprecyzyjnie wymierzyłem ścianę, poczułem się zobowiązany do odkręcenia tej niezręcznej sytuacji.

Wydawałoby się, że to prosta rzecz. Ot, wystarczy poprosić o zmianę w zamówieniu modelu komody i po sprawie. Byłoby tak istotnie, gdybyśmy dokonywali zakupu za gotówkę. My jednak kupowaliśmy meble na raty. Trzeba było  zatem  anulować umowę kredytową i sporządzić nową. Sęk w tym, że umowę podpisywała moja żona, a odstąpić od niej miałem ja. Wydawało mi się, że moje pełnomocnictwo notarialne do reprezentowania żony we wszelkich sprawach i instytucjach będzie do tego wystarczające. Niestety, po raz kolejny się myliłem. Po Poczcie Polskiej i pewnym gdańskim deweloperze bank Credit Agricole okazał się być kolejną instytucją, która honoruje pełnomocnictwa, ale tylko te, które sama wystawi. Mało tego, pani w okienku obsługi sprzedaży ratalnej przyznała mi rację i powiedziała, że gdybym chciał wziąć w imieniu żony kredyt gotówkowy w oddziale banku, to moje pełnomocnictwo byłoby honorowane. W sklepie meblowym jednak tak się nie da i ona na  to nic nie poradzi. Była jednak na tyle uprzejma, że zgodziła się na to, że przywiozę podpisany przez żonę formularz odstąpienia od umowy. Tak na marginesie to absurd, bo mógłbym wyjść za róg i sam się podpisać...

Tak więc w ciągu jednego dnia dwukrotnie przejechałem się ze Strzyży do Salonu Meblowego Agata przy Przywidzkiej. Dla niezorientowanych: autobus w jedną stronę jedzie 52 minuty. Pomnóżmy to przez 4 i dodajmy czas stracony przy okienkach, a zobaczymy ile może kosztować błąd pomiaru ściany o 2 centymetry…

Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty