Wrocławskie murale

Wrocław murale
Zanim napiszę relację z trzydniowego pobytu we Wrocławiu, zapraszam do obejrzenia galerii murali. Znajdują się one w dzielnicy Nadodrze, gdzie przeciętny turysta raczej rzadko zagląda. Nadodrze nie ma bowiem zbyt dobrej opinii. Ja sam pewnie też bym tam nie trafił, gdyby nie propozycja biura turystycznego Barents, na którego zaproszenie przebywałem we Wrocławiu. Po zaułkach Nadodrza oprowadzała nas Natalie Raclavska. 
Niemal wszystkie zamieszczone na zdjęciach murale znajdują się na szarych elewacjach starych kamienic przy  ul. Jedności Narodowej i Roosevelta. Część z nich wykonali zawodowcy, ale wiele wyszło spod ręki okolicznych mieszkańców.








Wrocław Nadodrze























 

Lis i hiena


Fałszywe wiadomości krążą po sieci nie od dziś. Zwykle dotyczą one znanych osób, np. artystów czy polityków. Czasami są to bezmyślnie kolportowane „niusy” o czyjejś rzekomej śmierci (sam dałem się kiedyś nabrać na taką wiadomość). Innym razem rozpowszechnia się fałszywki dotyczące współpracy prominentnych postaci życia publicznego  z organami bezpieczeństwa PRL. Właściwie można by nie zwracać na to uwagi, gdyż zazwyczaj gołym okiem widać, że są to grubymi nićmi szyte prowokacje.  Jest jednak pewien problem. Zamieszczane na portalach społecznościowych  „fejkowe” wiadomości są następnie masowo udostępniane. Najczęściej bez złej woli, często wręcz bezmyślnie. Ot, taki owczy pęd.
Warto byłoby jednak przed bezrefleksyjnym przyciśnięciem guziczka „lubię” czy „udostępnij” zadać sobie nieco trudu i sprawdzić prawdopodobieństwo rozpowszechnianej informacji. Ostatnio moją uwagę zwróciło zdjęcie tytułowej strony „Teczki pracy tajnego współpracownika”. Miał nim być znany skądinąd publicysta Tomasz Lis. Jest tam jego zdjęcie  oraz pseudonim TW „Hiena”.  Już to ostatnie powinno zwrócić uwagę, bo przecież nie tak dawno  (2015 r) mianem „Hieny Roku”  zaszczyciło Tomasza Lisa SDP. Czy zasłużył na nie czy nie, to już zupełnie inna sprawa. Wiele osób jednak bezkrytycznie uwierzyło w jego współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Tymczasem, jeśli dobrze przyjrzymy się wspomnianej teczce, to bez trudu zauważymy, że jest to prymitywny fotomontaż. Zdjęcie Lisa jest współczesne, zaś akta pochodzą z 1968 roku. No, chyba że  pan Tomasz już jako dwulatek był na usługach służb komunistycznego reżimu…
Dla jasności: Tomasz Lis nie jest dla mnie bratem ani swatem. Nie jestem też jego fanem. Po prostu na jego przykładzie chciałem pokazać, jak łatwo uwikłać niewinnego człowieka w różne brudy.

Setna rocznica pełna podziałów


Pomnik J. Piłsudskiego w Gdańsku

W sobotę o godzinie dwudziestej TVP 1 nadała orędzie prezydenta Dudy, równolegle zaś w TVP Info prezydent przemawiał na żywo podczas odsłonięcia pomnika Lecha Kaczyńskiego. Kwadrans później na TVP 1 rozpoczęła się transmisja koncertu ze Stadionu Narodowego, a w tym samym czasie TVP Info pokazywała oficjeli składających kwiaty pod pomnikiem Lecha Kaczyńskiego. Kompletny brak synchronizacji w  przededniu tak ważnego  święta! A swoją koncert był piękny. Brawa dla wykonawców!

Co do do wczorajszych obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości, to na pewno nie spodobało mi się potraktowanie Donalda Tuska przez organizatorów uroczystości. Pół biedy z tym, że stał gdzieś w piątym rzędzie (Jacek Sasin twierdził,  że sam sobie wybrał takie miejsce), ale nie mogę zrozumieć, dlaczego prezydent Duda nie wymienił go podczas swojego przemówienia. A przecież był to tak naprawdę jedyny ważny gość spoza rządowego establishmentu. Przewodniczący Rady Europejskiej, a nie jakiś anonimowy polityk opozycji.  Wydawałoby się, że różnice poglądów nie powinny być barierą dla elementarnej kultury. Nie każdy jednak ma, jak widać, odpowiednią klasę.

Czy można sobie wyobrazić u nas spotkanie przywódców Rosji, USA, Francji, Niemiec i innych potęg, tak jak miało to miejsce wczoraj w Paryżu? Można, ale na pewno nie przy obecnym układzie politycznym. Prezydent Emmanuel Macron miał odwagę powiedzieć, że patriotyzm jest dokładnym przeciwieństwem nacjonalizmu, a nacjonalizm jest jego zdradą. Czy ktoś słyszał podobne stwierdzenia z ust naszego prezydenta, premiera lub prezesa rządzącej partii? Ja nie! Może jednak nieuważnie słuchałem, więc proszę o podesłanie ewentualnych cytatów. Widziałem natomiast nacjonalistów kroczących tuż za rządowym marszem, palących flagę UE, wykrzykujących nienawistne hasła i odpalających race. A miały być przecież tylko biało czerwone flagi…

 Nie tak wyobrażałem sobie setną rocznicę odzyskania niepodległości…
P.S. Na szczęście w wielu miejscach, w tym w Łodzi i w Gdańsku obchody Dnia Niepodległości przebiegały godnie i z należytą oprawą.

Gdańskie świętowanie


Obchody Święta Niepodległości w Gdańsku rozpoczęły się już dzisiaj. W dzielnicy Strzyża przed pomnikiem Józefa Piłsudskiego na skwerze nieopodal skrzyżowania al. Grunwaldzkiej i Wojska Polskiego o godz. 10.30 zgromadzili się przedstawiciele wojska, Związku Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej, samorządu, konsulatów i innych instytucji. Niejako przy okazji odbyło się ślubowanie uczniów Liceum Ogólnokształcącego Mundurowego Spartakus.

Kwiaty przed pomnikiem marszałka Piłsudskiego składało bardzo wiele delegacji i postaci znanych z racji funkcji pełnionych obecnie lub w przeszłości. To ostatnie podkreślenie dotyczy zwłaszcza Tadeusza Fiszbacha. Nie wszyscy pewnie pamiętają, ale Fiszbach był niegdyś pierwszym sekretarzem KW PZPR w Gdańsku oraz sygnatariuszem Porozumień Sierpniowych. Wiązanki kwiatów złożyli także konsulowie Francji, Rosji i Ukrainy. Ci sami konsulowie, nieco później, w towarzystwie innych osób, wypuścili w niebo gołębie. Symboliczne znaki pokoju.
    Cała uroczystość trwała około jednej godziny. Po jej zakończeniu chętni mogli spróbować żołnierskiej grochówki, kawy lub herbaty. Atmosfera była naprawdę świąteczna. Wśród zgromadzonych nie zauważyłem żadnych ekscesów ani oznak wrogości. Nasuwa się tu nieuchronnie pytanie: czy w skali ogólnopolskiej nie można byłoby w tak piękny sposób obchodzić setnej rocznicy odzyskania niepodległości? Wiem, jestem naiwny...










Pomnik Józefa Piłsudskiego w Gdańsku


Ugrzeczniony Mercury


Freddie Mercury

Byliśmy wczoraj z żoną w Multikinie na filmie „Bohemian Rhapsody”. Opowiada on o historii zespołu Queen ze szczególnym uwzględnieniem postaci Freddiego Mercure'go. W filmie siłą rzeczy nie można zawrzeć wszystkiego, tym bardziej w przypadku tak bogatego w wydarzenia życia piosenkarza. Niemniej jednak dobrze byłoby pozostawać w zgodzie z faktami. Tymczasem twórcy filmu szli czasami na skróty.

W filmie Freddie Mercury przyznaje się kolegom z Queen do tego, że jest chory na AIDS niedługo przed koncertem Live Aid na rzecz głodujących dzieci w Etiopii. Odbył się on na stadionie Wembley w 1985 roku. Powszechnie natomiast wiadomo, że Mercury dowiedział się o swojej chorobie dopiero dwa lata później. Podobnie rzecz ma się z poznaniem przyjaciela i kochanka. Jim Hutton pojawił się w życiu piosenkarza w 1985 roku, w filmie zaś spotykają się po raz pierwszy znacznie wcześniej.

Poza tym postać wielkiego piosenkarza jest w filmie nieco zbyt wygładzona. Wiadomo bowiem,  że jego życie było o wiele bardziej bujne i rozrywkowe niż to pokazano. Niemniej jednak warto było iść na ten obraz do kina, choćby ze względu na dużą ilość dobrej muzyki. Piosenki ze wspomnianego koncertu Live Aid zaprezentowane w końcówce filmu nikogo chyba nie pozostawiły obojętnym.
P.S. Załączone zdjęcia pomnika F. Mercure'go miałem okazję zrobić kilka lat temu w szwajcarskim Montreux. Artysta miał w tym mieście jedną ze swoich rezydencji.



Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty