Zapach propagandy sukcesu


Należę do pokolenia, które doskonale pamięta gierkowskie czasy propagandy sukcesu. W oficjalnej telewizji (innej zresztą nie było)  każde działanie rządu i partii (co na jedno wychodziło) zawsze przedstawiano jako ogromny sukces. W ogóle to, jak pisał Stefan Kisielewski: „Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju!".

Dlaczego przypomniało mi się o tym akurat dzisiaj? Ano dlatego, że mając wolny od pracy dzień, oglądałem różne programy telewizyjne. I tak się jakoś złożyło, że wśród nich było także TVP Info. Tenże program informacyjny niemal od samego rana epatował widzów lotem, lądowaniem, a potem rozładowywaniem samolotu transportowego AN - 255. Co w tym nadzwyczajnego, poza tym, iż faktycznie jest to największy i wykonany tylko w jednym egzemplarzu powietrzny transportowiec? Ano to, że według dziennikarzy TVP Info, dostarczył on z Chin do Polski masę sprzętu ochronnego, który pomoże nam w walce z koronawirusem. Nie chcę się czepiać, ale przy tej okazji doszło do paru spektakularnych pomyłek. Komuś myliła się ładowność samolotu mierzona w tonach z objętością ładunku w metrach sześciennych, komuś innemu wartość dostarczonego towaru i tp. Nie o to jednak chodzi…

O wiele bardziej dziwi mnie obecność na płycie lotniska Okęcie premiera Morawieckiego wraz z otoczeniem i publiczne chwalenie się tym transportem. Bez masek i rękawiczek  (w przeciwieństwie do ekipy rozładowującej samolot). Jaki to niby sukces? Przecież nie dostaliśmy od Chińczyków tych osiemdziesięciu ton sprzętu  za darmo. Tak samo jak nie za darmo odbył się lot tego powietrznego giganta. Była to po prostu jedna z  operacji logistycznych, jakich wiele odbywa się na świecie. Tyle, że bez medialnego nagłośnienia. Tym razem komuś bardzo zależało, żeby akurat ten transport uczynić bardziej widowiskowym. Wiadomo, największy samolot, największa ładowność, największe koszty cargo…

Dziesięć lat po...


Dziesiąta rocznica katastrofy smoleńskiej. Aż się wierzyć nie chce, kiedy te dziesięć lat zleciało. Pamiętam tamten dzień jak dziś. Tragiczna wiadomość dotarła do mnie podczas golenia. Dopiero później dowiedziałem się, że jako pierwszy przekazał ją zmarły przed paroma dniami Wiktor Bater, wówczas dziennikarz Polsat News. W ową pamiętną sobotę wybierałem się akurat na ślub kuzyna mojej żony. Wówczas na gorąco pisałem m.in.:

Jakimś niewyobrażalnym zrządzeniem losu stało się to nieopodal miejsca, w którym 70 lat temu sowieccy siepacze wymordowali tysiące polskich oficerów.  Właśnie w celu uczczenia ich pamięci niżej wymienieni polecieli do Rosji. Nie mogli przewidzieć, bo nikt nie był w stanie tego sobie wyobrazić, że jadąc oddać hołd poległym, sami staną się ofiarami, których pamięć będzie żywa przez długie lata.

Można wiele mówić, można wspominać znane niemal wszystkim postacie polityków, wojskowych, duchownych i urzędników, których tak niespodziewanie i w tak znamiennych okolicznościach dopadła śmierć, ale chyba najlepiej będzie po prostu oddać im cześć i zachować w pamięci…

Co było dalej, wiemy wszyscy. Powszechna żałoba i nadzieja na narodowe pojednanie. Niestety, życie pokazało, że zamiast zgody i wzajemnego zrozumienia, wykopane zostały jeszcze większe rowy, dzielące społeczeństwo. W katastrofie pod Smoleńskiem zginęło 96 osób. Nie wszyscy byli politykami i nie wszyscy należeli do PiS. Z biegiem lat jednak to właśnie PiS przywłaszczyło sobie  prawo do ich reprezentowania. I tak zostało do chwili obecnej…

O zawłaszczeniu ofiar katastrofy (celowo podkreślam to słowo, żeby odciąć się od hipotez o zamachu) świadczy także  przebieg dzisiejszego składania wieńców na Placu Piłsudskiego w Warszawie. Wszyscy widzieli tłum oficjeli towarzyszących Jarosławowi Kaczyńskiemu. Czy takie ostentacyjne lekceważenie zaleceń obowiązujących podczas pandemii przysporzy sympatii prezesowi PiS? Pytanie retoryczne, bo w setkach i tysiącach komentarzy widać zbulwersowanie, żeby nie powiedzieć, wkur… internautów. O ileż więcej zyskałby brat tragicznie zmarłego prezydenta, gdyby sam podszedł pod pomnik, złożył wieniec i oddał hołd ofiarom tej strasznej katastrofy. Taki gest miałby wydźwięk porównywalny do samotnej modlitwy papieża Franciszka na pl. Św. Piotra...

Ruch też jest ważny

Wzorcowa kolejka przed Lidlem

Dzisiaj od rana mamy super pogodę. Aż się prosi, aby wyjść na świeże powietrze i łapać witaminę D. Z drugiej strony świadomość istniejącego zagrożenia oraz oficjalne zalecenia nakazują pozostanie w domu. Jak rozwiązać ten dylemat? Nie mam na to żadnej recepty, ale mogę powiedzieć, co ja zrobiłem.
Otóż zdecydowałem się na przejażdżkę rowerową. Plaże, parki i lasy są co prawda niedostępne, ale w Gdańsku nie brakuje ścieżek rowerowych wzdłuż niemal wszystkich ciągów komunikacyjnych. Póki co nie ma zakazu korzystania z nich. Oczywiście pod warunkiem zachowania należytej ostrożności, czyli przede wszystkim unikania nadmiernego zbliżania się do innych użytkowników.
Wybrałem trasę Strzyża – Oliwa – Wrzeszcz – Aniołki – Brzeźno – Zaspa – Przymorze – Żabianka – Oliwa. Gołym okiem widać było, że ruch jest minimalny. Jeżeli chodzi o rowery, to licznik przejazdów usytuowany przy al. Grunwaldzkiej przed godziną jedenastą wskazywał, że przejechało tam dzisiaj 65 rowerzystów. Normalnie o tej porze i przy takiej pogodzie byłoby ich dziesięciokrotnie więcej. Również na chodnikach nie widać było zbyt wielu pieszych. Podczas półtoragodzinnego przemieszczania się po wymienionych wyżej dzielnicach Gdańska widziałem tylko jeden radiowóz straży miejskiej. Strażnicy przypominali przez megafon o zachowaniu środków ostrożności i ostrzegali przed niepotrzebnym gromadzeniem się. Nad głową przeleciał mi też śmigłowiec, z którego prowadzona jest obserwacja miejsc publicznych.
Generalnie widoczne jest duże zdyscyplinowanie mieszkańców Gdańska. Nie przemieszczają się bez potrzeby i zachowują należyte odległości od siebie. W tej sytuacji zakaz wstępu do lasów uważam za zbędny i przynoszący więcej szkód niż pożytku. Koronawirus jest ważny, ale ruch na świeżym powietrzu też jest potrzebny. Nie dajmy się zwariować.

Jeden z licznych zakazów w Gdańsku

Moja dzisiejsza trasa - 29,4 km

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty