Pole magnetyczne i abonament


Telefoniczna konsultantka  tak długo mnie przekonywała, że dałem się namówić na wizytę w Centrum  Metabolicznym. Mieści się ono  przy Wałach Piastowskich 1 (Zieleniak). Przyjęto mnie bardzo miło, co od razu wzbudziło moją podejrzliwość. Wszak nie jest to standard w placówkach służby zdrowia. Jeden z rehabilitantów przeprowadził mini wywiad medyczny, jakaś lekarka zmierzyła mi ciśnienie, a drugi rehabilitant zaprowadził mnie do sali z leżankami. Pokryte one były matami podłączonymi do prądu. Jak się wkrótce dowiedziałem – poddano mnie i jeszcze parę innych osób zabiegowi o nazwie pole magnetyczne, cokolwiek to znaczy.

Podczas owego zabiegu jedna z założycielek i zapewne właścicielek wspomnianego centrum przedstawiła korzyści wynikające z posiadania abonamentu na usługi tej placówki. Wymieniła ich wiele, na przykład nielimitowany dostęp do 21 specjalizacji lekarskich bez skierowania, diagnostykę laboratoryjną (raczej podstawową) również bez skierowania i zabiegi fizykoterapii i kinezyterapii. Główną zaletą tych wszystkich świadczeń  jest - według prelegentki -  krótki czas oczekiwania w porównaniu z placówkami działającymi w ramach NFZ. Skoro jednak coś ma być szybkie i dokładne, to musi kosztować. I tu dochodzimy do sedna….

W ramach czteroletniego abonamentu miesięczna składka wynosi zwykle 350 zł, ale teraz – z racji dni otwartych – tylko 240 zł. Mało tego, jeżeli zdecydujemy się uiścić całą należność za jednym zamachem, to zamiast 11 520 zł zapłacimy tylko 9 000 złociszy. Można też wykupić abonament na krótszy okres, na przykład na rok. Wtedy miesięczna opłata wyniesie 450 zł.

Na pewno nie skorzystam z tej oferty. Dlaczego? Po pierwsze, jestem jeszcze w miarę zdrowy. Po drugie, jeżeli zachoruję, to w pierwszej kolejności będę szukał pomocy w publicznych placówkach zdrowia. W końcu po coś opłacam to ubezpieczenie zdrowotne. Jeżeli zaś los zdarzy, że będę potrzebował natychmiastowej pomocy, bez konieczności oczekiwania w kolejkach, to zapłacę za prywatną konsultację czy zabieg. Jestem przekonany, że wyjdzie mi to taniej niż wymieniony wyżej abonament. Ale ponieważ  każdy ma wolną wolę, to nikomu nie odradzam ani nie doradzam przystępowania do podobnych do powyższej inicjatyw gospodarczych.
P.S. Na zachętę otrzymałem jeszcze voucher na masaż częściowy lub pole magnetyczne. 



Na tapet wziąłem Mroza...

R. Mróz

Książkę Remigiusza Mroza "O pisaniu na chłodno " otrzymałem w prezencie gwiazdkowym. Jednak przez dwa miesiące jakoś nie mogłem się za nią zabrać. Zawsze było coś pilniejszego do przeczytania. Kiedy już ją jednak otworzyłem, to przez prawie trzysta stron przelecialem jednym ciągiem (jedynie z przerwami na posiłki). Zajęło mi to niespełna 10 godzin.
Do tej pory myślałem o Mrozie jako o utalentowanym i niezwykle płodnym autorze licznych bestsellerów. Teraz dowiedziałem się, że jest on także bardzo oczytany i niesamowicie pracowity. Nie brak mu przy tym dystansu do samego siebie oraz poczucia humoru. Lektura wspomnianej książki, a nie jest to bynajmniej powieść sensacyjna, lecz - jak sam tytuł mówi - rzecz o pisaniu, jest tyleż przyjemna co i pożyteczna. Szczególnie dla osób marzących o karierze pisarskiej lub choćby o wydaniu tylko jednej książki.
Remigiusz Mróz w przystępny sposób dzieli się swoim ogromnym (choć jego młody wiek na to nie wskazuje) doświadczeniem. Ważne jest przy tym, że mimo olbrzymiego sukcesu, jaki stał się jego udziałem, nie gwiazdorzy i nie popada w mentorski czy belferski ton. Do tego ostatniego miałby zresztą podstawy, bo posiada doktorat z zakresu prawa i w swoim czasie miał propozycję pozostania na uczelni w charakterze wykładowcy. Jak wiadomo, wybrał jednak pisarstwo. Teraz widać, że z pożytkiem dla siebie i dla literatury.
P.S. Przy okazji lektury omawianej książki uświadomiłem sobie, że przez lata całe błędnie używałem (nie tylko ja zresztą) określenia "wziąć coś na tapetę ". Dzięki Mrozowi będę na zawsze pamiętał, że poprawna forma brzmi "wziąć na tapet ". :)

Cudowne rozmnożenie


Na dzisiejszej konwencji wyborczej Jarosław Kaczyński zaskoczył wielu. Przede wszystkim zmartwił przeciwników, ucieszył obecnych zwolenników i  zapewne pozyskał serca niektórych niezdecydowanych wyborców. Obiecał bowiem wprowadzenie dodatku 500 plus już na każde pierwsze dziecko, zwolnienie z podatków osób do 26 roku życia, tzw. trzynastkę dla każdego emeryta w wysokości 1100 zł i przywrócenie zlikwidowanych połączeń autobusowych. Ponadto nieco mgliście wspomniał o obniżeniu kosztów pracy. Może chodzić tu o zwiększenie kwoty wolnej od podatku lub o zmniejszenie stawki PIT.

Wszystko to brzmi bardzo pięknie i zapewne spodoba się nie tylko obecnym wyborcom PiS. Dla mnie jednak aż za mocno pachnie tu kiełbasą wyborczą. Prezes Kaczyński chyba bardzo niepokoi się o wynik wiosennych wyborów do europarlamentu i jesiennych do rodzimego parlamentu, skoro akurat teraz wyciąga takie mocne działa. Czy to nie dziwne bowiem, że jeszcze nie tak dawno obserwowaliśmy protesty niepełnosprawnych, nauczycieli, pielęgniarek, pracowników administracji sądowej  i przedstawicieli służb mundurowych, dla których nie było pieniędzy na podwyżki? Jeżeli teraz się znalazły, to gdzie były wcześniej? Specjalnie je odkładano na wybory przez trzy lata, a może nastąpiło jakieś cudowne rozmnożenie?

Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty