Wystawa GSTK "Ster" w klubie Feluka



Ireneusz Gębski

W klubie Feluka na gdańskiej Żabiance otwarta została dzisiaj wystawa prac plastycznych i literackich członków dawnego Gdańskiego Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury „Ster”. Aktualnie stowarzyszenie nie posiada osobowości prawnej, choć od trzech  lat trwają zabiegi zmierzające do jego formalnej rejestracji. Nie przeszkadza to jednak pasjonatom malarstwa i literatury, aby  regularnie spotykać się i dzielić z innymi swoją twórczością.

Prace Henryka Szornacka
 Otwarcie dzisiejszej wystawy (potrwa ona do 10 czerwca) możliwe było przede wszystkim dzięki uprzejmości kierownictwa Osiedlowego Klubu Kultury  Feluka przy Spółdzielni Mieszkaniowej Żabianka. Swoje prace wystawili m.in. Jan Gębal, Alina Szornack, Henryk Szornack, Barbara Miśkowicz
 oraz autor niniejszego bloga. Żałować wypada, że  gdzieś „zapodziali” się inni członkowie naszego stowarzyszenia, a przyznać trzeba, że wielu z nich miałoby co zaprezentować . Możliwe, że powodem takiego stanu rzeczy było zbyt słabe nagłośnienie tej inicjatywy…





Henryk Szornack

Jan Gębal

Haft Aliny Szornack

Arogancja HGW i takt Adamowicza



W mediach pojawiły się liczne komentarze po ujawnieniu incydentu z udziałem Hanny Gronkiewicz-Waltz . Pani prezydent, jak już pewnie wszystkim wiadomo, uznała że może sobie pozwiedzać ogrody w Wilanowie wchodząc tam bez kolejki i bez ważnego biletu. Zdecydowana reakcja  pracownika odpowiedzialnego za sprawdzanie biletów,  na tyle zbulwersowała warszawskiego włodarza w spódnicy, że zagroziła ona poinformowaniem dyrekcji. Po nagłośnieniu sprawy niektórzy urzędnicy z warszawskiego ratusza bronili swojej szefowej, sugerując, że nie chodziło o oszczędność pięciu złotych, ale o to, żeby ludzie nie musieli płacić podwójnie za wstęp do pałacu i do ogrodów w Wilanowie. Gdyby jednak takie szlachetne intencje rzeczywiście przyświecały działaniom pani Gronkiewicz-Waltz, to nie załatwiałaby sprawy z kontrolerem biletów, lecz na znacznie wyższym szczeblu. Tak czy owak, nic już nie zmieni faktu, że pani prezydent wykazała się arogancją i brakiem szacunku dla człowieka, który tylko właściwie wypełniał swoje obowiązki.

Paweł Adamowicz
Niejako dla przeciwwagi i dla uniknięcia podejrzeń, że atakuję działaczy PO, wspomnę o prezydencie Gdańska. Otóż Paweł Adamowicz zaimponował mi tym, że nie odgradza się szczelną barierą od społeczeństwa, lecz dyskutuje  z mieszkańcami, również na Facebooku. Miałem możliwość przekonać się o tym kilka dni temu przy okazji dyskusji o dalszych losach czołgu, który przez kilkanaście lat stał przy jednej z oliwskich ulic. Paweł Adamowicz, z którym nie zawsze się zgadzam, starał się rzeczowo i grzecznie odpowiadać każdemu rozmówcy. Jest to niby rzecz normalna, ale jak widzimy na przykładach różnych celebrytów i polityków (często te określenia są tożsame), nie taka znów powszechna.

Boże Ciało i wiecha


W tle budowa biurowca Neptun

Z okazji  święta Bożego Ciała wierni z poszczególnych parafii licznie uczestniczą w procesjach. Powiedziałbym nawet, że jest to druga po tradycyjnej Pasterce  uroczystość kościelna, która cieszy się tak dużą popularnością. Nie wnikam w to, czy powodem pokaźnej frekwencji jest silna wiara czy też chęć uczestniczenia  w – co by nie mówić -  spektakularnym widowisku. Za tym ostatnim przemawiałby fakt, że często więcej jest obserwatorów na chodnikach niż samych uczestników procesji.

Centrum handlowe Manhattan i gigantyczny różaniec niesiony przez uczestniczki procesji


Osobiście obserwowałem  dzisiaj procesję odbywającą się między dwoma  kościołami we Wrzeszczu: kolegiatą p.w. N.SJ. przy ul. Zator-Przytockiego i kościołem garnizonowym przy ul. Sobótki. Niby nic oryginalnego, wszak procesje te od wielu lat przemierzają tę samą trasę i odbywają się według tego samego schematu: na początku idą poczty z chorągwiami, ministranci i dziewczynki sypiące kwiatami. Potem widzimy podtrzymywanego pod ramiona księdza niosącego monstrancję, orkiestrę i rzesze wiernych.
Wiecha na Neptunie
Ciekaw jestem natomiast, jak wielu uczestników procesji zwraca uwagę na dokonujące się wokół zmiany. Wszak jeszcze niedawno na tej trasie nie było  czterech apartamentowców Quattro Towers, a jeszcze wcześniej na miejscu obecnego centrum handlowego Manhattan stała obskurna kamienica. Z kolei kilkaset metrów obok był dom towarowy Neptun, na którego miejscu wystrzelił pod niebo (najwyższy w Gdańsku) biurowiec. Właśnie zawieszono na jego  szczycie tradycyjną wiechę.

I po czołgu...



Czołg przed willą Rekin w Gdańsku

Był sobie czołg. Stał na poboczu od wielu lat i nikomu nie wadził. Wprost przeciwnie – stanowił miejscową atrakcję. Komuś jednak przeszkadzał, bo oto urzędnicy gdańskiego magistratu postawili właścicielowi ultimatum: albo płaci za zajęcie pasa drogowego 500 złotych rocznie, albo dostanie dziesięciokrotnie wyższą grzywnę. W tej sytuacji Jerzy Janczukowicz, bo o nim mowa, zdecydował się wywieźć zabytkowy T 34 poza granice niegościnnego Gdańska.

Wspomniany czołg stał od około dziesięciu lat przy płocie willi „Rekin” nieopodal skrzyżowania ulicy Piastowskiej i Hołdu Pruskiego. W żaden sposób nie utrudniał ruchu, gdyż nie zajmował chodnika, lecz nieużywany do niczego fragment pobocza.

Urzędnicy tłumaczą się, że w świetle prawa czołg stał nielegalnie. Istotnie, art. 39. Ust. 1 ustawy o drogach zabrania umieszczania w pasie drogowym obiektów i urządzeń nie związanych z potrzebami ruchu drogowego. Jednakże ust. 3 tego samego artykułu dopuszcza w uzasadnionych przypadkach umieszczanie wspomnianych urządzeń i obiektów po uprzednim otrzymaniu zgody od zarządcy drogi. A zatem przy odrobinie dobrej woli można byłoby chyba nie stosować aż tak rygorystycznie obowiązującej litery prawa. Wszak wiele pasów naszych dróg zajmują krzyże upamiętniające śmiertelne ofiary wypadków drogowych. Nie słyszałem jednak jakoś  o tym, aby zarządcy dróg domagali się ich usunięcia bądź uiszczenia opłaty za „samowolne zajęcie pasa drogowego”.

Żyję już troszkę na tym świecie, więc doskonale wiem, że łatwiej zmienić  ustrój niż wyplenić pewne biurokratyczne nawyki. Biurokracja miała się dobrze w PRL i tak samo dobrze czuje się w obecnej (nie wiem, której już z kolei) RP.  Niestety…

Punta Cana i Santo Domingo

  Poniedziałek, 17.02.25 Zanim opuściliśmy pokład statku Costa Fascinosa w La Romana musieliśmy rozliczyć się z wydatków poniesionych po...

Posty