Ostatnie zabiegi. Trzy tygodnie przeleciało z
szybkością błyskawicy. Mój pierwszy pobyt w sanatorium uważam za w pełni udany
i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś trafię w podobne miejsce. Teraz już,
niestety, trzeba się pakować i szykować do wyjazdu.
Kilka ciepłych słów należy się obsłudze
sanatorium „Nauczyciel”. Praktycznie rzecz biorąc, wszyscy rehabilitanci byli
mili i profesjonalni. Szczególnie wdzięczny jednak jestem paniom od ultradźwięków
oraz od okładów borowinowych. Im właśnie
podarowałem egzemplarze mojej mini powieści „W cieniu Sheratona”. Żałowałem, że
nie wziąłem ze sobą więcej książek, bo przecież uprzejme i uczynne były zarówno
recepcjonistki, jak i kelnerki, a także pozostały personel.
Dzisiaj już nie chodziłem na dłuższe spacery
(nie licząc wyjścia do pijalni wód). Nie sprzyjała temu pogoda, a poza tym
zabrałem się za selekcję zdjęć. Poniżej link do jednej trzeciej całego zbioru
fotek:
https://picasaweb.google.com/105491291175835308949/Szczawnica02
P.S. Na prośbę pana Karola Chudoby, mojego sąsiada od stolika, a na co dzień prezesa Stowarzyszenia Pomocy Polakom na Wschodzie "Kresy", polecam wszystkim zainteresowanym tą tematyką poniższy link:
http://kresy-krakow.com.pl/start
P.S. Na prośbę pana Karola Chudoby, mojego sąsiada od stolika, a na co dzień prezesa Stowarzyszenia Pomocy Polakom na Wschodzie "Kresy", polecam wszystkim zainteresowanym tą tematyką poniższy link:
http://kresy-krakow.com.pl/start