Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wrzeszcz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wrzeszcz. Pokaż wszystkie posty

Kolejowe nonsensy


To szwedzki pociąg, ale w podręcznym archiwum nie mam fotki polskiego składu

Po kilku latach przerwy znowu przyszło mi skorzystać z usług polskich kolei. O moich poprzednich doświadczeniach z tym przewoźnikiem pisałem we wrześniu 2012 roku. Dzisiaj mógłbym w zasadzie dosłownie przepisać tamte uwagi, bo naprawdę zmieniło się niewiele. Zadam sobie jednak odrobinę trudu, aby udowodnić, że lansowana ostatnio reklama PKP Intercity o treści "Zapowiada się dobra podróż" nie do końca odpowiada rzeczywistości.
Zamierzałem kupić bilet powrotny z Gdańska do Ustronia Zdroju. Wszedłem na odpowiednią stronę i zacząłem procedurę rezerwacji biletu. Niestety, już po chwili zorientowałem się, że nie będzie to takie proste. Kolejowy system nie przewiduje bowiem możliwości zabukowania biletu na termin dłuższy niż 30 dni od daty rezerwacji. To, co nie stanowi problemu dla Stena Line czy Polskiego Busa, w przypadku kolei jest przeszkodą nie do pokonania. Jako niepoprawny optymista pomyślałem sobie jednak, że to co jest niemożliwe do uzyskania  za pośrednictwem Internetu, uda się załatwić bezpośrednio przy okienku kasowym.
Stanąłem w kolejce na dworcu we Wrzeszczu do kasy z napisem "bilety krajowe". Po kilkunastu minutach złożyłem swoje zamówienie. Z początku szło dobrze. Pani kasjerka zaczęła nawet wypisywać bilet. Pierwszy zgrzyt pojawił się, gdy okazało się, że również tu nie mogę  nabyć biletu  z datą wyjazdu przekraczającą 30 dni. Trudno, pomyślałem sobie, powrotny bilet kupię później. Kiedy jednak zażyczyłem sobie rezerwacji miejsca do leżenia, kasjerka oznajmiła mi, że u niej jest to niemożliwe.
- Trzeba stanąć do tamtej kasy - wskazała mi stanowisko obok.
Kolejne kilkanaście minut i staję przed obliczem następnej funkcjonariuszki polskich kolei. Ta już na samym początku oznajmia mi, że może mi sprzedać bilet tylko do Pszczyny.
- A dalej? - pytam.
- Dalej Intercity nie kursuje. Tamtą linię obsługują Koleje Śląskie, a ja nie sprzedaję ich biletów.
- Ale ja mam tam niewiele czasu na przesiadkę, więc mogę nie zdążyć kupić biletu do Ustronia - tłumaczę najłagodniej jak potrafię.
Tu trzeba przyznać, że pani kasjerka wykazała się zrozumieniem dla mojej sytuacji. Na bilecie napisała odręcznie "dalej" i przystawiła pieczątkę.
- Z tym może pan iść do kierownika pociągu, gdyby nie zdążył pan kupić biletu w kasie.
Aha, w tej kasie była możliwość zapłacenia kartą. W tej obok przyjmowano bowiem wyłącznie  gotówkę.

Boże Ciało i wiecha


W tle budowa biurowca Neptun

Z okazji  święta Bożego Ciała wierni z poszczególnych parafii licznie uczestniczą w procesjach. Powiedziałbym nawet, że jest to druga po tradycyjnej Pasterce  uroczystość kościelna, która cieszy się tak dużą popularnością. Nie wnikam w to, czy powodem pokaźnej frekwencji jest silna wiara czy też chęć uczestniczenia  w – co by nie mówić -  spektakularnym widowisku. Za tym ostatnim przemawiałby fakt, że często więcej jest obserwatorów na chodnikach niż samych uczestników procesji.

Centrum handlowe Manhattan i gigantyczny różaniec niesiony przez uczestniczki procesji


Osobiście obserwowałem  dzisiaj procesję odbywającą się między dwoma  kościołami we Wrzeszczu: kolegiatą p.w. N.SJ. przy ul. Zator-Przytockiego i kościołem garnizonowym przy ul. Sobótki. Niby nic oryginalnego, wszak procesje te od wielu lat przemierzają tę samą trasę i odbywają się według tego samego schematu: na początku idą poczty z chorągwiami, ministranci i dziewczynki sypiące kwiatami. Potem widzimy podtrzymywanego pod ramiona księdza niosącego monstrancję, orkiestrę i rzesze wiernych.
Wiecha na Neptunie
Ciekaw jestem natomiast, jak wielu uczestników procesji zwraca uwagę na dokonujące się wokół zmiany. Wszak jeszcze niedawno na tej trasie nie było  czterech apartamentowców Quattro Towers, a jeszcze wcześniej na miejscu obecnego centrum handlowego Manhattan stała obskurna kamienica. Z kolei kilkaset metrów obok był dom towarowy Neptun, na którego miejscu wystrzelił pod niebo (najwyższy w Gdańsku) biurowiec. Właśnie zawieszono na jego  szczycie tradycyjną wiechę.

Wzgórza sopockie i nie tylko

Oskar z "Blaszanego bębenka"
Pogoda dzisiaj dopisała, więc znowu wybrałem się na rekreacyjną wycieczkę rowerową. Podobnie jak wczoraj część trasy wiodła wygodnymi ścieżkami rowerowymi, a część po leśnych duktach i piaszczystych  dróżkach. Łącznie przejechałem ponad 40 kilometrów i spaliłem, jeśli wierzyć Endomondo -  1344 kalorie.

Tutaj zamieszczam  mapkę, na której dość wyraźnie widać

trasę, którą się poruszałem. Dodam tylko, że zacząłem od Wrzeszcza, a potem przez Zaspę, Przymorze i Żabiankę dotarłem do Oliwy, gdzie wjechałem na Drogę Nadleśniczych. Potem poruszałem się już do samego Sopotu po leśnych dróżkach. Jechałem przez Dolinę Świemirowską i Łysą Górę, by obok Opery Leśnej zjechać do centrum miasta. Dalej były tylko drogi rowerowe, którymi wielokrotnie się już przemieszczałem.
W parku Jana Pawła II na Zaspie




W Dolinie Świemirowskiej




Widok z Łysej Góry w Sopocie

Obok Opery Leśnej

W okolicach sopockiego molo

W parku Reagana



Plac Wybickiego we Wrzeszczu


Esencja Cejlonu

  Poniedziałek, 05.02.24 W niedzielę czwartego lutego wylatujemy z Okęcia zgodnie z planem, czyli o 15.05.   Boeing 347,   należący do...

Posty