Widok z balkonu "Dzwonkówki" |
Rozpoczyna się
trzeci i ostatni tydzień pobytu w „Dzwonkówce”.
Słoneczny i
mroźny poranek (-12oC). O dziesiątej, po jedynym dzisiaj zabiegu,
kiedy temperatura wzrosła do -4oC, wystawiłem krzesło na balkon i
zacząłem się opalać. Niewiarygodnie przyjemne uczucie, kiedy ciepłe promienie
słońca delikatnie muskają twarz, a nogi grzeje złożony na pół pled. W Gdańsku to nie do pomyślenia, mimo iż teraz
jest tam chyba plus cztery stopnie…
Po obiedzie
wyjazd na kulig. Góralskie sanie czekają na nas przed zajazdem „Czarda” na
Sewerynówce. Najpierw jedziemy powoli w górę ulicy Kunie. Po prawej stronie mijamy Sopotnicki Potok, dalej zaś drewnianą
kaplicę oraz fundamenty spalonego domu nauczyciela. Po lewej stronie pojawia
się wśród drzew samotny grób z metalowym krzyżem, Woźnica informuje, że
pochowany jest tu niemiecki żołnierz.
Konie parskają,
dzwoneczki dzwonią, sanie skrzypią. Wokół korony drzew obsypane śniegiem. Mimowolnie
przypomina mi się dzieciństwo na Kielecczyźnie. Tyle, że ówczesne kuligi składały
się z jednych sań i szeregu przyczepionych do nich sanek. Tu zaś mamy sześć
zaprzęgów z saniami na cztery osoby, nie licząc kozła woźnicy.
W powrotnej
drodze konie przyśpieszają, bo jest z górki. Niestety, czas biegnie szybko i
już po chwili znowu znajdujemy się nieopodal „Czardy”. Czas przesiadać się do
busa i wracać na kolację.
Sopotnicki Potok |
Kaplica na Sewerynówce |
Góralski zaprzęg |
Zajazd "Czarda" |