W ubiegłym roku wziąłem udział w ostatniej wrześniowej
edycji Rowerowego Potopu, w tym roku zaś w pierwszej. Tak się składa, że jest
to zarazem jubileuszowy, bo dziesiąty wypad rowerzystów za morze. W niedzielę
wieczorem na terminalu w Gdyni zameldowało się
631 uczestników. Na początku otrzymaliśmy pamiątkowe koszulki (w tym
roku w kolorze zielonym) oraz mapki z opisem wybranej trasy. Tak na marginesie
to wybrałem trasę widokową zachodnią o długości 60 kilometrów oznaczoną kolorem
niebieskim (w praktyce przejechałem 80 km).
W kabinie zamieszkałem z Andrzejem, Mariuszem i
Patrykiem (z tym ostatnim dzieliłem już kajutę w ubiegłym roku). Do Karlskrony
przypłynęliśmy rano o godzinie dziewiątej. Przed opuszczeniem pokładu promu
Stena Spirit zjedliśmy obfite i urozmaicone śniadanie. Pogoda była wyśmienita,
słonecznie, ale bez nadmiernego upału. Na obszernym placu ustawiliśmy się w
długie rzędy według wybranych tras. Było ich sześć: biała - 35 km, żółta - 45
km, niebieska - 60 km, zielona - 75 km, czerwona - 95 km i różowa - 100 km. Za kwadrans dziesiąta wyruszyliśmy. Z
początku jechaliśmy wszyscy w zwartej grupie, tuż za przewodnikiem. Jednak już
po kilku kilometrach Mariuszowi, Andrzejowi
i mnie znudziła się jazda w tempie 15 km/h. Wysunęliśmy się więc do przodu i już
po chwili straciliśmy kontakt wzrokowy z resztą grupy niebieskiej. Trasa była świetnie
oznakowana malowanymi na ścieżkach i drogach strzałkami.
Dotarcie do półmetka na wyspie Hasslo zajęło nam godzinę
i 40 minut. Po drodze zatrzymywaliśmy się jedynie na krótkie chwile niezbędne
do zrobienia zdjęć, np. twierdzy marynarki
doskonale widocznej z grobli. Na postoju posililiśmy się nieco, po czym zamierzaliśmy
ruszyć w drogę powrotną. Od tego miejsca zaczęła się jednak seria przygód. Niektóre
z nich były śmieszne, inne niegroźne, a jeszcze inne bardzo niebezpieczne.
Poławianie pompki rowerowej |
Najpierw na nabrzeżu przewrócił się mój rower. W efekcie
wypadła z niego pompka i wylądowała w wodzie. Praktycznie już się z nią pożegnałem.
Moi współtowarzysze nie poddali się jednak i znaleźli sposób na jej wydobycie.
Pechowy znak drogowy |
Kiedy wracaliśmy już do Karlskrony z przeciwnej strony
nadjeżdżała reszta grupy. Andrzej obejrzał się kilka razy za nimi. To był błąd.
Nie zauważył wysuniętego lekko na szosę znaku drogowego i uderzył w niego z całym
impetem. Rower poleciał w jedną stronę, a on w drugą. Ja zdążyłem wyhamować,
dzięki czemu uniknąłem kraksy. Na szczęście skończyło się tylko na potłuczeniach.
Mariusz z kolei chciał zrobić sobie zdjęcie na kamieniu
sterczącym z wody. Poślizgnął się jednak i zmoczył buty i stopy. Kilkanaście
kilometrów dalej nie zdążył wypiąć się z SPD i zaliczył glebę.
Lody w Glassiaren |
Po tych wszystkich przygodach pojechaliśmy do centrum Karlskrony,
gdzie w słynnej Glassiaren przy Stortorget 4 zafundowaliśmy sobie ogromne porcje
lodów (1 gałka 30 SEK, 2 gałki 40 SEK, 3 gałki 45 SEK). Następnie przeszliśmy kilkadziesiąt
metrów dalej i odwiedziliśmy Espresso House. Tu osłoniliśmy nogi przed wiatrem specjalnie
przygotowanymi dla gości kocami i delektowaliśmy się late i cappuccino (40 SEK).
Na terminalu promowym byliśmy już o godzinie szesnastej.
Na prom wpuszczono nas godzinę później. Najpierw oczywiście wzięliśmy prysznic.
Czas wolny każdy spędzał według własnego uznania.
Wieczorem odbyło się spotkanie uczestników wycieczki.
Prowadząca imprezę Zuzanna Rosinke podsumowała Rowerowy Potop. Z jej wyliczeń wyszło np. że wszyscy
razem pokonaliśmy tego dnia dystans przekraczający
długość równika. Nieźle! Następnie odbył się pokaz zdjęć wykonanych przez Pawła
Budzińskiego.
Osobiście wycieczkę uważam za bardzo udaną. Piękne widoki na trasie, urozmaicony lekko pofałdowany teren, dobrze utrzymane ścieżki rowerowe, no i wspaniała atmosfera.
Jeszcze krótki filmik
Cmentarz Nattraby |
Karlskrona |
Hasslo |
Fabian Mansson (polityk i pisarz) |
Moczenie nóg |
Cappuccino |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz