Nie lubię grzebać
się w życiu osobistym ludzi, których nie znam. Nie mogę jednakże pominąć milczeniem
książki „Obywatel i Małgorzata”. Pewnie
bym jej nie kupił, ale skoro otrzymałem ją w prezencie gwiazdkowym, to wypadało
przeczytać.
Książka składa się z
dwóch części. W pierwszej Małgorzata Potocka odpowiada na pytania dziennikarki
Krystyny Pytlakowskiej, w drugiej zaś zawarte są zapiski z jej dziennika. Obie
części dotyczą oczywiście związku Małgorzaty Potockiej z Grzegorzem
Ciechowskim. Abstrahując od tego, że oboje zrujnowali swoje poprzednie
małżeństwa, mam odczucie, że Potocka nieco się zagubiła. Niby chce rozliczyć
się z przeszłością, ale albo nie do końca jest obiektywna, albo szwankuje jej
pamięć. Poniżej podaję tylko kilka rozbieżności z tych, jakie zauważyłem w obu
częściach książki.
W wywiadzie Potocka
mówi, że o rozwiązaniu Republiki Ciechowski powiedział jej osobiście, cyt.: Pamiętam ten dzień, gdy Grzegorz wrócił do
domu i powiedział „Republika nie istnieje”. Z jej dziennika wynika zaś, że:
Grzegorz dzwoni roztrzęsiony. Co się stało?
Republika się rozleciała(…). Pierwszym pociągiem pędzę do Warszawy”
Inaczej też
przedstawia okoliczności rozstania z mężem w wywiadzie i swoich zapiskach. W
rozmowie z dziennikarką twierdzi, że mąż cierpliwie znosił jej romans, a na
koniec powiedział: Chyba tak się nam nie
uda. Musisz pojechać do Warszawy, spróbować z nim mieszkać, zobaczyć jak wam
będzie razem. W dzienniku zaś pisze: Rozmawiam
z Józkiem. Pierwszy raz jest stanowczy i ostry. Miesza mnie z błotem.
Odmiennie opisuje też
sytuację, w której pierwsza żona Ciechowskiego zastała ich w łóżku: W końcu usłyszałam „To jest Jola, moja żona”. Zamarłam. W drzwiach stała wysoka, piękna
kobieta (…). W dzienniku wygląda to tak:
Ten moment wejścia Joli (…) Kto to
był – zapytałam Grzegorza, chociaż pytając, już wiedziałam, bo zobaczyłam w jej
oczach.
Potocka wiele mówi o
swoich znajomościach. Rzeczywiście, są one imponujące i nie chodzi tu tylko o
kulturalną śmietankę towarzyską, czyli tzw. warszawkę. Przyjaźni się bowiem z
Kwaśniewskimi, spotyka z Polańskim,
Fibakiem i Jaruzelskimi. W tym ostatnim przypadku znowu natrafiłem na pewną
nieścisłość. Otóż Małgorzata Potocka przytacza opowieść Moniki Jaruzelskiej o tym,
jak ojciec tej ostatniej otrzymał nowy samochód od prezydenta Japonii i zamiast
dać córce, przekazał go dla jakiegoś szpitala. Bardzo pięknie, ale przecież w Japonii
nie istnieje urząd prezydenta…
Niestety, takie
drobiazgi rzutują na wiarygodność całej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz