Kartki z Amun


Autor: Stanisław Kmiecik

W swojej skrzynce pocztowej znalazłem przesyłkę zawierającą sześć kartek świątecznych z kopertami, mini kalendarz na 2014 rok oraz odręczny list. Wynikało z niego, że nadawcą jest „Amun” Wydawnictwo Artystów Malujących Ustami i Nogami. List nie był co prawda adresowany personalnie do mnie, ale na kopercie umieszczony był adres mojego mieszkania.  Przesyłka zawierała także blankiet przelewu. Wystarczyło tylko wpisać kwotę oraz  swoje dane i wysłać. Pytanie tylko, dlaczego miałbym to robić?
Po pierwsze, nie zamawiałem żadnych kartek ani też nie kontaktowałem się z wymienionym wyżej wydawnictwem w żadnej sprawie. Po drugie, cena za te widoczki wydaje mi się być zbyt wygórowana. Ja rozumiem, że ich autorzy są niepełnosprawni i wykonywali je ustami i nogami, ale przecież to nie są oryginały ich prac, tylko powielane w setkach tysięcy reprodukcje.
Wydawnictwo podkreśla, że nie jest instytucją charytatywną. Dobre i to, bo przynajmniej nie wmawia nikomu, jak różnego rodzaju pseudo fundacje, że przeznacza  cały dochód dla swoich podopiecznych. I tak by zresztą nikt w to nie uwierzył. Gdyby bowiem podzielić wielomilionowy przychód na 28 niepełnosprawnych artystów, to opływaliby oni w luksusy. Tymczasem otrzymują jedynie stypendia, honoraria za wybrane prace i mogą uczestniczyć w warsztatach twórczych. Reszta zysków ze sprzedaży kartek transferowana jest do Vaduz, gdzie mieści się siedziba stowarzyszenia. Podobno są one tam rozdzielane wśród 600 członków na całym świecie. Nie brakuje też opinii, że gros zysków trafia w ręce osób całkiem zdrowych. Nie jest jednak moim celem grzebanie komuś w portfelu. Ja tylko nie chcę znajdować w mojej skrzynce niezamówionych przesyłek. Tylko tyle…

Pusty wampirobus



Tramwaj z 1952 r.


 Z okazji Dnia Tramwajarza i Kolejarza przez kilka godzin kursował dzisiaj po Gdańsku zabytkowy tramwaj z 1952 roku. Przejażdżka tym pojazdem była bezpłatna, więc pasażerowie stojący na przystankach między Strzyżą a centrum miasta, chętnie do niego wsiadali.  Ciekaw jednak jestem, ilu z nich zapoznało się z informacją zamieszczoną wewnątrz  tramwaju? A dotyczyła ona akcji krwiodawstwa pod hasłem „Krew ratuje życie”.

Specjalnie wyposażony autobus z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, zwany też „wampirobusem”, stanął przy pętli tramwajowej w Strzyży, tuż obok budowanego przystanku przyszłej kolei metropolitarnej.  Podejrzewam jednak, że jego obsługa nie miała dzisiaj wiele pracy. W czasie, kiedy tam przebywałem, nie zauważyłem bowiem ani jednego potencjalnego krwiodawcy. Myślę, że po prostu cała akcja była zbyt słabo nagłośniona. Poza tym większość krwiodawców woli oddawać krew w ciągu tygodnia, a nie w sobotę.  Dla wielu z nich znaczenie ma bowiem przysługujący z tego tytułu dzień wolny od pracy.

Wampirobus
Może jednak sam widok ambulansu uświadomi tym, którzy jeszcze nie oddawali krwi, że jest ona naprawdę potrzebna, a sam proces jej pobierania nie jest skomplikowany i nie wiąże się z żadnym ryzykiem. Tu nieskromnie podkreślę, że wiem o czym piszę, gdyż krwiodawcą jestem od 36 lat.

Ateny zmiana warty

Jedna z bardziej interesujących ceremonii tego typu, jaką miałem okazję obejrzeć z bliska.
Relacja z objazdu po Grecji tutaj

Kosmetyka zamiast restrukturyzacji



Premier Tusk dokonał wreszcie obiecywanej od dawna restrukturyzacji swojego rządu. Nie była ona jednak tak głęboka, jak się spodziewano. Jedyną niespodzianką  było nominowanie na ministra finansów trzydziestoośmioletniego  Mateusza Szczurka. Wcześniej był on analitykiem w ING Banku i nie był związany z polityką. Inne zmiany określić można mianem czysto kosmetycznych.  Czy ma bowiem większe znaczenie fakt, że stanowisko ministry Muchy objął minister Biernat? Podobnie nie należy wiązać większych nadziei ze zmianami  w resortach edukacji i szkolnictwa wyższego, gdzie zmieniły się jedynie nazwiska pań. O zamianie Boniego na Trzaskowskiego nie warto mówić, bo to już było wcześniej ukartowane.  Pewną formą oszczędności określić można natomiast powierzenie pani Bieńkowskiej funkcji wicepremiera i szefowej dwóch ministerstw.
Oczekiwania opinii publicznej były na pewno większe. Spodziewano się bowiem zmian także na stanowiskach ministrów zdrowia i spraw wewnętrznych. Co bardziej złośliwi mówili zaś i nadal mówią, że przede wszystkim wymieniony powinien zostać premier. A to przez analogię do piłki nożnej – ulubionego sportu Donalda Tuska. Wiadomo bowiem od dawna, że za niepowodzenia drużyny odpowiada w pierwszym rzędzie jej selekcjoner. Coś w tym jest, tylko czy któryś trener odszedł dobrowolnie? Tusk może i jest zmęczony rządzeniem, ale na pewno nie ma przesytu władzą…

Jak nie spotkałem się z Romualdem Koperskim...



Przeczytałem niedawno fascynującą opowieść Romualda Koperskiego o jego spływie pontonem przez Lenę, od jej źródła aż po ujście. Bagatela, tylko 4500 km. Książka  jest zatytułowana „Przez Syberię na gapę”, a jej autora nie trzeba chyba bliżej przedstawiać. Gdyby jednak ktoś chciał wiedzieć o nim nieco więcej, to na początek polecam notkę w Wikipedii.
Wracając do wspomnianej książki, to wśród wielu innych ciekawych wątków, znajduje się  tam zabawna scena z niedźwiedziem. W ogromnym skrócie wyglądało to tak, że autor spotkał w tajdze misia, który cały czas szedł za nim i od czasu do czasu pomrukiwał. A że syberyjskie niedźwiedzie są groźne i raczej brak im poczucia humoru, łatwo sobie wyobrazić co przeżywał. Dopiero wiele godzin później okazało się, że  tym razem był to oswojony miś.
Dzisiaj osobiście przeżyłem równie zabawną, choć zupełnie niegroźną przygodę związaną z Romualdem Koperskim. Otóż przeczytałem gdzieś, że 16 listopada o godzinie 18-ej odbędzie się w gdańskim ratuszu uroczyste otwarcie wystawy fotograficznej „Syberia wzdłuż i wszerz”. W programie zapowiadano prelekcję na temat Syberii oraz koncert muzyki rosyjskiej w wykonaniu autora. Pomyślałem sobie więc, że warto tam zajść, popatrzeć, posłuchać, a przy okazji poprosić o autograf. Zamierzałem też zapytać Romualda Koperskiego, w jaki sposób wrócił z pontonem do Polski, skoro nie miał już ani grosza przy duszy.
Wsiadłem zatem w tramwaj i pojechałem. Tymczasem ratusz był zamknięty na głucho i nic nie wskazywało na to, że będzie tu jakaś wystawa. Hm, pewnie chodzi o ratusz staromiejski – pomyślałem i truchtem pobiegłem na ul. Korzenną. Jednak tam również nie było śladu wystawy.
Po powrocie do domu sprawdziłem jeszcze raz informację o wystawie Romualda Koperskiego. Wszystko się zgadzało, tyle że chodziło o 16 listopada 2010 roku…

Parada Niepodległości w Gdańsku

Ulicami Gdańska po raz jedenasty przeszła barwna Parada Niepodległości. Jest to jedna z niewielu ulicznych imprez, która jednoczy tak wiele osób o różnych poglądach, w różnym wieku i należących do różnych grup społecznych. Doskonale widać to choćby na zdjęciach, do których załączam link:
Parada Niepodległości

Gdańsk nie ufa premierowi



Nie wszystkie media precyzyjnie informowały o dzisiejszej manifestacji antyrządowej w Gdańsku. Na przykład Adam Kasprzyk, korespondent TVN, z uporem powtarzał, że wiec po zakończeniu przemarszu spod Stoczni Gdańskiej odbędzie się na Targu Węglowym. Tymczasem chodziło o Długi Targ. Z kolei Onet w tytule swojej relacji podał, iż jest to manifestacja „Solidarnośći” w Gdańsku. Jedynie Wirtualna Polska w miarę poprawnie nazwała dzisiejszy akt protestu: „Protestanci z "Solidarności", OPZZ i Forum Związków zawodowych wyszli na ulice Gdańska”.

Tak naprawdę protestujących przeciw polityce obecnego rządu było o wiele więcej. Ramię w ramię szli bowiem nie tylko stoczniowcy i portowcy. W tej liczącej kilka tysięcy osób manifestacji udział brali też pracownicy służby zdrowia, oświaty, reprezentanci służb mundurowych, w tym policjanci i funkcjonariusze straży więziennej, strażacy i marynarze, emeryci i bezrobotni. Nie zabrakło też Młodzieży Wszechpolskiej, Ligi Obrony Suwerenności i pseudo pirata. No cóż, folklor też jest potrzebny…

Na Długim Targu ustawiono słynną już styropianową podobiznę premiera, szerzej znaną jako Złoty Donek. To przed nią przechodzili demonstranci z taki hasłami, jak:

- Dość lekceważenia społeczeństwa,

- Idziemy PO Ciebie Donaldzie,

- Historia to podstawa, narodowa sprawa,

- Korupcja nepotyzm tak rządzić każdy pętak potrafi,

- Pielęgniarki, pielęgniarze i położne żądają podwyżki płac,

- Panie Tusk, abdykuj wraz z PO. Nie chcemy żyć w Amberlandzie,

- Powywalać PO kolei wszystkich durni i złodziei,

- Nie baliśmy się Ruska, dziś mówimy głośno: dość rządów Donalda Tuska,

- Godnej pracy, godziwej pracy a nie oszustwa chcą Polacy,

- Tusk ty aniele, twój rząd dokonał tak wiele.

O wystąpieniach szefów poszczególnych związków zawodowych nie będę pisał, bo znaleźć je można we wszystkich mediach. Chcę tylko zauważyć, ze wiece podobne do dzisiejszego łączą coraz więcej ludzi o często odmiennych poglądach. To zaś oznacza, że rośnie niezadowolenie społeczne, które może doprowadzić do bardziej radykalnych wystąpień. Lekceważenie opinii społecznej na pewno nigdy nie opłaca się rządzącym. Dziwię się, że premier i jego otoczenie tego nie widzą.
Poniżej galeria zdjęć:










Na pakistańskich drogach i bezdrożach

  Piątek, 11.10.24 Wyruszam dzisiaj   w kolejną podróż, dość ważną, bo Pakistan jest nie tylko ciekawym (a przy tym mało znanym) pod wzg...

Posty