W grudniu
wyrażałem nadzieję, że po raz ostatni spotykam się z Alior Bankiem. Przypomnę,
że zrezygnowałem wtedy z usług tego banku i wypowiedziałem umowę prowadzenia
rachunku. Niestety, wygląda na to, że ta instytucja finansowa pała do mnie
nieodwzajemnioną miłością. Dzisiaj bowiem otrzymałem „miły” esemes o treści: „Na rachunku (…) występuje zaległość w
wysokości 8,10 PLN. Prosimy o jak najszybszą wpłatę. Dziękujemy.”
Znowu więc podreptałem do najbliższej placówki Alior Banku.
Przyjęła mnie pani Katarzyna Zima. Pokazałem jej esemes i poprosiłem o wyjaśnienia.
W odpowiedzi usłyszałem, że bank wprowadził opłatę za prowadzenie rachunku, na
którym nie ma odpowiedniego przepływu finansowego.
- Wiem o tym – uśmiechnąłem się najmilej jak potrafię –
Sęk w tym, że ja nie mam u was żadnego rachunku...
Po tych słowach podsunąłem pod nos pani Katarzynie
potwierdzenie rozwiązania umowy. Widać było, że jest nieco skonsternowana
takich obrotem sprawy, ale przyznać trzeba, że zachowała się miło i profesjonalnie.
- Zaraz to sprawdzę u koleżanki. Jeżeli nie
wprowadziła do systemu tego wypowiedzenia, to natychmiast to zrobimy.
Po chwili poinformowała mnie, że rzeczywiście
nastąpiło niedopatrzenie i że nie muszę już niczego dopłacać. Mam też oczekiwać
na esemes z potwierdzeniem braku jakichkolwiek moich zobowiązań wobec tego
banku.
Poczekam więc…
Po wysłaniu maila z przypomnieniem o mojej sprawie, otrzymałem wreszcie esemes z informacją, że rachunek został zamknięty.
OdpowiedzUsuń