O Alior Banku pisałem już blisko pół roku temu i nie
były to miłe słowa, co można zresztą sprawdzić tutaj. Wydawało mi się wtedy, że
już nie będę musiał zajmować się więcej tym bankiem. Niestety, nie
przewidziałem wszystkiego…
Alior Bank, reklamujący się hasłem „wyższa
kultura bankowości”, niespodziewanie wprowadził opłatę za prowadzenie konta w
wysokości 8 złotych miesięcznie. W tej sytuacji postanowiłem równie
kulturalnie podziękować za współpracę. Niestety, o ile złożenie wniosku o
założenie konta możliwe było on-line, o tyle rezygnacja tą drogą jest
absolutnie niemożliwa. Pofatygowałem się zatem do najbliższego oddziału.
Pech chciał, że nie do końca „wyczyściłem”
wzmiankowane konto. Zostało bowiem na nim aż 0,83 zł. Warunkiem likwidacji
rachunku jest zaś – jak powiedziała mi Monika
Rompza, bankier klienta indywidualnego – jego całkowite wyzerowanie. Musiałem
więc stanąć w kolejce do kasy, żeby wypłacić
te nieszczęsne 83 grosze.
W jednym z okienek przyjmowane były jedynie
opłaty za rachunki. Drugie i ostatnie zarazem
co chwilę było zamykane, bo kasjerka musiała, cytuję: „załatwić potrzebę
fizjologiczną” i „wykonać inne zadania, które mi zleciła góra”).
Ostatecznie po półgodzinnym oczekiwaniu
wyzerowałem rachunek i ponownie udałem się do pani Moniki. Niestety, pech nie
odpuszczał: tym razem zawiesił się system. Pani bankier klienta indywidualnego (cóż za wymyślne określenie!) znalazła jednak
wyjście z sytuacji i sporządziła odręczne wypowiedzenie umowy, zapewniając mnie
jednocześnie, że później wprowadzi dane do systemu.
Mam nadzieję, że był to już ostatni mój
kontakt z Alior Bank, ale nie pewność,
bo jak wiadomo – pewne są tylko podatki i rzeczy ostateczne…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz